Kasety wideo stały się katalizatorem rewolucji politycznej w latach 80. w Rumunii – tak wynika z filmu dokumentalnego „Chuck Norris kontra komunizm”.
W połowie lat 80. ubiegłego wieku Rumunia była krajem oddzielonym od świata nie tylko biedą i granicami, które trudno było pokonać, ale i kompletną nieświadomością życia toczącego się na Zachodzie.
W telewizji został jeden z dwóch kanałów, który nadawał dwie godziny programu dziennie. 20 milionów ludzi odcięto od informacji i utrzymywano w ignorancji.
Z pomocą przyszedł postęp techniczny. Choć odtwarzacz wideo kosztował wówczas tyle, co samochód, a kupić go można było jedynie zagranicą i przywieźć do kraju nielegalnie – pojawili się pierwsi śmiałkowie, którzy pokonali te trudności. Także kasety VHS z filmami pochodziły z przemytu i na ogół były kopiami oryginalnych. Wieść, że ktoś jest szczęśliwym posiadaczem sprzętu roznosiła się lotem błyskawicy. Projekcje były płatne, a widzowie chłonęli każdy kadr.
- Cała nasza wiedza pochodziła z filmów – wspominają ówcześni widzowie. - Domy, moda, samochody, dalekie miasta – to wszystko było jak z Księżyca.
I równie ciekawe jak sama akcja filmów.
„Nielegalne imperialistyczne filmy” były nie tylko erotyczne, ale i sensacyjne, kryminalne, obyczajowe. Widzowie utożsamiali się z bohaterami.
- Każdy chciał mieć nóż Rambo – wspomina jeden z ówczesnych widzów.
Wszystkie filmy czytała jedna lektorka – cala Rumunia znała jej głos, chociaż jej działalność należy nazwać podziemną. Nazywała się Irina Nistor. Każdy film tłumaczyła i czytała za równowartość dwóch tabliczek czekolady z przemytu.
- Głos jak anielski chór – z rozmarzonym uśmiechem wspominają widzowie.
Nie miała nad sobą cenzury – mogła wypowiadać takie słowa jak „ksiądz” czy „śmierdzący komunista”. Ale przekleństwa tłumaczyła eufemistycznie.