Temat staje się żywy ze względu na głośne sprawy, pośrednio dotyczące tysięcy osób, np. frankowiczów, i oczywiście rozwój internetu, przez który wiadomości także z sali sądowej docierają do szerokich kręgów niemal automatycznie. Jasne prezentowanie tego, co się na sali rozpraw dzieje, nabiera znaczenia.
Dziennikarze i wielu prawników o tym wiedzą, z sędziami bywa gorzej. Z prostej jak się zdaje przyczyny. Dobry adwokat, nie mówiąc o większej kancelarii, gdy ma ważną sprawę, stronie medialnej może poświęcić wiele godzin. Sędzia przez miesiące może nie mieć sprawy medialnej, prasy na sali, a ponieważ zwykle jest zapracowany, może nawet szerszej publiczności nie przewidzieć. Tym bardziej że ona nie zawsze się pojawia. To zależy np. od tego, czy dzień rozprawy obfituje w inne głośnie wydarzenia. Potwierdzają to, na szczęście rzadkie, przypadki wprowadzania przepustek. Raz ich brakuje, a innym razem sala jest pusta.
Czytaj także: Rosną zaległości w sądach, bo brakuje sędziów
Przepustki to wyjątek od zasady, że jawna rozprawa jest dostępna dla każdej pełnoletniej osoby bez broni. W sprawie, w której spodziewana jest większa liczba zainteresowanych, sędzia powinien się postarać wcześniej, a w ostateczności w ostatniej chwili, o większą salę. W razie konieczności może np. wpuścić kamery tylko na kilka minut (później zresztą raczej przeszkadzają), za to więcej dziennikarzy. Z kolei pod salą powinien być rzecznik sądu lub upoważniony pracownik, by wpuścić np. dziennikarza, który nie zdążył zdobyć przepustki czy zapomniał legitymacji.
Są oczywiście sprawy z wyłączoną jawnością, a w sprawach cywilnych – „za zamkniętymi drzwiami", i choć o tym rygorze decyduje głównie prawo, to wiele też zależy od sędziego, więc w sprawach granicznych powinien się on opowiadać za jawnością, bo ona jest zasadą sądowej rozprawy.