Co dalej z Trybunałem Konstytucyjnym

Spór o wybór pięciu sędziów Trybunału ujawnił jeszcze poważniejszy – o pojmowanie polskiej demokracji, granice władzy wybieranej w wyborach.

Aktualizacja: 16.12.2015 16:25 Publikacja: 16.12.2015 15:20

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

dr Ryszard Balicki, Uniwersytet Wrocławski

Spór o Trybunał czy o demokrację?

Spór wokół Trybunału dotyczy zagadnienia dużo poważniejszego niż wybór kilku sędziów, mianowicie pojmowania polskiej demokracji. W Trybunale zogniskowały się jedynie emocje uczestników konfliktu.

Demokracja współczesna (liberalna, konstytucyjna) budzi żywe emocje. Jest bowiem modelem trudnym. Wymagającym nie tylko dużego zaangażowania sił politycznych, ale przede wszystkim ugruntowanej kultury politycznej, a więc i prawnej. Dzisiejsza demokracja nie może być pojmowana wyłącznie jako klasyczna demokracja elektoralna. Możliwość podejmowania decyzji – a więc władza – jest w rękach większości, jednak ta naturalna konsekwencja systemu może też rodzić poważne niebezpieczeństwo. Już od czasów pierwszych dzieł Platona i Arystotelesa zauważalna była obawa przed degeneracją demokracji, przed przekształceniem się „rządów ludu" w „rządy motłochu", w rządy, które nie będą zważać na dobro wspólne. Zwycięstwo w wyborach daje prawo do rządzenia, ale nie daje absolutnego prawa do decydowania o wszystkim i wszystkich. Współczesna demokracja musi bowiem zakładać poszanowanie prawa i przyjętych procedur. Dlatego ofiarą obecnego konfliktu padł Trybunał Konstytucyjny. Stojąc na straży poszanowania konstytucji, w oczach wielu stał się strażnikiem złej przeszłości.

Co zrobić?

To jednak nie znaczy, że konstytucyjne, a zwłaszcza ustawowe uregulowanie funkcjonowania Trybunału nie wymaga zmian. Szczególnie ważne wydają się dwie kwestie.

Pierwsza to zgłaszanie kandydatów. W szczególności warto wrócić do zgłaszanych propozycji swoistej preselekcji kandydatów. Ostatecznie sędziów wybiorą posłowie, ale kandydatów powinny móc zgłaszać wyłącznie środowiska prawnicze: zgromadzenia ogólne SN i NSA, uniwersyteckie wydziały prawa i korporacje prawnicze.

Druga istotna kwestia to wykonywanie wyroków TK, tego jednak nie da się zadekretować...

prof. Andrzej Bałaban, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Szczecińskiego

Należy ograniczyć zapędy Trybunału

Propozycje reformy Trybunału powinny być oparte na ocenie zgodności jego działań z wzorcem konstytucyjnym, w wersji litery, ale i ducha konstytucji. W ostatnim czasie Trybunał wyznacza coraz bardziej odległe terminy rozpraw w sprawach ważnych, a po stwierdzeniu sprzeczności z konstytucją aktu coraz częściej odracza jego uchylenie. Obowiązują więc przez wiele lat, a odroczenie wyroku to niemożność wznawiania postępowań sądowych i administracyjnych i niemożność ubiegania się o odszkodowania. Bezkarny i demoralizowany przez Trybunał ustawodawca nie kwapi się też latami do wypełniania luk w systemie prawa, powstałych po uchyleniach.

Innym sposobem obchodzenia konstytucji jest wyłączanie stosowania jej wartości z powodu nieistniejącej w konstytucji „zasady równowagi budżetowej", co jest kolejną zachętą do bezkarności ustawodawcy (im większą wywoła szkodę, tym większa potrzeba zapewnienia „równowagi budżetowej"). Jeśli Trybunał jest apolityczny, niezależny i kompetentny (choć ja mam inną ocenę), to te zasady będzie dalej stosował do Sejmu w nowym składzie, co oznacza znaczną bezkarność nowego ustawodawcy w ewentualnym łamaniu konstytucji. Jeśli je zmieni i zacznie w krótkich (kilkutygodniowych) terminach orzekać na innych zasadach, straci wiarygodność prawną z powodu stosowania politycznej dyskryminacji.

Co zmienić? Trybunał, jak inne organy państwa, działa „na podstawie i w granicach prawa". Dotychczas krytykowano, głównie ustami Sądu Najwyższego, jego zapędy wykładnicze w postaci wyroków interpretacyjnych. Teraz pojawiło się zawłaszczanie kompetencji w postaci zabezpieczeń wniosku posłów PO czy zapowiedziana kontrola decyzji Sejmu w sprawach indywidualnych wyborów. Taki kierunek aktywności popierającej wnioski upadłego układu politycznego zmierza wyraźnie w kierunku blokady działania państwa. Może się zatem ziścić wizja Kornela Morawieckiego odwołania się do woli narodu wyrażonej w referendum i likwidacji Trybunału w obecnym kształcie.

prof. Bogusław Banaszak, Uniwersytet Zielonogórski

Reformę należy zacząć od konstytucji

Zakres zmian regulacji dotyczącej Trybunału powinien obejmować normy konstytucyjne i ustawowe. Najpierw ustrojodawca powinien wprowadzić rozwiązania reformujące konstrukcje konstytucyjne, aby ustawodawca mógł nadać im odpowiednią treść. Zaczynanie procesu zmian od rozwiązań ustawy o TK byłoby działaniem prowizorycznym skazanym na fragmentaryzację regulacji. Pilnego rozwiązania wymagają sytuacje konfliktowe, w których najwyższe organy władzy sądowniczej zajmują przeciwstawne stanowiska, np. tzw. wyroki interpretacyjne. Wprowadza to stan niepewności szkodliwy dla funkcjonowania państwa i wywiera negatywny wpływ na kulturę prawną w Rzeczypospolitej.

W nauce prawa i orzecznictwie sądowym istnieje spór o czasowy zakres obowiązywania orzeczeń TK. Kontrowersje budzi przewidziana w art. 190 ust. 3 konstytucji możliwość odraczania utraty mocy obowiązującej aktu prawnego uznanego za niekonstytucyjny i jego obowiązywanie po ogłoszeniu orzeczenia TK. To rozwiązanie, rzadkie w państwach demokratycznych, spycha na drugi plan zasadę najwyższej mocy prawnej konstytucji (art. 8 ust. 1). Ustrojodawca powinien z niego zrezygnować.

Co zmienić?

Problemy dotyczą tzw. wyroków zakresowych. Niektóre przybierają postać tzw. wyroków interpretacyjnych. Na tle art. 190 ust. 1 konstytucji można uznać je za wyjście poza zakres przyznanych mu kompetencji. Składy orzekające Sądu Najwyższego, zwłaszcza w nowszych rozstrzygnięciach, nie akceptują wyroków interpretacyjnych TK. W tej sytuacji konieczne jest rozstrzygnięcie przez ustrojodawcę lub ustawodawcę kwestii wyroków interpretacyjnych.

Z drugiej strony należy rozszerzyć zakres przedmiotowy skargi konstytucyjnej na możliwości ochrony za pomocą skargi przed bezczynnością organów władzy i przed niezgodnymi z konstytucją wyrokami sądowymi, decyzjami administracyjnymi itp.

Brakuje też rozstrzygnięcia, który organ odpowiada za wykonanie orzeczeń TK.

prof. Genowefa Grabowska, dziekan Wyższej Szkoły Menedżerskiej

Rozwiązanie kryzysu leży w rękach polityków

Rozwiązanie kryzysu związanego z Trybunałem leży w rękach tych, którzy tego piwa nawarzyli, czyli polityków. Na gruncie prawa będzie to bardzo trudne, tym bardziej że pojawiły się poważne trudności w jednoznacznej interpretacji obowiązującego prawa, co prowadzi do konieczności zmian głównie w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym.

Co zmienić?

Proces wyboru sędziów powinien być „bliżej obywatela". Należy więc poszerzyć grono uprawnionych do zgłaszania kandydatów na sędziów TK o opiniotwórcze środowiska zawodowe, np. wyższe uczelnie, korporacje prawnicze. Zgłaszanie wyłącznie przez prezydium Sejmu i grupę 50 posłów (wszak są emanacją partii politycznych) prowadzi już na starcie do upolitycznienia Trybunału, co w praktyce rzutuje na bezstronność i niezależność sędziów. To trzeba zmienić, powiązać ich wybór także ze społeczeństwem obywatelskim, chociażby wprowadzając obowiązkowe wysłuchania publiczne kandydatów na sędziów.

Zmiany i uszczegółowienia wymagają też niejednoznaczne przepisy określające początek mandatu sędziego. Trzeba przeciąć spory i wyraźnie zapisać w ustawie, że objęcie funkcji sędziego TK wymaga łącznego spełnienia dwu przesłanek: wyboru przez Sejm i złożenia ślubowania przed prezydentem.

Kadencyjność na stanowiskach kierowniczych powinna być oczywista. Sześcioletniej kadencji podlegają np. prezesi: Sądu Najwyższego i NSA; prezesi Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości UE są powoływani na trzy lata. Pełnienie funkcji kierowniczej w TK przez jedną osobę – a w skrajnym przypadku może „prezesować" nawet dziewięć lat – hierarchizuje wewnętrznie Trybunał, blokuje personalnie tę instytucję, bo wyklucza organizacyjną rotację pożądaną w tak niewielkim, 15-osobowym środowisku. Prawo nie przewiduje odwołania sędziów z tych funkcji, wyjąwszy postępowanie dyscyplinarne, które należałoby przejrzeć pod kątem sprawności, gdyż sędziowie odpowiadają dyscyplinarnie za naruszenie prawa, uchybienie godności sędziego i zachowania rzutujące na ich bezstronność.

prof. Ireneusz C. Kamiński, Instytut Nauk Prawnych PAN, sędzia ad hoc w ETPCz

Reforma potrzebuje szerokiego poparcia

Praktyczne zadanie na dzisiaj to wyjście z pata konstytucyjnego. Trybunał może badać akty normatywne, ale już nie uchwały Sejmu w sprawie wyboru poszczególnych osób na sędziów Trybunału. Obok 12 „niekontrowersyjnych" sędziów TK mamy trzech nominatów październikowych i tyluż grudniowych. Razem 18, a konstytucja mówi o 15 sędziach. Rozwiązaniem mogłoby być zwiększenie liczby sędziów TK do 19. To wymagałoby jednak zmiany konstytucji większością 2/3 posłów.

Być może dla dobra Rzeczypospolitej taką zgodę, nieograniczoną do „małego POPiS-u", ale obejmującą pełne spektrum polityczne Sejmu, udałoby się ukuć. Szkicowany scenariusz nie może zakładać zakończenia kadencji obecnych sędziów.

Co można zrobić?

Nowelę konstytucyjną należałoby połączyć z nową ustawą o TK, przyjętą z możliwie najszerszym poparciem parlamentu. Ustawa mogłaby poszerzać uprawnienia TK, by mógł on – jak w Niemczech – kontrolować w następstwie skargi konstytucyjnej nie tylko przepisy prawa, ale i ich odczytanie przez organy administracji i sądy. Nierzadko „konstytucyjny zgrzyt" rodzi nie samo prawo. Po zmianie skargę konstytucyjną mógłby więc wnieść piekarz, który oddając nieodpłatnie chleb na cele dobroczynne, zostaje objęty obowiązkiem podatkowym.

Naprawy wymaga też proces nominowania nowych sędziów TK. Warto pomyśleć o stworzeniu procedury selekcyjnej. Mogłaby ona polegać – tak jak dzieje się przed wyborem sędziów EPTCz – na powołaniu specjalnej komisji oceniającej kandydatów i przedstawiającej rekomendacje. Kandydaci na sędziów nie znaleźli w październiku czasu na udział w tzw. społecznym monitoringu organizowanym od 2006 r. m.in. przez Helsińską Fundację. Wcześniej nominaci akceptowali tę formę obywatelskiej weryfikacji, tworząc dobry w demokracji obyczaj. Nowa ustawa o TK powinna czytelnie określić sposób selekcji i oceny kandydatów na sędziów TK. Udział w społecznych monitoringu niech pozostanie materią zarezerwowaną dla zwyczaju.

prof. Jan Majchrowski, Uniwersytet Warszawski, były doradca prezesa TK

Sędziowie nie mogą angażować się politycznie

Kryzys wokół i z udziałem Trybunału rozpoczął się wraz z wyborem przez większość sejmową poprzedniej kadencji „ponadnormatywnej" liczby sędziów. A zatem od początku nie chodziło o samą literę ustawy o TK, bardziej o właściwą kulturę polityczno-prawną. Tej nie da się zadekretować i żadne zmiany ustawy tu nie pomogą.

Kryzys miał także od początku wymiar polityczny: sędziowie TK nigdy nie są pozbawieni światopoglądów i przekonań politycznych. To właśnie przesądza o ich wyborze przez Sejm. Jest to słuszna zasada, gdyż w ten sposób ogromna władza Trybunału znajduje swe umocowanie w woli narodu. Istotne jest jednak, by osobowy skład TK był w jakimś stopniu odbiciem pluralizmu w społeczeństwie, a jednocześnie by sędziowie prezentowali najwyższy poziom wiedzy prawniczej przydatnej do orzekania w Trybunale, potwierdzony np. tytułami naukowymi lub wieloletnią praktyką, ale by posiadali zarazem horyzonty pozwalające na głębszą refleksję o państwie i prawie.

Co zmienić?

Wskazane jest, by ustawa bardziej konkretnie określała te wymagania, kwalifikacje. Niedopuszczalne jest także, by sędziowie – także w stanie spoczynku – angażowali się politycznie, np. publicznymi wypowiedziami, które niczym nie różnią się od wypowiedzi partyjnych działaczy. Grożąca z tego tytułu odpowiedzialność dyscyplinarna sędziego TK jest obecnie fikcją, bo odpowiadałby on przed kilkorgiem własnych kolegów. Najwłaściwszą formą wypowiedzi sędziego TK powinien być podpisywany przezeń wyrok.

Powoływanie sędziów TK wprost z ław ministerialnych lub poselskich też może się mścić. Polityk przebrany za sędziego pozostaje bowiem politykiem, folgując swej prawdziwej naturze. Widzimy przykłady, że gdy przechodzi w wygodny stan spoczynku: do końca życia pobiera pensję, lecz już nie orzeka, to uporczywie występuje w telewizji.

Szczegółowej regulacji ustawowej wymaga kwestia określania składu orzekającego w danej sprawie i wyznaczania sędziego sprawozdawcy. Nie należy zostawiać jej dyskrecjonalnej władzy prezesa TK.

prof. Tomasz Pietrzykowski, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego

Sejmowi i rządowi nie wszystko wolno

Poważnie traktowane sądownictwo konstytucyjne musi się opierać na założeniu, że władzy ustawodawczej i wykonawczej nie wszystko wolno, nawet jeśli popiera je większość wyborców. Choć więc aktualnie atmosfera polskiego życia publicznego nie sprzyja spokojnej refleksji nad docelowym kształtem kontroli konstytucyjności prawa, to obecne wydarzenia nasuwają pewne istotne dla niej wnioski. Przede wszystkim wykluczyć należy ewentualne propozycje zmierzające do zastąpienia sądu konstytucyjnego organem o charakterze nie tyle sądowym, ile politycznym czy wręcz parlamentarnym. Rozwiązania takie są znane i praktykowane w części państw, nie odpowiadają jednak naszej kulturze prawnej i w naszych warunkach prowadziłyby wprost do instrumentalizacji i marginalizacji konstytucji. Do tego dopuścić nie wolno.

Co można zrobić?

Uważam, że potrzebny jest powrót do dyskusji nad zmianami w sposobie wyłaniania kandydatów na sędziów TK. Wskazywać ich powinny podmioty niezaangażowane w rywalizację polityczną: instytucje sądowe, akademickie czy samorządy zawodów prawniczych itp. Pożądane i możliwe bez zmiany konstytucji byłoby także przyjęcie rozwiązań eliminujących z możliwości kandydowania do TK osób zaangażowanych w bieżącą politykę. Nie do zaakceptowania jest wybór do TK parlamentarzystów lub osób zajmujących stanowiska polityczne w administracji rządowej. Nie chodzi oczywiście o całkowite ich wykluczenie, raczej jakiś okres karencji, przynajmniej przekraczający długość jednej kadencji parlamentu. Takie propozycje były dotąd dość solidarnie odrzucane przez środowiska polityczne, z jednej strony narzekające na upolitycznienie sądu konstytucyjnego, a z drugiej liczące na jego polityczne wykorzystanie. Widać także wyraźnie, że potrzebne jest pewne uściślenie przepisów o skutkach prawnych wyroku TK względem zdarzeń zaszłych na podstawie niekonstytucyjnych przepisów. Trzeba jednak pamiętać, że żadne rozwiązania prawne nie będą idealne, a jakiekolwiek reformy nie zastąpią kultury politycznej i nie wyeliminują zagrożeń wynikających z jej niedostatków.

dr Ryszard Piotrowski, Uniwersytet Warszawski

Trybunał poza zasięgiem partii rządzącej

Udział sądów konstytucyjnych w definiowaniu demokratycznego państwa prawnego – w złożonym procesie dialogu, w którym uczestniczą także politycy obok organizacji pozarządowych i prawników – jest podstawą współczesnego ustroju demokratycznego. Politycy kwestionują prawo sędziów do ustalania znaczenia konstytucji, uznając, że skład Trybunału jest nieadekwatny do wyniku ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Takie było jednak założenie modelu przyjętego w ustawie zasadniczej – chodziło właśnie o to, by Trybunał nie odzwierciedlał wyniku wyborów. Jeżeli władza ustawodawcza i wykonawcza są w sferze wpływów tej samej partii politycznej, to pluralizmowi i demokracji rozumianej jako ograniczenie władzy przez prawa człowieka sprzyja sytuacja, w której Trybunał pozostaje (może przez pewien czas) poza zasięgiem partii rządzącej. Obywatele wybierają parlament i głowę państwa, ale nie Trybunał, co może zapobiec negatywnym konsekwencjom rządów większości, które mogłyby się ujawnić, gdyby prawa przez nią stanowione nie podlegały ocenie niezależnej od tej większości.

Skoro jednak wszystko wskazuje, że zostaną podjęte prace nad ustawą o Trybunale Konstytucyjnym, to w ramach konstytucji można rozważyć:

– Określenie w ustawie reguł preselekcji kandydatów przedstawianych Sejmowi: wprowadzenie zasady, że Sejm wybiera sędziów większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, a jeśli np. w ciągu trzech miesięcy nie dochodzi do wyboru, dokonuje go Trybunał. – Zgłaszanie kandydatów na sędziów przez grupę posłów lub senatorów, prezydenta, Krajową Radę Sądownictwa, i składanie ślubowania sędziego Trybunału wobec narodu na ręce prezesa TK lub wiceprezesa.

Zmiany konstytucji wymagałoby natomiast ustalenie, że: prezesa TK wybierają sędziowie na trzyletnią kadencję, która nie może być powtarzana; Trybunał ogłasza niezwłocznie orzeczenia we własnym organie urzędowym; jego sędziów wybiera Krajowa Rada Sądownictwa, by zmniejszyć ryzyko wpływów politycznych na Trybunał i ograniczyć konflikty na tym tle.

dr Ryszard Balicki, Uniwersytet Wrocławski

Spór o Trybunał czy o demokrację?

Pozostało 100% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów