Pierwsze wygrane
W maju 2019 r. Sąd Najwyższy uwzględnił jedyną do tej pory skargę nadzwyczajną prokuratora generalnego o nakaz zapłaty z 2009 r. Pozwani mieli zapłacić powodowi 15 995 zł i odsetki 2 proc. dziennie. Co to za sprawa?
Pozwana kupiła u strony powodowej wyposażenie gabinetu kosmetycznego. Termin zapłaty minął w 2009 r. Odsetki wynosiły 730 proc. rocznie, a dług ponad milion zł. W skardze PG mówił, że odsetki powinny zostać zredukowane przez sąd i zgodnie z kodeksem wyniosłyby 20 proc. SN uchylił nakaz i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
Instytucja skargi nadzwyczajnej została wprowadzona ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia ubiegłego roku. Przewiduje ona m.in. możliwość składania do SN skarg nadzwyczajnych na prawomocne wyroki polskich sądów, w tym z ostatnich 20 lat.
Zgodnie z ustawą skargę nadzwyczajną można wnosić w pięć lat od uprawomocnienia się skarżonego orzeczenia. Jeżeli od uprawomocnienia się orzeczenia upłynęło pięć lat, ale wywołało ono nieodwracalne skutki prawne lub przemawiają za tym wolności oraz prawa człowieka i obywatela zapisane w konstytucji, SN może również ograniczyć się do stwierdzenia, że wydano je z naruszeniem prawa.
W przypadku uwzględnienia skargi nadzwyczajnej SN uchyla zaskarżone orzeczenie i albo je zmienia, albo przekazuje sprawę do ponownego rozpoznania właściwemu sądowi. Jeżeli stwierdzi brak podstawy do uchylenia, oddala skargę.
Co może SN?
Jeśli jednak zaskarżone orzeczenie wywołało nieodwracalne skutki prawne (np. zasądzoną nieruchomość nabyła w dobrej wierze inna osoba), w szczególności gdy upłynęło już pięć lat, i uchylenie orzeczenia naruszyłoby międzynarodowe zobowiązania Polski, Sąd Najwyższy ogranicza się do stwierdzenia, że wydano je z naruszeniem prawa i wskazuje jego wady. Wyrok pozostaje wówczas w mocy, ale poszkodowanemu otwiera to drogę do domagania się (w kolejnym procesie) odszkodowania.