Ale ja jestem naiwna... Myślałam, że sformułowanie, iż w latach powojennych toczyła się w Polsce „wojna domowa", to jakieś przejęzyczenie w ustach normalnego uczciwego człowieka. Myślałam, że tak mogła mówić tylko propaganda PRL, a obecnie co bardziej dogmatyczni lewacy. Ewentualnie, że to określenie służy do usprawiedliwiania „błędów życiorysowych" przodków niektórych wypowiadających się...
Bo przecież jest absolutnie jasne, że do żadnej wojny w Polsce powojennej by nie doszło, gdyby nie to, że wkroczyła tu Armia Czerwona, zainstalowała KRN, PPR i stworzyła ich zbrojne ramię w postaci UB i KBW... Jasne, że stworzyła je w przytłaczającej większości z tubylców, niemniej, zwłaszcza w tamtym czasie, miały one w pełni charakter władzy kolonialnej, całkowicie marionetkowej, niesuwerennej.
Nowy „pomnik utrwalacza"
Tymczasem po dokładniejszym przejrzeniu internetu zorientowałam się, że to jakaś nowa „kontrnarracja". Im bardziej czczeni są żołnierze powojennego podziemia antykomunistycznego, zwani Żołnierzami Wyklętymi, im szerzej rozwija się wokół nich coś, co niekiedy przybiera wręcz przesadną postać świeckiego kultu – tym dalej w kierunku komunistycznej propagandy cofa się narracja przeciwna.
Dość dobrym przykładem tego podejścia był tekst napisany na blogu przez Jerzego Sosnowskiego. Otóż, nieco upraszczając, stwierdził on, że wówczas sytuacja w Polsce była tak skomplikowana, a ludzkie wybory niekiedy tak nieoczywiste, że nie możemy w tej sprawie wypowiadać żadnych klarownych sądów moralnych. Należy po prostu ubolewać nad wszystkimi ofiarami i tyle. Jeden z lubianych i „śledzonych" przeze mnie komentatorów na Twitterze wręcz zaapelował o uczczenie wszystkich, którzy zostali wówczas zabici „po wszystkich stronach"... Od tego już tylko krok do ponownego postawienia „pomnika utrwalacza" na Osi Saskiej w Warszawie.... No, może po niewielkiej modyfikacji napisu. I po co myśmy ten pomnik rozbierali?...
Słuszność po jednej stronie
Jasne jest dla mnie, że należy próbować poznać i zrozumieć historie i nawet na masowy użytek (gdzie zawsze się nieco upraszcza) nie tworzyć mitów zbyt odbiegających od historycznej rzeczywistości. Partyzantka, zwłaszcza długotrwała, nigdzie nie jest zjawiskiem miłym i lubianym. Tak było nawet w o wiele bardziej jednoznacznej sytuacji okupacji niemieckiej. Zazwyczaj opiera się na rekwizycjach i na mało subtelnej władzy siły.