Sędziów, którzy nie mówią „nie" samej instytucji, razi przyjęta przez autorów propozycji zasada słuszności w orzekaniu, która ma obowiązywać przed sądami pokoju. Mają rację, krytykując ją?
Zasada słuszności to już od lat standard w kodyfikacjach. Przykład: o kosztach procesu cywilnego można orzec zgodnie z zasadami słuszności. W istocie zasady współżycia społecznego opisane w kodeksie cywilnym to nic innego jak właśnie zasady słuszności. Sądownictwo polubowne również orzeka na ich podstawie. Nie jest to więc jakaś rewolucja w systemie.
Wielu oceniających propozycje reformy porównuje sądy pokoju z propozycji Ministerstwa Sprawiedliwości do kolegiów do spraw wykroczeń, które zniknęły przed laty. Trudno zaprzeczyć, że pewne podobieństwo istnieje.
To porównanie całkowicie nieuprawnione, ponieważ w kolegiach nie orzekały osoby wybierane przez obywateli. To jest podstawowa zaleta sędziów pokoju, że będą mieć nie tylko legitymację demokratyczną, lecz także swego rodzaju moralną, ponieważ będą osobami, którym zaufały lokalne społeczności.
W założeniach przyjęto, że sędziowie pokoju wykonują swe obowiązki przy powiatach. Gdzie więc będą orzekać? Gdzie pojawią się sale rozpraw?
Wstępnie myślimy o wykorzystaniu istniejącej już infrastruktury samorządu terytorialnego. Wprowadzając instytucję sędziów pokoju, chcemy, by byli oni jak najbliżsi obywatelom, ale oczywiście o szczegółach będziemy jeszcze dyskutować. Tu nie będziemy niczego nikomu narzucać. Trzeba wypracować formę akceptowalną dla wszystkich.