Sprzedawca polisy ubezpieczeniowej musi doręczyć kupującemu jej warunki przed zawarciem umowy. Nie wystarczy zapoznanie ubezpieczonego z ogólnymi warunkami ubezpieczenia, a nawet jego podpis, że to nastąpiło – to sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Sprawa ma precedensowe znaczenie, gdyż polisolokaty robią karierę. Wielu ich nabywców liczy na znaczny zysk, a później chętnie by się z nich wycofało. I tu mogą zaczynać się schody.
Ucieczka z polisy
Na takie problemy trafiła Magdalena I., która w spółce zajmującej się doradztwem finansowym, swego rodzaju pośrednika, przystąpiła do umowy ubezpieczenia grupowego, czyli kupiła polisolokatę. Wpłaciła 60 tys. zł opłaty wstępnej, a następnie przez rok w ratach kolejne 20 tys. zł. I wtedy zorientowała się, że lokata nie przyniesie jej zysku, co więcej, nie doręczono jej, przed podpisaniem umowy ogólnych warunków tych polis, regulaminu ani tabeli opłat. A wynikało z nich, że może od umowy odstąpić bez konsekwencji finansowych przez pierwsze pięć dni, a w kolejnych trzech latach po potrąceniu 80 proc. wartości lokaty, która na dzień rozliczenia była warta ok. 10 tys. zł. Z pierwszej wpłaty (60 tys. zł) pośrednik otrzymywał ok. 98 proc. Po zastosowaniu tych rygorów wypłacono jej zaledwie 2 tys. zł.
W tej sytuacji pozwała Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie, które sprzedawało owe polisy, domagając się zapłaty całości wpłaconych składek, czyli 81 tys. zł.
Sąd Okręgowy oddalił powództwo, wskazując, że Magdalena I. nie była stroną umowy, więc nie mogła od niej odstąpić (a to przy odstąpieniu strony umowy zwracają sobie spełnione świadczenia), poza tym nie można się dopatrzyć wprowadzenia Magdaleny I. w błąd, gdyż pracownik pośrednika informował ją o warunkach ubezpieczenia, co potwierdziła podpisem.