W kaplicy znajdują się trumny ze zmumifikowanymi ciałami członków rodziny von Fahrenheit, która miała nieistniejący już dziś majątek w oddalonych o dwa kilometry Małych Bejnunach. Budowniczy piramidy w Rapie był spokrewniony z gdańszczaninem Fahrenheitem, twórcą skali termometrycznej, był on stryjecznym dziadkiem budowniczego piramidy. W latach 70. XX wieku, gdy w pobliskim PGR zdychały krowy, pozbawiono mumie głów, co miało zapobiec chorobie bydła. W związku z tym, Nadleśnictwo Czerwony Dwór zamurowało wejście do grobowca, wstawiono wtedy także kraty w okna.
- Stan budowli jest tragiczny pod względem konstrukcyjnym - powiedział Tomasz Łaskowski z Nadleśnictwa Czerwony Dwór. - W tej chwili nie można już mówić o konserwacji tego zabytku, tylko o jego ratowaniu. Działania, które wykonano w ciągu ostatnich dwóch dni miały na celu zabezpieczenie unikatowego zabytku na bardzo krótki okres.
Oprócz odczyszczenia posadzki kaplicy z gruzu, podstemplowano również od wnętrza zachodnią i wschodnią część sklepienia i ścian wewnętrznych, które grożą zawaleniem. Nadleśnictwo bardzo pilnie poszukuje źródeł zewnętrznych na sfinansowanie działań zmierzających do ocalenia budowli. Połowiczne działania nie przyniosą żadnych efektów; kompleksowe - tak. Inaczej nie da się tego obiektu uratować.
Przedstawiciele nadleśnictwa wykonali prace pod nadzorem specjalistów z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, którzy po raz pierwszy weszli do środka piramidy rok temu. Wtedy naukowcy przeprowadzili analizy antropologiczne szczątków ludzkich, dokumentację termowizyjną i trójwymiarową. Na tej podstawie wojewódzki konserwator zabytków w Olsztynie nakazał szereg działań zabezpieczających, w które wpisały się czynności wykonane w ciągu ostatnich dwóch dni.
- Stan budowli szybko się pogarsza, od maja osunął się kolejny fragment sklepienia, spadające cegły uszkodziły trumny znajdujące się w kaplicy - powiedział Janusz Janowski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.