Prywatyzacyjni maruderzy

To firmy na pozór atrakcyjne, ze sporym posagiem, których nie chce nikt. Albo one nie chcą byle kogo

Aktualizacja: 22.12.2011 20:00 Publikacja: 22.12.2011 19:27

Personel Lufthansy nosi żakiety, płaszcze i kamizelki szyte przez państwową firmę Cora-Tex z Krasneg

Personel Lufthansy nosi żakiety, płaszcze i kamizelki szyte przez państwową firmę Cora-Tex z Krasnegostawu

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Sklejkę Pisz wziął Paged. Fabrykę Zapałek Czechowice – PCC Consumer Products z Warszawy. Wytwórnię Octu i Musztardy w Parczewie – słoweński Apis-Vita Podjetje. I tak z listy spółek Skarbu Państwa zniknęły symbole przewlekłości polskiej prywatyzacji. „Zamykając pewien rozdział w jej historii" – chciałoby się dodać, ale nie byłaby to prawda. Zostały przecież inne, wciąż czekające na inwestora.

Dziewięć prób od 1994 r. Wszystkie nieudane – to krótki bilans sprzedaży Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec", kojarzonych na całym świecie z ręcznie malowanymi naczyniami w charakterystyczny biało-niebieski wzór. Niemcy, Włosi, Amerykanie nie mają pojęcia, że  spora część kupowanych przez nich na prezent garnków, kubków i mis pochodzi państwowej w stu procentach firmy. Zresztą jakie ma to znaczenie, skoro nie różnią się niczym od konkurencyjnych wyrobów prywatnych? Jest ich na rynku sporo, bo techniki, stosowanej przed wojną m.in. w manufakturze Hugo Reinholda, której tradycje kontynuuje bolesławiecki zakład, nie opatentowano.

Niewiele brakowało, by właścicielem zatrudniającej 500 osób fabryki został Janusz Palikot. W 2003 r. powiązana z nim spółka Manufaktury Polskie była jedną z dziewięciu firm, które złożyły ofertę na zakup zakładu. „Bolesławiec" miał stać się zalążkiem sieci handlującej polskim rękodziełem w całej Europie. Resort skarbu przyznał jednak wyłączność negocjacyjną Andrzejowi Barnowskiemu, przedsiębiorcy z Nowego Jorku, odrzucając wszystkie pozostałe oferty. Biznesmen ze Stanów nie zapłacił za akcje w ustalonym terminie i przetarg unieważniono. Podobnie jak inne przetargi na akcje tej spółki, która w 2008 r. miała 784 tys. zł strat, ale w kolejnych latach wyszła na plus.

Przy ostatnim podejściu do sprzedaży „Bolesławca" w maju 2011 r. na placu boju zostało trzech inwestorów z branży budowlanej. Firmy z tego sektora interesują się fabryką od dawna, bo oprócz biało-niebieskiej ceramiki wytwarza m.in. – jak podaje resort skarbu - „wkłady kominowe uniwersalnego zastosowania w przekrojach kwadratowych i okrągłych z pełnym zakresem kształtek, umożliwiających budowę kompletnych ciągów kominowych" oraz „półrury i koryta kamionkowe, które znajdują zastosowanie w rolnictwie jako elementy żłobów". Co z tego, skoro żaden z chętnych nie złożył satysfakcjonującej ministerstwo oferty.

Skądinąd wiadomo, że sprzedaży firmy zewnętrznemu inwestorowi sprzeciwiają się mocno pracownicy. Boją się, że nowy właściciel mógłby zlikwidować zakład albo zmienić profil jego działalności. Poza tym sami mają chrapkę na fabrykę. Prosili nawet ministra, by dał im trzy lata na zebranie potrzebnego kapitału (według szacunków, ok. 10 mln zł). Jednak Ewa Michalak-Stasiak, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Zakładów Ceramicznych „Bolesławiec" nie chce wypowiadać się na ten temat przez telefon, bo – jak mówi – już próbowano się podszywać pod dziennikarzy. – Pytania o prywatyzację proszę kierować wyłącznie do ministerstwa – doda jeszcze, zanim bez pożegnania odłoży słuchawkę.

Rybi wirus, powódź i dotacje

Inwestora wciąż nie doczekała się również inna spółka, szczycąca się kilkudziesięcioletnią tradycją w swej branży. Mowa o Przedsiębiorstwie Produkcji i Hodowli Ryb Słodkowodnych w Krakowie z siedzibą w Dubiu, którym od 2009 r. kieruje były burmistrz Rabki, Antoni Rapacz. Na pierwszy rzut oka firma, hodująca w specjalnie przygotowanych stawach zasilanych czystą wodą cenione przez smakoszy gatunki takie jak karp, amur, tołpyga biała i tołpyga pstra, szczupak, pstrąg i sum, sama wydaje się łakomym kąskiem dla potencjalnych nabywców. Przychody co prawda zmalały: z 7,7 mln zł w 2007 r. do 4,6 mln zł w 2010 r., dwa lata temu przedsiębiorstwo miało też straty, ale plany ma ambitne: wzrost produkcji do 600-700 ton, co ma podwoić jej udziały w rynku (dostarcza ryby głównie do hipermarketów). Trudno więc zrozumieć, czemu w trzech z rzędu przetargach publicznych na sprzedaż 100 proc. pakietu należącego do Skarbu Państwa, które odbyły się między lipcem 2010 r. a czerwcem 2011 r.  nie wpłynęła ani jedna oferta.

- Jeszcze trzy lata temu chętnych było tyle, że drzwi się nie zamykały – mówi prezes Rapacz. - Ale potem przyszły wirusy, dziesiątkujące karpią populację, z powodu których musieliśmy zlikwidować działającą od kilkadziesiąt lat hodowlę w Grojcu.  Powódź z 2010 r. która przyniosła nam 3 mln zł strat, bo stawy wykorzystano jako zbiornik retencyjny.

Do tego doszły dopłaty, a raczej ich brak. Firma  liczyła bowiem na 15 mln zł dopłat wodno-środowiskowych dla gospodarstw stawowych, obiecanych rybakom na lata 2010-2013 przez Ministerstwo Rolnictwa. Ale się nie doczekało, bo dopłat nie starczyło dla wszystkich. Atrakcyjności zakładu w oczach potencjalnych nabywców nie podnosi też fakt, że firma od lat tkwi w rozkroku między resortem skarbu a rolnictwa (grunty dzierżawi od Agencji Nieruchomości Rolnych).

Na huśtawce wyników

„Nasza odzież jest znana nie tylko w całym kraju, ale też za granicą poczynając od Japonii przez wszystkie kraje Europy Zachodniej oraz USA i Kanadę" – pisze o sobie z dumą Zakład Przemysłu Odzieżowego Cora-Tex. I jest w tym sporo racji: żakiety, płaszcze i kamizelki szyte w Krasnymstawie nosi personel personel Lufthansy, w wodoszczelnych płaszczach paraduje włoska policja finansowa i tamtejsi żołnierze, nie mówiąc o pracownikach naszej krajowej Straży Granicznej. Tyle, że żadna z siedmiu prób sprzedaży zakładu, który istnieje od 1972 r. i zatrudnia ponad 200 osób, nie doszła do skutku, mimo że cena minimalna za akcje stanowiące 93,93 proc. kapitału zakładowego wynosiła zaledwie 1,68 mln zł. Ostatni przetarg, ogłoszony w październiku tego roku, został unieważniony z braku ofert.

Do zakupu akcji fabryki zniechęcać mogą wyniki finansowe Cora-Teksu: spółka zakończyła 2009 r. stratą netto ok. 1,7 mln zł, rok później miała 93 tys. zł zysku dzięki włoskim kontraktom, by pierwszy kwartał 2011 r. (resort skarbu nie ma świeższych danych) znów zamknąć na minusie – strata za ten okres wyniosła 406 tys. zł. Nie udało się podpisać spodziewanego kontraktu z dużym zagranicznym kontrahentem na 150 tys. euro, który postawiłby firmę na nogi.  Działalność  zakładu jest deficytowa – głównie na skutek konkurencji z Chin. Do zdobycia jest coraz mniej zamówień. - Planujemy wystąpić do doradcy o aktualizację wyceny spółki – mówi Piotr Koszewski z biura prasowego resortu skarbu. -  Przewidywany tryb zbycia akcji to przetarg lub negocjacje. Chcielibyśmy wznowić prywatyzację w I kwartale 2012 r.

Dobre wyniki nie muszą być jednak gwarancją, że na spółkę znajdzie się chętny. Świadczy o tym przypadek Fabryki Elementów Złącznych w Siemianowicach Śląskich, jednego z najstarszych i największych producentów m.in. śrub, nakrętek, podkładek sprężystych i elementów złącznych do nawierzchni kolejowej (3-4 pozycja na rynku). Co z tego, że z roku na rok zmniejsza stratę i wypracowuje ok. 24 mln zł przychodów, jeśli z czterech prób prywatyzacji nie wyszła żadna. Aukcję, zaplanowaną na październik 2011 r., odwołano – z braku chętnych. Najprawdopodobniej dlatego, że Skarb Państwa oczekuje od inwestora  zdolności do odtworzenia majątku produkcyjnego spółki  i utworzenia nowych rynków zbytu dla jej wyrobów. A tego w dzisiejszych, kryzysowych czasach nie zadeklaruje nikt.  – Być może spróbujemy wznowić prywatyzację w trybie negocjacji na przełomie roku – rozkłada ręce Piotr Koszewski z biura prasowego resortu.

Lepiej za złotówkę, niż wcale

Kolejnej szansy nie dostaną już raczej Zakłady Sieci Rybackich z siedzibą w Korszach, też należące w 100 proc. do Skarbu Państwa. Firma wytwarza tkaniny nie tylko na potrzeby rybaków, ale również siatki sportowe, ochronne, zabezpieczające - wykorzystywane w gospodarce komunalnej, jako osłony kontenerów i wysypisk nieczystości. Przynosi jednak straty i nikt jej nie chce. Po raz pierwszy spróbowano ją sprywatyzować w 2000 r. Efektów nie było, więc resort skarbu zaniechał ponownych prób aż do 2009 r. Można zastanawiać się, czy słusznie, bo gdy wreszcie przypomniano sobie o firmie, cztery kolejne podejścia do jej sprzedaży  zakończyły się fiaskiem. Spółkę czeka więc likwidacja. Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto już w lipcu.

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku, podkreśla, że profile działalności i wyniki finansowe spółek, których Skarb Państwa nie jest w stanie sprzedać od lat, są bardzo zróżnicowane, nie można więc podać jednej wspólnej przyczyny tych niepowodzeń. - Spora część z tych spółek przynosi straty, wymaga dobrego, prężnego właściciela, który by je zrestrukturyzował w taki sposób, aby w końcu zaczęły one przynosić zyski  - mówi Wojciechowski. – Resort skarbu jako właściciel nie jest zdolny efektywnie nadzorować takiego procesu. To musi być właściciel prywatny. Im szybciej Skarb Państwa pozbędzie się swoich udziałów w tych podmiotach, tym większa szansa, że chociaż część z nich uda się uratować.

Wojciechowski zaznacza, że biorąc pod uwagę koszty kolejnych nieudanych prób ich prywatyzacji, w tym licznych opinii prawnych i wynagrodzeń urzędników resortu, należałoby ich prywatyzację sfinalizować jak najszybciej. - Docelowo Ministerstwo Skarbu jako osobny resort mogłoby być całkowicie zlikwidowane. Jeżeli nie można znaleźć przedsiębiorców skłonnych nabyć te firmy, to poszukałbym prywatnych funduszy, które z odpowiednim dyskontem odkupiłby od MSP jego udziały we wszystkich "trudnych" spółkach – mówi ekonomista. - Nawet gdyby oznaczało to sprzedanie udziałów niektórych spółek za symboliczną złotówkę, to i tak Skarb Państwa, a wraz z nim wszyscy polscy podatnicy, mogliby na tym skorzystać. Nawet wówczas trzeba jednak zadbać o przejrzysty sposób wyłonienia inwestorów  – zaznacza.

Budżet i podatki
Rok rządu: Andrzej Domański z oceną niejednoznaczną
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Budżet i podatki
Viktor Orbán grozi Komisji Europejskiej. Uwolnienie KPO, albo blokada budżetu UE
Budżet i podatki
Machina wojenna Putina pożera budżet Rosji
Budżet i podatki
Policjanci szykują wielki protest. „Żarty się skończyły”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Budżet i podatki
Policjanci ogłosili protest. Przyczyną zbyt niska podwyżka w budżecie