Spam niszczy także e-sądy

Nowe dowody sąd niech dopuszcza tylko w odpowiedzi na zarzuty strony przeciwnej.

Aktualizacja: 04.08.2018 18:07 Publikacja: 04.08.2018 08:00

Spam niszczy także e-sądy

Foto: AdobeStock

Chyba wszyscy dzisiaj już wiedzą , czym jest spam. to ,,niechciane i niepotrzebne wiadomości, które ktoś przysyła i w ten sposób zaśmieca nam skrzynkę pocztową". o spamie mówi się też jako o zjawisku wkradania się do naszej świadomości, wiedzy i psychiki. jest syndromem naszych czasów, ponieważ od epoki deficytu informacji przeszliśmy do epoki jej nadmiaru. jest jednym z ubocznych skutków istnienia internetu, ponieważ przed powstaniem komunikacji elektronicznej był niemożliwy. teraz, kiedy elektroniczna komunikacja stała się standardem, wylał się poza nasze skrzynki pocztowe i dociera w kolejne miejsca naszego życia i funkcjonowania. czym jest spam, można sprawdzić, np. w popularnej wikipedii. a skoro korzystają z niej wszyscy, można uznać, że jest wiarygodna i opiniotwórcza zarazem. wikipedia podaje, że aby określić wiadomość mianem spamu, musi ona spełnić trzy następujące warunki jednocześnie:

1. Treść wiadomości jest niezależna od tożsamości odbiorcy.

2. Odbiorca nie wyraził uprzedniej, zamierzonej zgody na otrzymanie tej wiadomości.

3. Treść wiadomości daje podstawę do przypuszczeń, iż nadawca może odnieść z jej wysłania zyski nieproporcjonalne do korzyści odbiorcy.

Z logicznego punktu widzenia sprawy wpływające do sądów powyższe warunki spełniają. Błędem w rozumowaniu będzie tylko zrównanie statusu sprawy sądowej z wiadomością. Czy aby jednak na pewno i w stosunku do wszystkich spraw? Bo jeżeli – i jak napisano w konstytucji – przeznaczeniem sądów jest wymiar sprawiedliwości, to już inne sprawy wpływające do sądów, a niemające związku ze sprawiedliwością, można ulokować w pobliżu spamu, kiedy podane warunki spełniają.

Czytaj także: Spóźnione dowody a czas trwania postępowania

Potencjał sądów jest ograniczony i powinien takim pozostać (z różnych ważnych powodów – od ekonomicznych przez społeczne po ustrojowe). Warto więc zadbać, aby do sądów nie trafiały sprawy dające się załatwić bez jego udziału. Spójrzmy na przeciętną wokandę w sądzie cywilnym lub gospodarczym (rejonowym oczywiście, a nie w oazie spokoju, jakimi są sądy apelacyjne i SN), gdzie na około siedem godzin wokandy przypada od 10 do 15 lub więcej spraw. Czyli ile czasu przypadnie na jedną sprawę? Kto chce zostać załatwiony (a właściwie osądzony) w te statystyczne pół godziny? Z drugiej strony nie można nikomu z góry odbierać prawa do sądu, więc o ważności sprawy decyduje sam zainteresowany. Dzisiaj te decyzje przeciętnie tak się układają, że do sądów trafia wszystko, w dużej części sprawy, które można rozwiązywać poza sądem. Popularyzacja mediacji nie przyniosła widocznych rezultatów, podobnie jak nie znajdują społecznego uznania tzw. alternatywne metody rozwiązywania sporów (ADR). Szukając więc innych metod i sposobów skutecznego działania, warto pozbyć się spamu w sądach.

Gdzie go znajdziemy? Można dopatrzyć się trzech głównych rodzajów spamu sądowego.

Spam sądowy ogólny polega na „zawracaniu głowy" drobnymi sprawami. Spam procesowy to rozpraszanie uwagi i tracenie czasu na rzeczy niepotrzebne do rozstrzygnięcia. Spam odwoławczy polega na trwonieniu czasu na postępowania międzyinstancyjne lub badanie niczym nieograniczonej liczby zarzutów. Każdy z tych rodzajów spamu ewidentnie zamula system sądowniczy, który wprawdzie zmierza w obranym kierunku, ale opieszale. A sprawiedliwość spóźniona jest nieskuteczna i staje się karykaturą.

I.Spam sądowy ogólny – zawracanie głowy drobnymi sprawami

Gdyby przepisy były inne, wiele spraw nigdy nie zostałoby wniesionych, a nawet by ich nie wymyślono (teraz wystarczy funkcja kopiuj i wklej). To jest ciemna liczba (jak w kryminalistyce), czyli nie wiadomo ile, ale wiadomo, że na pewno. Jest kilka sposobów przeciwdziałania temu.

Najpierw warto dostrzec sprawy, które wymagają rozstrzygnięcia, ale wystarczyłaby do tego mediacja lub pomoc profesjonalnego pełnomocnika. W obecnym stanie prawnym nie ma bodźców ani możliwości, aby tak postępować. W niektórych krajach (zwłaszcza anglosaskich) skłonność do mediacji i innych ADR ma podłoże ekonomiczne. Rzut oka na tabelę opłat w polskich sądach wyjaśni sprawę preferowania sądowego rozwiązywania sporów. Gdyby pełnomocnicy zechcieli sprawę rozwikłać polubownie, to napotkają takie trudności. Po pierwsze sąd nie może nadać klauzuli wykonalności ugodzie pozasądowej. Po drugie taryfa adwokacka nie znajduje godnego wynagrodzenia za nakład pracy tożsamy lub większy od załatwienia sprawy sądowej. Premiowane są wyłącznie różne formy występowania przed sądem. Warto obie przeszkody usunąć.

Ponadto wiele spraw sądowych bierze się z wad i braków prawa materialnego. Zamiast określenia reguł i wskazówek, jak rozwiązać dany problem, ustawodawca od razu odsyła do sądu. Notabene sąd będzie wtedy zmuszony orzekać według własnego uznania. Sformułowania w rodzaju „w braku porozumienia stron sąd ustali" są zatem bramą do sądowego piekła. Tam zaś rozstrzygają nie argumenty, ale pozycja w hierarchii. Poszkodowanym jest całe państwo i społeczeństwo, ponieważ nikt nie wie, jak może postępować, a sądy nie mają pewności, jak orzekać. Lekarstwem jest tylko takie uzupełnienie reguł prawa materialnego, aby z ich pomocą każdy mógł określić swoje prawa i według nich postępować.

II. Spam procesowy – rozpraszanie uwagi i tracenie czasu

Brak planowania procesu, kolejności czynności oraz przebiegu rozprawy przyczynia się do straty czasu. Z powodu braku planowania są wykonywane niepotrzebne czynności, potrzebnych się nie wykonuje, ale roztrząsa zbyteczne okoliczności i wątki. Sądom trudno się tym zjawiskom przeciwstawiać, ponieważ ustawodawca tego problemu nie dostrzega. A jak coś postanowi, to wychodzi sprzeczność jak w art. 217 kodeksu postępowania cywilnego, gdzie pozwolono wnosić okoliczności faktyczne i dowody aż do zamknięcia rozprawy. W ten sposób nietrudno długo i skutecznie blokować zamknięcie rozprawy i tak właśnie się zdarza. A rozwiązanie może być proste – strony winny najpierw określić swoje twierdzenia, a w ślad za nimi dowody na ich poparcie. A nowe dowody sąd niech dopuszcza tylko w odpowiedzi na zarzuty strony przeciwnej. Do tego trzeba zmienić podejście z abstrakcyjnego na pragmatyczne i chronologiczne. Po co sąd ma wydawać zarządzenia dowodowe przed rozprawą, jeżeli jeszcze nie ustalił, co jest między stronami niesporne, a co jako przedmiot sporu wymaga dowodów i jakie to mają być dowody (art. 208 k.p.c.)? Wydaje się mało prawdopodobne, aby takie ustalenia można było czynić na drodze wymiany pism procesowych. Nawet gdyby zachodziły jakieś wyjątki – to dla przytłaczającej większości spraw na rozprawie powinno być szybciej i łatwiej. Bo co jest łatwiejsze i prostsze? Czy wydawać zarządzenia, pisać i słać pisma, czytać odpowiedzi i rozpatrywać zawarte w nich wnioski, pisać odpowiedzi, wysyłać, a potem czekać, zbierać dowody doręczenia i reklamować brakujące – itd. (pełne obciążenie sekretariatu)? Czy może na rozprawie zapytać i zanotować odpowiedź, a tylko czasami zobowiązać do wniesienia pisma na dokładnie ustalony temat, po czym wskazać nowy termin (zerowe obciążenie sekretariatu, bez problemów z doręczeniem). Na pewno metoda druga, czyli interaktywna, zmniejszy nakład pracy stron i ich pełnomocników, a także sekretariatów sądowych i sędziów. Terminy do pierwszej rozprawy i między rozprawami znacząco się skrócą.

Przez brak rozróżniania zarzutów od nowych dowodów wydłuża się postępowanie w każdej sprawie. Sprzyja temu bałwochwalstwo wobec opinii biegłych, którzy de facto orzekli już w niejednej sprawie. To skutek braku klauzuli generalnej jak „common sense" pozwalającej rozstrzygać autorytetem sądu i przez miarkowanie, w miejsce opinii biegłych i dowodów pośrednich. Często bowiem jest tak, że są powody, ale możliwości nie ma, podczas gdy w innej sytuacji pomimo możliwości i potrzeby miarkowania nie ma do tego zgody ustawodawcy. A co by się stało, gdy ustawodawca pozwolił sądom miarkować w każdej sprawie np. za zgodą stron?

III. Spam odwoławczy – tracenie czasu na postępowania międzyinstancyjne oraz rozpatrywanie nieograniczonej liczby zarzutów

Na pierwszym miejscu pojawia się tzw. dewolutywność, czyli przenoszenie akt do sądu wyższej instancji. Nasz ustawodawca jak dotąd z reguły uznaje, że do rozpoznania apelacji lub zażalenia są przeznaczone tylko sądy wyższej instancji. Na szczęście są wyjątki, np. w postępowaniu upadłościowym, kiedy zażalenia rozpatruje skład kilkuosobowy tego samego sądu. To działa sprawnie, więc może być podobnie w sprawach gospodarczych lub cywilnych. Oprócz przesłanek praktycznych przemawiają za tym także przesłanki ustrojowe, aby całość postępowania do decyzji końcowej włącznie prowadził jeden sąd, z pominięciem oddziaływania innego sądu, który nie odpowiada za załatwienie sprawy.

Druga przyczyna nawiązuje do modelu apelacji uważanej za pełną – przez brak ograniczenia zarzutów apelacyjnych. Taki kształt apelacji wcale nie pomaga w jej sprawnym osądzeniu. W praktyce doprowadził do ukształtowania się nieznanej w doktrynie i legislacji apelacji negatywnej polegającej na kompleksowej i niczym nieograniczonej krytyce zaskarżonego orzeczenia, graniczącej z obrazą sądu. Odpowiada za to ustawodawca, który w art. 368 k.p.c. domaga się zarzutów przeciwko wyrokowi (czyli sądowi), zamiast argumentów za słusznością wniesionej apelacji. Tymczasem do zmiany wyroku nie trzeba krytykować pierwszej instancji, wystarczy przekonać sąd odwoławczy do swoich racji.

Stan prawny odpowiadający tej oczywistości nie funkcjonuje niestety w naszej legislacji, a jeszcze bardziej pozostaje nieobecny w doktrynie i orzecznictwie prawotwórczym. Rozwiązanie prawidłowe prakseologicznie i logicznie spójne to apelacja pozytywna oparta na wskazaniu, o co skarżący wnosi i dlaczego uważa swoje żądane za uzasadnione. Trzeba się będzie do niej mentalnie przygotować, ponieważ obecny system odwoławczy nie rokuje na przyszłość.

Jako podsumowanie – Anty-Bonus. Czy nieco uwag na temat autodestrukcji, która wytwarza się jako produkt uboczny nadmiaru hierarchii w strukturze sądów. Struktura każdej organizacji musi zostać nakierowana do spełniania jej celów. Naturalna struktura sadów jest odzwierciedleniem prawa do odwołania od decyzji sądowych. Skoro w konstytucji zostały zagwarantowane przynajmniej dwie instancje, to znaczy, że konieczne są dwa główne rodzaje sądów – pierwszej instancji i odwoławcze. Sąd Najwyższy jako sąd prawa pozostaje poza strukturą sądownictwa powszechnego. Obecne struktury sądownictwa są więc wyraźnie przerośnięte ponad konieczność. Sądy okręgowe jako hybryda pierwszej i drugiej instancji wyraźnie zaburzają system, ale dowodzą, że dwie instancje mogą działać w jednym sądzie. A sędziowie odwoławczy mogą z powodzeniem orzekać także w pierwszej instancji. Na razie żaden sędzia, dostąpiwszy wyższego sądu, nie cofa się niżej i do pierwszej instancji nie wraca. Orzekając w sprawach odwoławczych, w których ustawodawca polecił stawiać zarzuty i krytykować wyroki pierwszej instancji (apelacja negatywna), sędziowie popadają w stan pejoratywnego widzenia świata i pogłębionej krytyki powierzonych im spraw. Zgodnie z art. 368 k.p.c. mają oceniać zarzuty do wyroków, czyli wywodzić i dowodzić nie w sprawie, ale o wydanym wyroku i postępowaniu sądu pierwszej instancji. Takie są ustalenia w tysiącach wyroków odwoławczych, przepełnionych krytyką pierwszej instancji, chociaż z logicznego punktu widzenia nie jest to konieczne. Za takim widzeniem kontroli instancyjnej (które to pojęcie w kodeksie nie występuje) podążają wnioski – sądy rejonowe same ściągają na siebie „sprawiedliwość", jaką jest większe obciążenie pracą oraz gorsze warunki pracy i niższe płace. Ponieważ o podziale zasobów, czyli pieniędzy, etatów i pomieszczeń, decydują sądy odwoławcze, trudno się dziwić, że obciążenie w sądach rejonowych konsekwentnie rośnie bardziej, a w mniejszym stopniu w instancjach odwoławczych i Sądzie Najwyższym. A gdzie trafi sprawa przeciętnego obywatela i czyż nie tam konieczna jest natychmiastowa i skuteczna poprawa?

Autor jest sędzią Sądu Gospodarczego w Krakowie, głównym specjalistą w Departamencie Nadzoru Administracyjnego w MS

Chyba wszyscy dzisiaj już wiedzą , czym jest spam. to ,,niechciane i niepotrzebne wiadomości, które ktoś przysyła i w ten sposób zaśmieca nam skrzynkę pocztową". o spamie mówi się też jako o zjawisku wkradania się do naszej świadomości, wiedzy i psychiki. jest syndromem naszych czasów, ponieważ od epoki deficytu informacji przeszliśmy do epoki jej nadmiaru. jest jednym z ubocznych skutków istnienia internetu, ponieważ przed powstaniem komunikacji elektronicznej był niemożliwy. teraz, kiedy elektroniczna komunikacja stała się standardem, wylał się poza nasze skrzynki pocztowe i dociera w kolejne miejsca naszego życia i funkcjonowania. czym jest spam, można sprawdzić, np. w popularnej wikipedii. a skoro korzystają z niej wszyscy, można uznać, że jest wiarygodna i opiniotwórcza zarazem. wikipedia podaje, że aby określić wiadomość mianem spamu, musi ona spełnić trzy następujące warunki jednocześnie:

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów