Dużym problemem jest efektywność. Sędzia, np. w sądzie administracyjnym, ma kilkadziesiąt spraw miesięcznie, w każdej musi przeanalizować akta, podjąć decyzję i napisać uzasadnienie. Po prostu są zbyt obciążeni. Pytanie, czy spraw, którymi się zajmują, nie można ograniczyć do absolutnie najważniejszych, a innych nie powierzyć komu innemu, np. niektórych dotyczących nieruchomości notariuszom. Nie wszystkie czynności wymagają decyzji sędziego. Inną sprawą jest przewlekłość postępowań. To nie wina sędziów, tylko procedur. Dlatego parlament musi pomyśleć o ich zmianie.
A sądownictwo dyscyplinarne? Wymaga zmian?
Nie jest idealne. Może warto powołać specjalne sądy dyscyplinarne, w których orzekać będą sędziowie z największym doświadczeniem, z innego województwa, aby uniknąć zarzutu nieprzejrzystych relacji. Sądownictwo dyscyplinarne nie może być jednak batem na sędziów. Żaden nie będzie orzekał sprawiedliwie, bojąc się ministra sprawiedliwości, który za niezgodny z linią polityczną wyrok go zwolni.
Jak zabrać się do mądrej reformy?
Trzeba zidentyfikować problemy, przejrzeć narzędzia dostępne np. w innych krajach. I przyjrzeć się, które można zastosować w Polsce. Do wszystkiego trzeba podejść z rozwagą. Nie da się ustroju sądów reformować w trzy dni, zwłaszcza w trzy noce.
—rozmawiala Agata Łukaszewicz