Prezes Azotów żąda od posłów przeprosin za... pytania

Prezes Grupy Azoty Wojciech Wardacki domaga się przeprosin od posłów Platformy Obywatelskiej, którzy ponad 3 miesiące temu wysłali interpelację, pytając premiera o działania - albo raczej brak - zarządu chemicznej spółki. Chodzi o kontrowersyjną inwestycję firmy w Afryce. Prezes Wardacki chce, by posłowie przeprosili z trybuny sejmowej za pytania zawarte w interpelacji, które rzekomo zawierają insynuacje - informuje onet.pl.

Aktualizacja: 08.01.2019 20:58 Publikacja: 08.01.2019 20:51

Prezes Azotów żąda od posłów przeprosin za... pytania

O szefie Grupy Azoty, jednej z największych spółek Skarbu Państwa, zrobiło się głośno tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wówczas "Fakt" opisał relacje, jakie mają panować pomiędzy prezesem Wojciechem Wardackim a jego asystentką. Według dziennikarzy gazety prezes de facto dzieli się władzą ze swoją podwładną. Rozmówcy gazety twierdzili też, że prezesa i asystentkę łączą zażyłe, prywatne relacje. Firma wszystkiemu zaprzeczyła. Tymczasem kilka dni temu Agnieszka Sorbnicka-Krasinkiewicz objęła stworzone specjalnie dla niej stanowisko z pensją mającą wynosić ok. 30 tysięcy złotych miesięcznie (Grupa Azoty nie potwierdza informacji o wysokości zarobków).

Senegalska afera Azotów: projekt upadł przez Polaków

Wokół Wojciecha Wardackiego atmosfera gęstnieje od kilku miesięcy - pryzpomina onet.pl. Pod koniec września trójka zachodniopomorskich posłów PO, Stanisław Gawłowski, Arkadiusz Marchewka i Norbert Obrycki, złożyła interpelację poselską, której adresatem był szef rządu, ale pytania dotyczyły działań szefa Azotów. Konkretnie inwestycji Zakładów Chemicznych Police (wchodzących w skład Grupy Azoty) w Afryce.

W czerwcu 2017 roku CBA zatrzymało prezesów i menedżerów polickich zakładów z czasów PO. Akcja Biura była wynikiem śledztwa, którego początek dały donosy obecnych władz firmy. Zarząd z nadania PiS zarzucił poprzednikom działanie na szkodę zakładów poprzez kupno w 2013 r. za 29 milionów dolarów większościowego pakietu akcji spółki AFRIG w Senegalu, która miała się zajmować wydobyciem fosforytów używanych do produkcji nawozów (czyli tego, czym zajmują się polickie zakłady).

Sędziowie, którzy rozpatrywali wnioski o areszt dla byłych włodarzy firmy, uznali, że zarzuty opierają się na słabych dowodach i wypuścili podejrzanych na wolność (gdańska prokuratura wszczęła śledztwo ws. decyzji sądu, jednak postępowanie umorzono).

Obecne szefostwo Azotów konsekwentnie uznawało jednak afrykańską inwestycję za błąd, przekonując, że za ciężkie pieniądze kupiono de facto dziurę w ziemi. Tymczasem niedawno sąd w Dakarze odrzucił wniosek "Polic" o upadłość spółki AFRIG. W uzasadnieniu senegalski sędzia stwierdził, że spółka cały czas ma potencjał i nie ma powodów, by upadła.

Między innymi tego dotyczyły pytania posłów PO, które pod koniec września zamieścili w interpelacji do premiera. Gawłowski, Marchewka i Obrycki sugerują w niej, że obecny zarząd Azotów nie kiwnął palcem, by AFRIG rozpoczęła jakiekolwiek wydobycie: "Dlaczego prezes zarządu „GA Police” Wojciech Wardacki (...) wraz z pozostałymi członkami zarządu (...) nie podjęli żadnych działań, które miałyby na celu uzyskanie pozwolenia przez spółkę „Afrig” na eksploatację złóż fosforytów na terenie Kebemer w Senegalu, mimo informacji o potwierdzonych zasobach złóż o szacowanej wielkości między 70-100 mln ton i szacowanej wartości ok. 400 mln USD?" - czytamy w interpelacji.

A to tylko jedno z pytań. Oto kolejne: "Czy prawdą jest, że „GA Police” kupowała, bądź w dalszym ciągu kupuje fosforyty z Senegalu od innych firm handlowych (Ameropa), z pominięciem swojej własnej spółki „Afrig”, tym samym działając jak konkurencja wobec swojej własnej spółki córki?". Pytań jest w sumie 6.

Prezes Wojciech Wardacki postanowił wytoczyć ciężkie działa. Zatrudnił bydgoską kancelarię prawną, która wysłała do posłów pisma (jedno z nich prezentujemy poniżej) z wezwaniem do wygłoszenia bądź wysłania oświadczenia poselskiego, w którym parlamentarzyści przeproszą za "insynuacje", jakie pojawiły się w interpelacji. Jednocześnie mec. Maciej Marzec stwierdza, że posłowie powołali się na "zupełnie nieprawdziwe okoliczności". Kancelaria informuje też w piśmie, że jeśli przeprosiny nie nastąpią, sprawa trafi do sądu.

O szefie Grupy Azoty, jednej z największych spółek Skarbu Państwa, zrobiło się głośno tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wówczas "Fakt" opisał relacje, jakie mają panować pomiędzy prezesem Wojciechem Wardackim a jego asystentką. Według dziennikarzy gazety prezes de facto dzieli się władzą ze swoją podwładną. Rozmówcy gazety twierdzili też, że prezesa i asystentkę łączą zażyłe, prywatne relacje. Firma wszystkiemu zaprzeczyła. Tymczasem kilka dni temu Agnieszka Sorbnicka-Krasinkiewicz objęła stworzone specjalnie dla niej stanowisko z pensją mającą wynosić ok. 30 tysięcy złotych miesięcznie (Grupa Azoty nie potwierdza informacji o wysokości zarobków).

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika