Krótka statystyka mówi wszystko: w ciągu zaledwie kilku ostatnich lat aż siedmiu największych chińskich producentów smartfonów weszło do pierwszej 10. światowych graczy tej branży. Jednak, wbrew powszechnej opinii, wcale nie przesądziła o tym lojalność chińskich klientów wobec rodzimych marek. Decydującą rolę odegrało co innego. Firmy, które odniosły największy sukces, odeszły od produkowania tańszych kopii popularnych urządzeń i stanęły w szranki z największymi graczami tej branży – a ich ambicje rosną w miarę osiąganych sukcesów.
Dzisiaj telefony produkowane przez Huawei, Oppo czy Vivo wypadają bardzo dobrze w porównaniu nawet z takimi urządzeniami jak iPhone'y Apple'a czy Galaxy Samsunga – i razem stanowią 40 proc. globalnego rynku smartfonów w kategorii cenowej od 500 dol. wzwyż (w której dominują wspomniani giganci z USA i Korei). Wiceprezes Oppo, Allen Wu, przekonuje, że jego firma skupia się na produktach, które wyróżniają się niezwykłą jakością – i ma jasny cel, aby trzymać się jak najdalej od najtańszego krańca segmentu.
Jak twierdzi Jessie Ding, analityk z szanghajskiej firmy Canalys, zajmującej się badaniami rynku, średnia detaliczna cena urządzeń oferowanych przez wspomniane trzy chińskie marki przekroczyła 300 dol. – Ludzie poszukują lepszych jakościowo telefonów – uważa. – Ważniejsza od niskiej ceny jest dla nich jest jakość urządzenia oraz poziom obsługi – dodaje. Tę tezę ilustruje też przypadek pekińskiej firmy Xiaomi. W 2014 i 2015 r. zwróciła ona uwagę świata, oferując niedrogie smartfony, których średnia cena wynosi zaledwie ok. 180 dol. – ale wygląda na to, że obecnie powoli traci popularność.
Chińscy producenci telefonów dodatkowo mogą cieszyć się z ugody, którą chiński rząd podpisał w 2015 r. z amerykańskim producentem mikroprocesorów – Qualcommem. Spółka z San Diego zaakceptowała 975 mln dol. kary, nałożonej przez chińskie władze za działania monopolistyczne. Zgodziła się również obniżyć opłaty licencyjne, którymi obciąża chińskie firmy za procesory wykorzystywane w ich urządzeniach mobilnych. Obecnie za podstawę tych opłat przyjęto poziom 65 proc. wielkości sprzedaży danego telefonu w kraju (a nie całą sprzedaż, jak wcześniej).
– Chiński rząd dał rodzimym producentom urządzeń mobilnych niezwykły prezent. Mają teraz większe szanse w walce z urządzeniami od Apple czy Samsunga – twierdzi Erick Robinson, radca patentowy na region Azji i Pacyfiku z londyńskiej firmy konsultingowej Rouse. Robinson, który niegdyś w Qualcomm był dyrektorem ds. patentowych dla rynków azjatyckich, latem zamienił swojego Galaxy Note 4 od Samsunga na Vivo.