Pracownicy sądów rozpoczęli protest, jak ustalili kilka tygodni temu. Część nie poszła do pracy, lecz na L4. Protest ma potrwać do 21 grudnia. Sędziowie twierdzą, że faktyczny problem pojawi się za dwa, trzy dni. Szczególnie w mniejszych sądach, gdzie nie można przenosić pracowników między wydziałami. Chorobowa absencja dotknęła też tych największych. W jednym z praskich sądów rejonowych do pracy nie przyszło 97 osób.
Gmach zamknięty
Inny przykład? Sąd Rejonowy w Sulęcinie odwołał wszystkie rozprawy zaplanowane na 10 grudnia. Zamknięte zostały też Biuro Obsługi Interesantów, wydziały: cywilny, karny, rodzinny i nieletnich oraz ksiąg wieczystych. Na mniejszą skalę problemy odnotowano też w Sądzie Rejonowym w Stargardzie Szczecińskim. Tu sprawy nie spadły z wokandy, bo udało się przesunąć pracowników – mówi „Rzeczpospolitej" sędzia Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Marcin Kołakowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, potwierdza problemy w sądach rejonowych. W samym SO brakuje sześciu pracowników, w SR w Legionowie – czterech, w Otwocku – dwóch, w SR Praga Płd. – 48.
– W poniedziałek, choć z trudem, udało się sądom pracować. Jak będzie dalej, nie wiadomo – mówi sędzia Kołakowski.
Problemy nie ominęły też krakowskich sądów. Dariusz Mazur, rzecznik SO w Krakowie, mówi o absencji w tamtejszych sądach. Do wydziałów, w których brakuje pracowników, przenosi się ludzi z wydziałów w lepszej kondycji kadrowej.