Jeśli Polska ma się dalej prężnie rozwijać, to powinna postawić na branże, w których produktywność jest największa. Siłą „polskiej marki” w świecie ma być specjalistyczna wiedza i umiejętności pracowników, a nie niska cena ich zatrudnienia. Powinniśmy postawić na usługi związane z wiedzą i na nowoczesny przemysł. To sposób na utrzymanie konkurencyjności polskiej gospodarki, a także na zmiany demograficzne. Jest nas coraz mniej, społeczeństwo się starzeje, powinniśmy więc mieć coraz lepsze kwalifikacje. Nie sposób nie zgodzić się z głównymi myślami ekonomistów Polskiego Instytutu Ekonomicznego, które zawarli w raporcie „Transformacja strukturalna polskiej gospodarki w latach 2014-2024”. To tak jakby zaprzeczyć istnieniu litery „a” na początku alfabetu.
Raport ukazuje się kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego i niespełna trzy tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego. Gdy go przeglądałam, najpierw pomyślałam: co stało się w ostatnich dniach głównym tematem debaty publicznej poświęconej edukacji? Przypomniałam sobie. Są to ważne i potrzebne: edukacja obywatelska i zdrowotna. Czy była jakaś dyskusja na temat przedmiotów ścisłych? Nie mogłam sobie przypomnieć.
Młodzi powinni umieć liczyć. Nie tylko na siebie
Z ciekawości popatrzyłam na wyniki matur. Co piąty abiturient jej nie zdał. Zaciekawiło mnie też, ilu maturzystów wybrało przedmioty ścisłe na poziomie rozszerzonym. Niby nie jest źle: matematykę zdawał co czwarty abiturient, ale chemię już co dwudziesty, podobnie jak fizykę. Jednak gdy popatrzymy głębiej, to średni wynik z rozszerzonej matematyki wyniósł 33 proc. Znacznie lepiej (choć wciąż poniżej 50 proc.) oceniono maturzystów zdających chemię (43 proc.) czy fizykę (52 proc.). Po co ta wyliczanka? Ano dlatego, że mam nadzieję, iż na lekcjach edukacji obywatelskiej młodzi ludzie dowiedzą się, jak ważne jest to, by zadbali o swoją przyszłość, umieli liczyć nie tylko na siebie, ale także umieli policzyć czy zrozumieć różne zjawiska fizyczne czy chemiczne.
A co z dorosłymi, ze starszymi? Jeśli mamy doszlusować do nowoczesnych gospodarek, to powinniśmy móc zadbać o nowe kompetencje, umiejętności. Co prawda pokolenie wychowane z telefonem stacjonarnym, na którym numery „wykręcano” na tarczy, a nie wystukiwano na klawiaturze, zbliża się do wieku emerytalnego, ale czy to oznacza, że mamy przestać być aktywni zawodowo? Czy taki los ma spotkać także dzisiejszych pięćdziesięciolatków? Zadając sobie to dość naiwne pytanie, z ciekawością popatrzyłam na plan finansowy Funduszu Pracy na 2026 r. Tego, na który składki są odprowadzane od każdej pensji czy od honorariów samozatrudnionych.
Szkolenia dla młodych, nie starszych pracowników
I proszę: na dopłaty „od państwa” do Pracowniczych Planów Kapitałowych przeznaczono 710 mln zł, a na Krajowy Fundusz Szkoleniowy – niespełna 420 mln zł. Przy 10 mld zł, które ma w przyszłym roku wydać FP na wszystkie swoje działania, 4,6 mld zł na różne formy pomocy i na aktywność zawodową – nie wygląda źle. Ale najpoważniejszymi kwotami są: refundacja wynagrodzeń pracowników młodocianych (czyli staże, praktyki zawodowe i staże rzemieślnicze) i dofinansowanie, które mogą otrzymać pracodawcy kształcący znów młodych pracowników.