Żużlowiec był kontrolowany w czasie drugiego finałowego meczu PGE Ekstraligi między Spartą a Fogo Unią Leszno 22 września zeszłego roku. „W protokole z kontroli sam przyznał się do przyjęcia infuzji dożylnej kilkukrotnie większej niż dopuszczalne normy (około 500 ml przy limicie 100 ml) i dokładnie określił, że dokonał tego na cztery dni przed meczem” - podaje „Przegląd Sportowy”.

Według gazety Maksym Drabik przez pierwsze tygodnie po badaniu nie odpowiadał na korespondencję, kierowaną do niego przez polską agencję antydopingową POLADA. Zareagować miał dopiero po tym, gdy postawiono mu zarzuty. 22-letni żużlowiec ma 14 dni na ustosunkowanie się do pisma z zarzutami i wyjaśnienie swojego postępowania.

Drabik był kontrolowany 12 dni przed ostatnimi zawodami z cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Polski zawodnik wywalczył w nich złoto. W przypadku orzeczenia dyskwalifikacji, medal będzie musiał zwrócić - trafiłby on zresztą do innego Polaka - Bartosza Smektały.

Swoje oświadczenie w sprawie wystosował klub Drabika - WTS Sparta Wrocław. W komunikacie podkreślono, że „w organizmie zawodnika nie wykryto żadnych niedozwolonych substancji” a „POLADA nie zawiesiła zawodnika, poprosiła jedynie o dodatkowe wyjaśnienia, w związku z oświadczeniem zawodnika złożonym podczas kontroli antydopingowej o przyjęciu na kilka dni przed zawodami substancji nawadniających organizm”.

„Działanie to zostało zaordynowane przez klubowego lekarza i było podyktowane stanem zdrowia żużlowca. Deklarujemy pełną współpracę z POLADA w celu jak najszybszego zakończenia  postępowania” - dodała Sparta.