W jednym sądzie, nawet w tym samym wydziale czy pokoju, sędziowie zostają nierówno losowani. Jeden dostaje kilkanaście spraw, a inny przez dwa, trzy miesiące żadnej. – To absurd – twierdzą. – System jest udoskonalany – zapewnia Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednak algorytm, według którego składy są wyłaniane, pozostaje tajny. A co miesiąc tylko w pionie karnym losuje się kilka tysięcy spraw.
Miało być sprawiedliwie
Sędzia Barbara Piwnik sama doświadczyła takiej „niesprawiedliwości".
– Na osiem spraw, które jednego dnia trafiły do mojego wydziału, wylosowałam sześć – mówi „Rz".
Na tym nie koniec. Przydzielono jej do rozpoznania 17 wniosków o przedłużenie tymczasowego aresztu. Na ich rozpoznanie ma półtora tygodnia.
– Takie sytuacje utrudniają planowanie terminów rozpraw z większym wyprzedzeniem. Bo kiedy nagle muszę zaplanować pilne posiedzenia, robi się problem – uważa sędzia. I dodaje, że przecież sędzia musi brać pod uwagę nie tylko własne obłożenie, ale i dostęp do sali rozpraw czy możliwość zapewnienia konwoju.