Wielka Brytania: Wybory, a potem rozwód z UE

Czy Theresa May otrzymała wzmocniony mandat na przeprowadzenie twardego Brexitu?

Aktualizacja: 08.06.2017 21:22 Publikacja: 08.06.2017 21:14

Wielka Brytania: Wybory, a potem rozwód z UE

Foto: AFP

Theresa May i jej partia konserwatywna prowadzili w sondażach, lecz do końca nie było wiadomo, czy to wystarczy do zwycięstwa w czwartkowych wyborach (ich wyniki nie były znane w momencie zamknięcia tego wydania gazety).

Powinno wystarczyć, jeżeli przyjąć, że średnia z kilku badań wskazywała, iż na na konserwatystów głosować zamierzało 43,4 proc. pytanych, a na Partię Pracy 36 proc. Liberalni Demokraci domagający się kolejnego referendum w sprawie Brexitu mieli poparcie 7,8 proc., a na populistów z UKIP, pod których presją przeprowadzono referendum w sprawie Brexitu, 4,4 proc.

Z niektórych ocen wynika, że Theresa May może zwiększyć stan posiadania w 650-osobowej Izbie Gmin o 45 głosów, do 375. Ale zgodnie z niektórymi sondażami torysi mieli zaledwie 5-punktową przewagę nad laburzystami i nie mogli być pewni większości w parlamencie. Największe firmy bukmacherskie przyjmowały jednak w czwartek po południu zakłady w relacji 1:7 na May, co oznacza, że stawiając siedem funtów na to, że będzie ona nadal premierem, można było zarobić osiem. Współczynnik prawdopodobieństwa wynosi w tej sytuacji 88 proc.

Decydując się w kwietniu na przyśpieszone wybory, May była przekonana, że torysi zwiększą swój stan posiadania w Izbie Gmin na tyle, że pani premier będzie miała pewną sytuację w przeprowadzeniu twardego rozwodu z Unią Europejską. W badaniach opinii publicznej torysi mieli wtedy ogromną, 20-pkt przewagę nad laburzystami i wybory jawiły się wszystkim jako czysta formalność. Od tego czasu wiele się zmieniło, przewaga partii pani premier niebezpiecznie topniała i nie brak było kabaretowych określeń szefowej rządu, np. Theresa Maybe.

Przez niemal rok rządów gospodyni Downing Street 10 udało się skonsolidować partię w niełatwym okresie po szoku, jaki wywołał wynik referendum na temat Brexitu. Sama opowiadała się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, ale obejmując władzę, obiecała, że wyciśnie z UE wszystko, co tylko się da. Takie słowa uspokoiły nawet część przeciwników Brexitu.

Zmieniła też zdanie w wielu innych sprawach, wycofując się z wcześniejszego pomysłu torysów podniesienia podatku dla osób pracujących na własny rachunek oraz wprowadzając dodatkowe oszczędności w systemie opieki zdrowotnej seniorów.

Ta ostatnia sprawa, przedstawiona przez laburzystów jako specyficzny „podatek od demencji", stała się w czasie kampanii wyborczej przyczyną pierwszych kłopotów torysów. Potem była seria zamachów terrorystycznych.

Postawa rządu w obliczu takiego zagrożenia powinna wzmocnić jego notowania. Tak się jednak nie stało, gdyż przywódca laburzystów Jeremy Corbin trafił w czuły punkt przeciwników, przypominając, że Theresa May była przez lata ministrem spraw wewnętrznych i zlikwidowała w tym czasie 20 tys. etatów policyjnych.

Spowodowało to paniczną reakcję pani premier, która kilkadziesiąt godzin przed otwarciem lokali wyborczych mówiła na wiecu, że skuteczna walka z terroryzmem wymagać może ograniczeń dotyczących praw człowieka.

Wywołało to konsternację wielu wyborców w kraju, w którym osiem wieków temu uchwalona została Magna Charta Libertatum (Wielka Karta Swobód) będąca później fundamentem wolności w całym świecie anglosaskim. Obiecała także zaangażowanie 10 tys. nowych policjantów.

Przy tym wszystkim pani premier twierdzi że najważniejsza w czwartkowych wyborach jest sprawa Brexitu. – Wiem, jak negocjować z UE, czyniłam to przez lata jako minister spraw wewnętrznych – zapewniała w niedawnym wywiadzie w BBC. Dwa dni przed wyborami telewizja publiczna zorganizowała dyskusję w Walsall, miejscowości w środkowej Anglii, gdzie dwie trzecie wyborców głosowało za Brexitem. Na pytanie moderatora, czy obecni oceniają panią premier w końcówce kampanii lepiej niż poprzednio, nie zgłosił się nikt. Na to samo pytanie dotyczące Jeremy'ego Corbina większość podniosła ręce.

Theresa May i jej partia konserwatywna prowadzili w sondażach, lecz do końca nie było wiadomo, czy to wystarczy do zwycięstwa w czwartkowych wyborach (ich wyniki nie były znane w momencie zamknięcia tego wydania gazety).

Powinno wystarczyć, jeżeli przyjąć, że średnia z kilku badań wskazywała, iż na na konserwatystów głosować zamierzało 43,4 proc. pytanych, a na Partię Pracy 36 proc. Liberalni Demokraci domagający się kolejnego referendum w sprawie Brexitu mieli poparcie 7,8 proc., a na populistów z UKIP, pod których presją przeprowadzono referendum w sprawie Brexitu, 4,4 proc.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790