Tu dochodzimy do sedna problemu. Powinni dostać podwyżki, ale moment strajku powoduje, że antagonizują wobec siebie rodziców. Wielu rodziców zazdrości im przywilejów. Trzeba o tym powiedzieć, że mają przywileje, mają wiele dni wolnych. Ludzie pracujący w innych zawodach mogą tylko o nich marzyć. Rodzice, którzy zostali dziś postawieni pod ścianą, szukają opieki dla swoich dzieci, mają żal. Dzisiaj to jest mała skala, bo jest to dopiero jeden dzień, ale jeśli to się będzie ciągnęło dalej, mało tego, jeśli to będzie wchodziło na te trudne dni dla młodzieży, czyli egzaminy, solidarność rodziców z nauczycielami będzie topnieć.
Wydaje się, że wiele rodziców teraz solidaryzuje się z nauczycielami, bo chcą, żeby ci ludzie nie byli sfrustrowani.
Warto mówić głośno, przy okazji rozmów o podwyżkach dla nauczycieli, że rodzice chcieliby, by podwyżki pensji wiązały się z poprawą jakości nauczania. W tej chwili słyszymy od ZNP tylko i wyłącznie postulaty płacowe. Podniesienie pensji w sposób, o jakim mówi prezes Broniarz, nie przełożą się wprost proporcjonalnie na podniesienie jakości nauczania. Tu potrzebne są zmiany systemowe i niestety trzeba zacząć otwarcia rozmawiać o Karcie Nauczyciela, bo bez tego trudno nalewać z próżnego w puste.
Czy takich rozmów nie powinien zainicjować rząd? Tutaj od początku wiadomo, że chodzi o pieniądze.
Myślę, że nauczyciele i związkowcy powinni być otwarci na dialog. Jako rodzic widzę, że bardzo często część nauczycieli nie czuje odpowiedzialności za efekty swojej pracy. Dziś mój syn musi chodzić na korepetycje, które np. w Finlandii są zabronione, bo to jest niesprawiedliwa przewaga. U nas niewysyłanie na korepetycje jest postrzegane jako żałowanie na edukacje dziecka. To nie jest normalne, by dziecko, które tak wiele czasu spędza w szkole, które tak wiele czasu spędza nad lekcjami w domu, żeby nie było w stanie przyswoić elementarnej wiedzy i zdać dobrze egzaminów. Związki o to walczą, by nie zmieniła się liczba nauczycieli. Przy zmianach demograficznych nieuniknione jest, że nauczycieli będzie coraz mniej. Związki zawodowe działają tak, jakby próbowali zatrzymać czas, tak jakby to szkoła była dla nauczycieli, a nie dla uczniów. Nauczyciele mają rolę służebną wobec dzieci, nie może być tak, że za wszelką cenę utrzymujemy dużą liczbę sfrustrowanych nauczycieli kosztem jakości.
Jak rozwiązać tę sytuację?