Temat reformy sądownictwa nie traci na aktualności. W oczekiwaniu na propozycje prezydenta i pierwsze skutki reformy w wykonaniu Ministerstwa Sprawiedliwości sędziowie i prawnicy dyskutują, co i jak w sądach zmienić. Tak było też i w poniedziałek w Warszawie. Konferencja pod hasłem „Wymiar sprawiedliwości. Ewolucja czy rewolucja" zgromadziła wybitnych prawników. Po kilku godzinach wystąpień niemal wszyscy byli zgodni: sądom nie potrzeba rewolucji, lecz zmian. Zmian nie kadrowych, ale organizacyjnych. W kuluarach padały ostrzejsze słowa: to koniec niezależnych sądów i niezawisłych sędziów.
Konferencję otworzyła prof. Małgorzata Gersdorf, pierwsza prezes Sądu Najwyższego. Mówiła wprost: obecna sytuacja jest niewątpliwie rewolucyjna, a rewolucji nie można mylić z reformami, gdyż chodzi w niej o niszczenie instytucji. Jej zdaniem, gdyby to, co się od dwóch lat dzieje, nie miało charakteru rewolucji, Sejm nie uchwaliłby kilku ustaw o TK; premier nie decydowałaby, który wyrok TK nadaje się do druku w Dzienniku Ustaw, a pojedynczy przypadek kradzieży przez sędziego nie uzasadniałby pozbawienia czci ogółu sędziów, a minister sprawiedliwości nie pisałby ustaw dla siebie.
Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich, wyraził nadzieję, że prezydenckie projekty, na które wszyscy czekają, będą odzwierciedlać zasady konstytucji. Nie ukrywał, że liczy nie tylko na projekty, ale i głębszą dyskusję ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami.
Potwierdził, że reforma sądownictwa jest potrzebna, ale jest ona pracochłonna oraz wymagająca skupienia i rozmowy ze społeczeństwem. Kolejny punkt spotkania to dyskusja na temat sądownictwa przełomu 1989 r.
Prof. Karol Modzelewski, historyk, przekonywał, że „jedyną szansą powstrzymania likwidacji niezależnego sądownictwa w Polsce jest opór społeczny, który stał się dla prezydenta Dudy jednym z czynników jego decyzji o wecie.