Podwójny protokół w postępowaniu cywilnym

Wprowadzenie e-protokołu jest kolejnym przykładem nieprzemyślanej reformy. Mam nadzieję, że w dobie zapowiadanych tak rewolucyjnych zmian w sądach ona też zostanie niebawem odwrócona – pisze sędzia.

Aktualizacja: 28.05.2016 18:08 Publikacja: 28.05.2016 18:02

Podwójny protokół w postępowaniu cywilnym

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Sędzia Grzegorz Karaś w artykule z 16 kwietnia 2016 r. „Nie straszmy e-protokołem" opisuje swoje pozytywne doświadczenia w wykorzystywaniu e-protokołu. Nie będę się licytować własnym doświadczeniem. Uważam też, że jest to trochę mało poważne, aby jedynie swoim osobistym zadowoleniem racjonalnie wytłumaczyć korzyści programu, na który podobno Ministerstwo Sprawiedliwości przeznaczyło ponad 178 mln zł, a w istocie od 8 września 2016 r. wycofuje się z pierwotnych założeń reformy.

Dotychczas Ministerstwo Sprawiedliwości nie ujawniło żadnych danych na temat oszczędności, które pozwala poczynić ten nowatorski program. Sądownictwo od lat boryka się z problemami finansowymi, a najbardziej dotkliwe ostatnio są choćby problemy kadrowe w sekretariatach czy wynagrodzenia pracowników sądów. Tymczasem nowy system zamiast oszczędności generuje horrendalne wydatki. W salach sądowych mimo nagrywania rozpraw wciąż są obecni protokolanci, a trzeba dodatkowo zatrudnić i opłacić osoby do transkrypcji. System ten w żaden sposób nie odciąża protokolantów i sekretariatów, a skutkuje koniecznością ponoszenia wielkich wydatków na opłacenie transkybentów.

Za mało czasu

E-protokół nie odciążył również sędziów. Z ankiety Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia wynika, że wręcz przeciwnie, wydłużył on nie tylko czas rozpraw, ale i czas prowadzenia postępowań. Z uchwały Sądu Najwyższego z 23 marca 2016 r., III CZP 102/15, wynika, że e-protokół w szczególny sposób obciąża sąd drugiej instancji. Sąd Najwyższy wykluczył jakiekolwiek dokonywanie ustaleń na podstawie transkrypcji i podkreślił obowiązek sądów odsłuchiwania nagrań. Co więcej, wyraził pogląd, że sąd drugiej instancji ma obowiązek zapoznawania się z całokształtem materiału utrwalonego w protokole elektronicznym, a nie jedynie kwestionowanym w apelacji fragmentem nagrania. Jeśli zaś nagrania są niesłyszalne, sąd drugiej instancji ma obowiązek powtórzyć postępowanie dowodowe. Orzeczenie powyższe jest całkowicie oderwane od realiów funkcjonowania sądów powszechnych, w ogóle nie uwzględnia też specyfiki pracy z e-protokołem w postępowaniu apelacyjnym. W sądach warszawskich sędzia średnio rozpoznaje pięć spraw apelacyjnych co tydzień. Zakładając, że w każdej z nich nagrania rozpraw trwają minimum trzy godziny, potrzebuje co najmniej dwóch dni w tygodniu na samo odsłuchanie nagrań. Kiedy więc sędzia ma przeczytać dokumenty w tych sprawach, zastanowić się nad rozstrzygnięciem, odbyć naradę z sędziami, przeprowadzić rozprawy i napisać uzasadnienia?

Dotychczas sądy, nie mając czasu na odsłuchiwanie nagrań, posługiwały się transkrypcjami. Sędzia Karaś zarzucił mi, że mijam się z prawdą, gdyż zlecenia transkrypcji są wykonywane na bieżąco. Tymczasem z pism kierowanych do prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie przez prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie wynika, że ze względu na duży wpływ zleceń dla apelacji warszawskiej, rzeszowskiej i katowickiej na transkrypcję trzeba czekać około dwóch tygodni. Potwierdza to pismo pełnomocnika ministra sprawiedliwości, koordynatora krajowego ds. wdrożeń systemów informatycznych Jacka Gołaczyńskiego z 23 kwietnia 2016 r. (BK -040-70/16). Dodam jedynie, że sędzia w sądzie drugiej instancji ma zaledwie kilka dni na przygotowanie się do rozprawy. Transkrypcja zazwyczaj dociera do sędziego kilkanaście dni po rozprawie... i jest bezużyteczna.

Bardzo drogi model

Pełnomocnik Jacek Gołaczyński wskazuje także w swym piśmie, że wykonywanie transkrypcji jest procesem żmudnym i absorbującym. Gdy nagranie jest dobrej jakości, a transkrybent sprawny, wykonanie transkrypcji 20-minutowego nagrania zajmuje aż trzy godziny! W rezultacie z pisma wynika, że przy obecnym obciążeniu transkrypcją protokołów oraz wobec wzrostu liczby transkrypcji uzasadnień wygłaszanych ustnie trudno zespołom transkrybentów dotrzymać terminów zleceń.

Mimo to w Polsce nie wprowadzono najtańszego, a zarazem efektywnego modelu nagrywania, jaki funkcjonuje np. w sądach niemieckich. Wbrew także twierdzeniom sędziego Grzegorza Karasia ten system nie wymaga wielkich zmian. W Niemczech sędzia na rozprawie samodzielnie, bez udziału protokolanta, nagrywa na dyktafon istotną treść przebiegu rozprawy, która następnie jest od razu przepisywana przez protokolanta. Rozprawa trwa krótko, a protokół zawiera jedynie zwięzłą treść zeznań czy stanowisk stron, przez co transkrypcja protokołu rozprawy nie zajmuje zbyt wiele czasu i sędzia z reguły na drugi dzień po rozprawie otrzymuje od protokolanta protokół pisemny. Powtórzę, że w Polsce nie tylko konieczny jest udział protokolanta w rozprawie do obsługiwania sprzętu, ale też trzeba w tym samym czasie zatrudnić i opłacić pracę dodatkowych transkrybentów. Trudno o bardziej kosztowny system protokołowania niż polski.

Sędzia Grzegorz Karaś pisze, że w Polsce nagrano już wiele rozpraw i nie ma żadnych problemów z jakością nagrań. Tymczasem z przytaczanego pisma pełnomocnika ministra sprawiedliwości, koordynatora krajowego ds. wdrożeń systemów informatycznych Jacka Gołaczyńskiego wynika jednoznacznie, że jakość nagrań jest zła – apeluje on do sędziów o egzekwowanie porządku w sali rozpraw, udzielanie głosu stronom w sposób ograniczający nakładanie się wypowiedzi, nakazanie kierowania wypowiedzi do mikrofonów, ograniczanie dodatkowych hałasów (zamykanie okien, niestukanie długopisem o stół) czy szumu przewracanych kart w aktach. Transkrybenci nie mogą odtworzyć z treści nagrania nawet ustnych uzasadnień, gdy są one zbyt szybko wygłaszane. Podobno wówczas, jak wynika z tego pisma, poszukują całych treści aktów prawnych w sieci internetowej, gdyż głos sędziego jest zniekształcony.

Z tej właśnie przyczyny, z uwagi na paraliż pracy sądów i niewydolność w sporządzaniu transkrypcji, Ministerstwo Sprawiedliwości wycofuje się z pierwotnych założeń, a w istocie z e-protokołu. Co jednoznacznie wynika z pisma pełnomocnika Jacka Gołaczyńkiego. Od 8 września 2016 r. protokół pisemny ma obligatoryjnie zawierać streszczenie wyników postępowania dowodowego.

Po co zatem było wprowadzać cały system nagrywania rozprawy, skoro równolegle będzie sporządzany protokół pisemny, w którym mają być utrwalone wyniki postępowania dowodowego? Jaki jest sens istnienia dwóch równoległych protokołów, w postaci nagrania i pisemnego? Czy polski wymiar sprawiedliwości stać na tak kosztowny – podwójny – model protokołowania?

Wprowadzenie e-protokołu jest kolejnym przykładem nieprzemyślanej reformy wymiaru sprawiedliwości. Mam nadzieję, że w dobie zapowiadanych tak rewolucyjnych zmian w sądach ona także zostanie niebawem odwrócona.

Autorka jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

Sędzia Grzegorz Karaś w artykule z 16 kwietnia 2016 r. „Nie straszmy e-protokołem" opisuje swoje pozytywne doświadczenia w wykorzystywaniu e-protokołu. Nie będę się licytować własnym doświadczeniem. Uważam też, że jest to trochę mało poważne, aby jedynie swoim osobistym zadowoleniem racjonalnie wytłumaczyć korzyści programu, na który podobno Ministerstwo Sprawiedliwości przeznaczyło ponad 178 mln zł, a w istocie od 8 września 2016 r. wycofuje się z pierwotnych założeń reformy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona