Okolice jego rodzinnego Ustronia kojarzą się raczej ze sportami zimowymi, ale górskie drogi to także wymarzony teren dla rajdowców. Kajetan miał dziesięć lat, gdy ojciec zabrał go na Rajd Wisły. Kolorowe maszyny zrobiły wrażenie na chłopaku. Wyobraźnię pobudzał także garażowany kilkaset metrów od bloku poczciwy maluch państwa Kajetanowiczów. Do przywilejów małego Kajetana należało wyjeżdżanie nim z garażu przed weekendowymi wyprawami do babci.
Dorosły Kajetanowicz nie ukrywa, że za młodu był łobuziakiem. Palenie, picie, wagary, nieciekawe towarzystwo, szkoła tylko po to, by uniknąć wojska – typowe życie blokowiska. Samochody szybko stały się odskocznią. Zanim zrobił prawo jazdy, miał już malucha i trabanta. Pierwszą rajdówką był „maluch". Tata mechanik pomógł przygotować auto i załatwił sponsora na oszałamiającą kwotę 400 złotych, ale jazda skończyła się szybko: czterokrotnym koziołkowaniem przy „setce" na liczniku. Odbudowa trwała kilka miesięcy, a lekcja pokory z debiutu została zapamiętana na całe życie.
Starty maluchem przy ograniczonym budżecie ze świadomością, że kolejny wypadek może na długo przerwać karierę, nauczyły Kajetanowicza rozwagi, ale nie przytłumiły szybkości. Fiat 126p z młodzieńcem za kierownicą zostawiał z tyłu większe i szybsze maszyny. Przy okazji trzeba też było poznać podstawy techniki: idealnym miejscem do rozkładania silnika stało się domowe łóżko.
Coraz większe sukcesy utwierdzały Kajetanowicza w przekonaniu, że warto pielęgnować tę pasję i zrobić z niej sposób na życie. Dorywcze zajęcia w postaci koszenia trawników czy sprzedawania czajników miały służyć jedynie wyjściu z kryzysowych sytuacji, a wszystkie działania podporządkowano rozwijającej się karierze. Maluch poszedł w odstawkę, pojawiły się kolejne maszyny: fiaty, peugeoty, wreszcie rajdówki z napędem na cztery koła.
Rodzice nie byli milionerami, wspierali dobrym słowem, tata pomagał w kwestiach mechanicznych, ale funduszy na drogi sport trzeba było szukać. Dopiero po zdobyciu czterech z rzędu tytułów mistrza Polski, w latach 2010–2013, Kajetanowicz rozpoczął regularne starty za granicą. Na kolejne sukcesy nie czekał długo. Już w sezonie 2015 zdobył mistrzostwo Europy, powtarzając sukcesy Krzysztofa Hołowczyca z lat 90. oraz Sobiesława Zasady z lat 60. Przez dwa kolejne sezony skutecznie bronił tytułu, zostając pierwszym kierowcą, który przez trzy lata był niepokonany w ME.