Dwa mistrzowskie tytuły w F1 hiszpańskiego kierowcy zdążyły już pokryć się grubą warstwą kurzu. W tym roku minie 12 lat od zwycięskiej batalii z Michaelem Schumacherem w sezonie 2006.
Rok wcześniej w zaciętej walce Alonso pokonał Kimiego Raikkonena, zostając najmłodszym wówczas czempionem w historii Formuły 1. Gdy w 2003 roku zwyciężał w Grand Prix Węgier, również dokonał tego jako najmłodszy zawodnik.
Zwykła rodzina
Od tamtej pory rywale – Sebastian Vettel czy Lewis Hamilton – przyćmili jego dorobek, mimo to Alonso uznawany jest za jednego z najwybitniejszych kierowców nie tylko swojej generacji. Statystyki nie oddają skali jego talentu i umiejętności – a te przydały mu się bardzo, bo na wyścigowe szczyty dostał się właściwie znikąd.
Chociaż Grand Prix Formuły 1 organizowano tam już w latach 50., Hiszpania pozostawała raczej na uboczu wyścigowego świata. Rządziła piłka nożna, a jeśli chodzi o maszyny z silnikami, nic nie mogło równać się z motocyklami. Gdy Alonso rozpoczynał marsz na wyścigowe szczyty, na kartach historii F1 Hiszpanów praktycznie nie było.
Dziś to właściwie nie do pomyślenia, ale rodzina Alonso nie miała ani wielkich wyścigowych tradycji, ani fortuny. Mama pracowała w supermarkecie, ojciec w fabryce materiałów wybuchowych – dla zabawy ścigał się gokartami i postanowił tą pasją zarazić... córkę. Jednak Lorena, starsza o pięć lat od Fernando, w ogóle nie była zainteresowana warczącą maszyną. Przejął ją zatem trzyletni wówczas syn.