Minął przeszło miesiąc, odkąd rozpoczęły swoją działalność punkty bezpłatnej pomocy prawnej. To pierwszy rządowy system takiego wsparcia. Okazuje się jednak, że nie wszystko działa bez zarzutu. Punkty cieszą się bardzo małym zainteresowaniem. Najgorzej jest w małych miejscowościach.
Przychodzą emeryci
– Dochodzą do nas sygnały z całej Polski, że bardzo mało osób korzysta z porad – przyznaje adwokat Rafał Dębowski, sekretarz Naczelnej Rady Adwokackiej.
– Zainteresowanie jest większe w dużych miastach, a mniejsze w małych ośrodkach – potwierdza Zbigniew Pawlak, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Zdaniem prawników powodów małego zainteresowania jest kilka. Podstawowy to źle określony krąg odbiorców. Potwierdza to adwokat Tomasz Holak, który udziela porad w punkcie działającym w Urzędzie Pracy w Siemianowicach Śląskich.
– Początkowo na mój dyżur przychodziło dużo osób – mówi Holak. Niestety szybko się okazało, że nie mogę im pomóc, ponieważ nie są do tego uprawnione na podstawie ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej. Zainteresowanie więc poradami gwałtownie zmalało. Teraz tłumów już nie ma. Na dyżur przychodzą dwie–trzy osoby. Głównie emeryci. Interesują ich porady z zakresu prawa spadkowego i ubezpieczeń społecznych.