Od teraz co roku Komisja Europejska będzie publikowała raport o praworządności we wszystkich państwach członkowskich, sporządzony według tych samych kryteriów, na podstawie rozmów z władzami, organizacjami pozarządowymi czy organizacjami zawodowymi, jak stowarzyszenia dziennikarskie czy sędziowskie. To ma być sposób na zamknięcie ust krytykom z Polski i Węgier, argumentującym, że Bruksela wybiórczo traktuje przypadki łamania praworządności i skupia się tylko na tych dwóch krajach, bo unijne elity nie lubią nieliberalnych rządów Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego.
Te same kryteria dla wszystkich
W pierwszym raporcie ocenione zostały cztery dziedziny: niezależność wymiaru sprawiedliwości, rozdział władz sędziowskiej, ustawodawczej i wykonawczej, walka z korupcją i pluralizm mediów.
Czytaj także: Miażdżący raport KE ws. praworządności w Polsce
Raport nie zawiera żadnej tabeli klasyfikującej kraje na te mniej czy bardziej praworządne. Ale dzięki podsumowaniu łatwo się zorientować, że to w Polsce i na Węgrzech jest najgorzej. W przypadku naszego kraju KE zgromadziła informacje analizowane od dawna. Wytyka nam podwójną rolę ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym, co prowadzi do podejrzeń o polityczne naciski na prokuratorów i prowadzone przez nich śledztwa. Opisane są wszystkie negatywne skutki reformy sądownictwa, a także upolitycznienie instytucji nadzorujących rynek medialny i pomysł ograniczenia kapitału zagranicznego w strukturze właścicielskiej mediów. Raport wspomina także o atakach władz na organizacje pozarządowe oraz społeczność LGBTI+.
Jeśli chodzi o inne kraje, to poza Węgrami krytyka dość często dotyczy Bułgarii, Rumunii i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej.