- Praktyczną lekcję odbyliśmy na przykładzie kryzysu amerykańskiego. (...) Teoretycznie istnieje przestrzeń nawet dla większych niż 15-20 proc. spadków – uważa Łaszek.
Powodem tak długiego oczekiwania na odbicie ma być nadpodaż niesprzedanych pustych lokali i problemy z kredytowaniem. – Uważam jednak, że deweloperzy zachowają się racjonalnie, dywersyfikując produkcję i przeczekają ciężki okres.
- Jesteśmy w szczytowym punkcie fazy cyklu, tj. przed załamaniem. (…) Rozpoczyna się faza spadkowa, która najprawdopodobniej potrwa 3-4 lata. W tym czasie większość wybudowanych nieruchomości znajdzie nabywców – analizuje Łaszek.
Jedynym problemem może okazać się wspólna waluta, do której Polską dąży. - Trzeba będzie wprowadzać przepisy ostrożnościowe i zaostrzać politykę mieszkaniową, aby nie mieć kolejnych problemów.
Analitycy rynku nieruchomości mówili ostatnio częściej o ożywieniu już w 2010 r. Co do spadków w roku bieżącym wszyscy są jednak zgodni.