Zdaniem prof. Sadurskiego to kolejna nieudolna próba zdyskredytowania go przez sędziego Majchrowskiego. Wierzy, że władze Uniwersytetu Warszawskiego "nie posłuchają pieniacza" jak nazywa wnioskodawcę. Wytyka sędziemu zajmowanie stanowiska w Izbie Dyscyplinarnej, która jego zdaniem prześladuje niezależnych sędziów, co uważa za nieetyczne.

Czytaj także: Majchrowski chce od UW dyscyplinarki Sadurskiego

Oświadczenie prof. dr hab. Wojciecha Sadurskiego

Dr hab. Jan Majchrowski już wcześniej składał wniosek dyscyplinarny przeciw mnie na UW – i przegrał. Postępowanie to zostało umorzone - pisze prof. dr hab. Wojciech Sadurski w odpowiedzi na informację o domaganiu się od władz uczelni przez sędziego Majchrowskiego wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec jego osoby.

Jest zatem paradoksem, że ktoś, mieniący się „sędzią Izby Dyscyplinarnej" sam ma na koncie przegraną sprawę dyscyplinarną w swoim miejscu pracy. Natomiast nie ma nic paradoksalnego w tym, że tzw. „sędzia" organu, powołanego wyłącznie do prześladowania niezależnych sędziów, jednocześnie ma zapędy cenzorskie na uczelni i szarogęsi się, pragnąc uniemożliwić mi prowadzenie wykładów – wprost przeciwnie, wskazuje to na pewną ciągłość charakteru. Mam ufność, że UW i tym razem nie posłucha tego pieniacza. Swoją opinię o jego żenująco słabym dorobku naukowym, która stała się przyczyną jego kolejnego wybuchu, w pełni podtrzymuję. Zarówno ilościowo jak i jakościowo dorobek ten jest bardzo mizerny. Natomiast fakt, że dr hab. Majchrowski (swojego czasu doradca i gorliwy pochlebca Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego) zgłosił swą kandydaturę (skutecznie) do inkwizycyjnej tzw. Izby Dyscyplinarnej, jako jedyny w akademickim środowisku prawniczym, nieodwołalnie kompromituje go z punktu widzenia etycznego.

Zauważam również, że dr hab. Jan Majchrowski zapowiada zwrócenie się do mojego australijskiego pracodawcy z informacją o moich wpisach na temat „jego osoby". Gorąco go do tego zachęcam. Nie tylko potwierdzi swą reputację donosiciela, ale na dodatek rozbawi moich przyjaciół w dalekim Sydney.