Leszek Skiba: Budżet jest bezpieczny

Obniżka wieku emerytalnego nie ograniczy popytu na pracę – mówi wiceminister finansów Leszek Skiba.

Publikacja: 31.05.2017 19:52

Leszek Skiba: Budżet jest bezpieczny

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

W I kwartale gospodarka wyraźnie przyspieszyła. Wpływa to na zmianę prognoz MFjeśli chodzi o dynamikę PKB w całym 2017 r.?

Leszek Skiba: W Wieloletnim Planie Finansowanym Państwa założyliśmy wzrost PKB w tym roku o 3,6 proc. W porównaniu do prognoz innych ośrodków nasza prognoza może być oceniana jako zbyt pesymistyczna, ale tak naprawdę z punktu widzenia Ministerstwa Finansów, sama liczba obrazująca dynamikę PKB nie jest najważniejsza. Istotniejsza jest struktura tego wzrostu i jak wpływa ona na dochody budżetowe. Jeśli w tym roku dynamika PKB przyspieszy do 3,8 czy nawet 4 proc., to będzie to najprawdopodobniej efektem przyspieszenia inwestycji, co dla dochodów podatkowych ma ograniczone znaczenie.

Mimo to dochody budżetu w tym roku mogą być wyższe od założonych?

Oczywiście wszystko zależy jak będą wyglądały te komponenty gospodarki, które mają największy wpływ na wpływy z podatków i składek, czyli wzrost konsumpcji indywidualnej pod wpływem sytuacji na rynku pracy. Ale w sumie liczymy, że dobra koniunktura będzie pozwalała na pewne przekroczenie planu dochodów na ten rok. Mamy też drugie źródło wzrostu dochodów, czyli poprawę ściągalności podatków. Na razie dochody podatkowe kształtują się całkiem dobrze, choć warto dmuchać na zimne i myśleć o działaniach zapewniających dochody w kolejnych kwartałach i latach.

Dochody z VAT idą świetnie.

Rzeczywiście, te dochody są dobre, ale warto pamiętać, że wpływa na to wiele różnych czynników. Mamy efekt wzrostu gospodarczego, szybszej dynamiki konsumpcji wynikającej z lepszych dochodów ludności, ale też poprawę ściągalności. Jeśli chodzi o ściągalność przypominam, że od 1 stycznia weszła w życie ustawa uszczelniająca podatek VAT, która oprócz sankcji VAT wprowadziła odwrócony VAT w budownictwie. W dalszym ciągu działa też pakiet paliwowy, którego nie było na początku 2016 r., więc jego efekty zawierają się w liczbach porównujących dochody rok do roku. Choć warto pamiętać, że część tych efektów będzie słabnąć w kolejnych kwartałach, sytuacja zdaje się być bezpieczna - ryzyko, że dochody z tego podatku będę mniejsze od założonych jest mniejsze niż prawdopodobieństwo, że przekroczą one pierwotne plany.

Widzi pan jakieś inne ryzyka, niż rynkowe, że deficyt finansów państwa przekroczy założone 2,9 proc. PKB w tym roku?

Sytuacja na rynku pracy jest lepsza od oczekiwanej, w efekcie czego dochody ze składki na ubezpieczenie społeczne napływają do ZUS szybciej niż zakładaliśmy. Wiele wskazuje, że 2,9 proc. PKB jest bezpieczne, choć stale monitorujemy sytuację po stronie wydatkowej. Przykładowo, resort rodziny sygnalizuje, że zapotrzebowanie ze strony programu 500+ może być nieznacznie większe.

To może deficyt będzie nawet mniejszy?

Po stronie dochodów mamy w miarę bezpieczną sytuację, ale musimy mieć ją także po stronie wydatków. Deficyt w wysokości 2,9 proc. PKB był wyliczany przy założeniu niewykonania wydatków przez jednostki budżetowe na poziomie 2015 r., czyli ok. 12 mld zł. Tymczasem po zamknięciu budżetu za 2016 r. okazało się, że tych niewydanych środków było 8 mld zł, o 4 mld zł mniej. Jeśli w tym roku powtórzy się sytuacja z zeszłego roku, tzn. okaże się, że ministerstwa wydają efektywnie swoje środki i tych naturalnych oszczędności jest mniej, to znaczy, że mamy więcej wydatków w stosunku do założeń z ustawy budżetowej.

Czyli trzeba resorty zachęcać do oszczędzania. Na czym, czy tak jak w zeszłym roku na inwestycjach?

Nie przesadzajmy. Deficyt sektora finansów publicznych w 2016 r. wyniósł 2,4 proc. wobec zakładanych przez nas 2,8 proc. PKB, ale tylko połowa tej poprawy wynika z mniejszych wydatków na inwestycje. Druga połowa to suma kilku różnych czynników, takich np. jak stosunkowo dobre wpływy do FUS, czy większe dochody własne jednostek budżetowych.

A co będzie, jeśli uszczelnienie systemu podatkowego jednak nie przyniesie oczekiwanych 10 mld zł, a do tego samorządy wejdą w fazę boomu inwestycyjnego i będą miały duży deficyt?

Oczywiście takie ryzyka nieustannie mobilizują Ministerstwo Finansów do podejmowania wszystkich działań uszczelniających system podatkowy. Widzimy, że pakiet uszczelniający podatek VAT, pakiet paliwowy, zmiany w KAS, czy rozwój kompetencji analitycznych działają i przynoszą efekty w 2017 r., ale też mamy świadomość, że konieczne są kolejne działania, by zapewnić poprawę ściągalności w kolejnych latach. Widzimy też przyspieszenie w wykorzystaniu funduszy unijnych w samorządach, ale też finanse samorządów na ten rok zostały przygotowane w taki sposób, by uwzględniać to przyspieszenie. Poza tym, rosnące wpływy z podatków wspierają też lokalne budżety.

Czy gospodarka będzie też sprzyjać finansom państwa w 2018 r.?

Koniunktura międzynarodowa jest korzystna, a polska gospodarka jest stabilna, ma zdrowe fundamenty, nie ma jakiś istotnych nierównowag wewnętrznych. Rynek pracy stabilnie rozwija się, w dłuższym horyzoncie dynamika płac współpodąża ze wzrostem wydajności, czyli nie ma jakiś negatywnych czynników takich np. jak pogorszenie konkurencyjności cenowej polskiego eksportu.

A brak rąk do pracy, nie jest zagrożeniem dla gospodarki?

Rzeczywiście, te zasoby pracy w jakimś sensie się wyczerpują. Ale warto zauważyć, na co zwracają uwagę ekonomiści, że mamy wciąż utrzymujący się duży rezerwuar zasobów pracujących w rolnictwie, czy sektorach o niskiej produktywności, takich chociażby jak przemysł tekstylny. Widać też wzrost zatrudnienia osób pochodzących z krajów sąsiadujących z Polską, głównie z Ukrainy.

W efekcie obniżki wieku emerytalnego już w IV kw. z rynku pracy może odejść nagle 300 tys. osób. Tymczasem w WPFP zakładacie stały wzrost liczby pracujących w Polsce, o ok. 0,5 proc. rocznie. To bardzo ambitne założenie.

Gospodarka rozwijająca się w tempie powyżej 3 proc. potrzebuje pracowników, mamy więc silny popyt na pracę. Obniżenie wieku emerytalnego wpływa na podaż pracy, a nie na popyt.

Jak to jest, że w 2018 r. zakładacie obniżenie deficytu do 2,5 proc. PKB, podczas gdy wówczas mogą w pełni ujawnić się koszty obniżki wieku - ok. 10 mld zł.?

Proszę pamiętać, że obowiązuje nas reguła wydatkowa. Działa one w taki sposób, że pozwala na wzrost wydatków rzędu 35 mld zł z roku na rok. Chodzi o wydatki całego sektora finansów publicznych – budżetu państwa, samorządów i FUS, NFZ, itp. Oznacza to, że jeśli wydatki FUS rosną z jakiś powodów silniej, np. bo rośnie liczba osób, która przechodzi na emeryturę, to wydatki w innym miejscu nie mogą mocno wzrosnąć.

To gdzie w 2018 r. trzeba będzie ograniczyć wzrost wydatków?

To jak powinien zmienić się poziom wydatków będzie efektem pracy nad budżetem 2018 r.

Rząd przygotowuje mechanizmy, które mają zatrzymać na rynku pracy potencjalnych emerytów. Czy to nie jest trochę przyznanie się, że proste przywrócenie wieku emerytalnego było błędem?

Podczas dyskusji przy obniżeniu wieku emerytalnego dominujące były opinie, że celem tej zmiany jest to, by dać obywatelom wolność wyboru. Ale ten wolny wybór nie oznacza, że nie mamy pewnych preferencji. Zadaniem państwa jest stworzenie takich warunków, by efektywny wiek emerytalnych, czyli faktyczny, a nie ustawowy wiek odchodzenia z rynku pracy, był jak najpóźniejszy. Zarówno z punktu widzenia nauk ekonomicznych, jak i społecznych, lepiej pracować dłużej niż krócej, jeśli pozwala na to zdrowie danej osoby i czuje satysfakcję z pracy. O wartości pracy naucza również Kościół. Niesłuszna jest opinia części polityków czy ekonomistów, że zwiększenie liczby osób pracujących możliwe jest głównie poprzez zmuszenie ludzi do dłuższej aktywności przez ustawowe wydłużenie wieku emerytalnego. Podejście zaś, które jest prezentowane od wyborów w 2015 r. jest zupełnie inne: dobrze jest, jeśli więcej ludzi pracuje, ale trzeba dać obywatelom możliwość podjęcia ten decyzji samodzielnie.

Czyli nie uważacie, że wcześniejsze przechodzenie na emeryturę jest dobre co do zasady?

Dla niektórych osób to kwestia konieczności. Ale dla gospodarki rzeczywiście jest lepiej, by jak najwięcej osób pracowało jak najdłużej. Podobnie dla finansów publicznych.

Czy w perspektywie do 2020 r. znajdzie się w finansach publicznych miejsce na obniżkę stawek VAT i kwotę wolną od podatku w wysokości 8 tys. zł.?

8 tys. zł kwoty wolnej od podatku będzie już od przyszłego roku.

Ale tylko dla osób o dochodach do 8 tys. zł.

To też już jest coś.

W kampanii wyborczej PiS obiecało 8 tys. zł kwoty wolnej dla wszystkich.

Jeśli chodzi o tego typu sprawy fundamentalne, to ważne są tu dwa czynniki – pierwszy to możliwości finansowe, drugi – to decyzja polityczna, na co te środki przeznaczyć. To rząd podejmuje decyzję, czy rosnącą przestrzeń fiskalną w finansach publicznych, wykorzystać na większe wydatki, czy też może na obniżenie obciążeń podatkowych, czy może na stopniowe ograniczanie deficytu. Jeśli zaś chodzi o możliwości finansowe, to zakładamy, że deficyt będzie się zmniejszał do 1,2 proc. w 2020 r., sporo jednak zależy od postępów w zakresie poprawy ściągalności podatków.

To wróćmy do podatków. Zmiany regulacyjne i polityka zwrotów VAT spowodowały takie zamieszanie we wpływach z VAT, że praktycznie trudno jest ocenić, czy udaje się uszczelniać system VAT, czy nie.

Miesięczny wzrost wpływów z VAT jest bardzo duży. Tu warto wspomnieć, że działania Ministerstwa Finansów są co najmniej dwutorowe. Pierwszy kierunek to przeciwdziałanie wyłudzeniom zwrotów VAT. Rocznie zwroty VAT wynoszą ok. 80-90 mld zł, ale to nie tu tkwi największy problem, bo tego typu oszustwa stanowią część problemu. Drugi kierunek działań to ograniczanie jeszcze większej plagi, jakim stało się pomniejszanie podatku należnego. Na tym właśnie najwięcej zarabiają – a państwo traci najwięcej – najsprawniejsze mafie karuzelowe. Końcowe ogniwa w łańcuszku tych karuzel płacą chociaż minimalny podatek, by nie znaleźć się na oku Urzędów Skarbowych jako firma domagająca się zwrotu VAT. By równie efektywnie walczyć z tego typu nadużyciami, potrzebujmy lepszych analiz danych.

Pomóc mógłby centralny rejestr faktur?

Na razie kluczowe jest, by zamknąć prace nad Jednolitym Plikiem Kontrolnym, od 1 stycznia 2018 r. także mikroprzedsiębiorstwa będę zobowiązane do przesyłania informacji w ramach JPK. A że nie warto na przedsiębiorstwa nakładać równolegle dwóch obowiązków sprawozdawczych, centralny rejestr faktur może mieć sens jako pewne rozwinięcie JPK.

Czyli przygotowanie takiego rejestru to kwestia kilku lat?

Centralny rejestr faktur jest dużo bardziej skomplikowanym systemem informatycznym niż JPK. Przede wszystkim w systemie JPK firmy raportują raz na miesiąc ewidencję VAT, do centralnego rejestru codziennie zaś spływałoby tysiące faktur. Pierwszym wyzwaniem byłoby więc zbudowanie wielkiej, sprawnie funkcjonującej bazy danych pozwalającej na przyjęcie informacji o fakturze, a następnie również o korektach. Drugim - przygotowanie tzw. analizatorów, czyli programów, które m.in. będą sprawdzać i porównywać wszystkie faktury, wyciągać wnioski i sygnalizować nieprawidłowości. Następnie mamy kwestię organizacyjną, czyli opracowanie mechanizmów reakcji na sygnały ostrzegawcze płynące z rejestru. Powiedzmy, że analizator przedstawia dziennie 10 tys. alertów. Trzeba tak przygotować strukturę administracji skarbowej, by była w stanie sprawdzić je w ciągu 24 godzin i jednocześnie konieczna jest informacja zwrotna. Centralny rejestr faktur jest więc ogromnym wyzwaniem informatyczno-organizacyjnym. Ale koniecznym, bo JPK jest jak zerwanie nisko wiszących owoców, ale wiemy, że karuzele skracają czas swojego funkcjonowania, by zdążyć przed złożeniem pliku JPK.

Cv

Leszek Skiba jest wiceministrem finansów od listopada 2015 r., odpowiada m.in. za politykę makroekonomiczną oraz dyscyplinę finansów publicznych. Wcześniej pracował m.in. w Instytucie Ekonomicznym NBP (jego specjalizacją była strefa euro) oraz think tanku Instytut Sobieskiego. Jest absolwentem SGH.

W I kwartale gospodarka wyraźnie przyspieszyła. Wpływa to na zmianę prognoz MFjeśli chodzi o dynamikę PKB w całym 2017 r.?

Leszek Skiba: W Wieloletnim Planie Finansowanym Państwa założyliśmy wzrost PKB w tym roku o 3,6 proc. W porównaniu do prognoz innych ośrodków nasza prognoza może być oceniana jako zbyt pesymistyczna, ale tak naprawdę z punktu widzenia Ministerstwa Finansów, sama liczba obrazująca dynamikę PKB nie jest najważniejsza. Istotniejsza jest struktura tego wzrostu i jak wpływa ona na dochody budżetowe. Jeśli w tym roku dynamika PKB przyspieszy do 3,8 czy nawet 4 proc., to będzie to najprawdopodobniej efektem przyspieszenia inwestycji, co dla dochodów podatkowych ma ograniczone znaczenie.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił