Monika Frąckowiak od 2007 r. jest sędzią w Sądzie Rejonowym Poznań Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, orzeka w sprawach cywilnych. Jest też członkinią zarządu wielkopolskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". 11 września otrzymała wezwanie Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Powszechnych do stawienia się 18 września w siedzibie biura rzecznika w Warszawie w celu przesłuchania. Jak wynika z pisma, sprawa dotyczy uchybienia godności urzędu poprzez organizowanie i zamieszczanie w komunikatorach i portalach społecznościowych wpisów naruszających zasady etyki sędziów.
Czytaj też:
- Nie stawię się na wezwanie rzeczników, którzy jak wiele wskazuje, sami są zaangażowani w systemowe oczernianie sędziów. Do hejterskich kont na TT regularnie przesyłane były dokumenty z postępowań dyscyplinarnych, a także z przekazywanych rzecznikom akt osobowych sędziów. Rzecznicy do tej pory nie odnieśli się do tej kwestii publicznie, co rodzić może podejrzenia, że sami te dokumenty udostępniali. Nazwiska Michała Lasoty i Przemysława Radzika przewijają się także w zrzutach udostępnionych przez Emilię Szmydt, co wskazuje na to, że byli członkami grupy Kasta. Wszyscy trzej rzecznicy dyscyplinarni zawdzięczają ponadto swoją funkcję Łukaszowi Piebiakowi, który w sprawie jest głównym podejrzanym - napisała sędzia Frąckowiak.
W jej ocenie te okoliczności powodują, że rzecznicy powinni nie tylko być wyłączeni od prowadzenia postępowania dotyczącego afery hejterskiej, ale też przesłuchani na okoliczność ewentualnego udziału w tzw. aferze Piebiaka.
- Znamienne zresztą, że w sprawie, w której zostałam wezwana obiektem zainteresowania rzeczników nie są główni podejrzani, ale ofiary hejtu (Krystian Markiewicz, Katarzyna Kałwak, Olimpia Barańska - Małuszek). Znamienne także, że rzecznicy wykonują czynności sugerowane wcześniej przez autorów hejterskiego konta KastaWatch - pisze sędzia.
Wskazuje także, że w przypadku postępowań prowadzonych wobec jej osoby "ignorowane były terminy ustawowe, naruszane prawo do obrony (na co zwrócił uwagę Sąd Dyscyplinarny w Lublinie), manipulowano faktami w oficjalnych komunikatach, stosowano „pozaprocesowe" środki nacisków".
- Przemysław Radzik „zaoferował" mi w drodze nieformalnej, że moje postępowanie dyscyplinarne może zakończyć się naganą, o ile dobrowolnie poddam się karze. Informacja została mi przekazana pośrednio, przez prezesa sądu w którym orzekam, który wezwał mnie w celu przekazania „oferty" do jego gabinetu. Przemysław Radzik przekazał tę propozycję, przy okazji zasiadania wspólnie z prezesem mojego sądu w komisji egzaminacyjnej adwokatów w Poznaniu - ujawnia sędzia.