Irena Kamińska o reformie sądownictwa: ten spektakl jest żenujący

Irena Kamińska - sędzia NSA w stanie spoczynku, była prezes SS Themis

Aktualizacja: 03.02.2018 12:29 Publikacja: 02.02.2018 23:01

Irena Kamińska

Irena Kamińska

Foto: tv.rp.pl

Rz: Patrzy pani na nazwiska kandydatów do nowej KRS i myśli sobie...

Irena Kamińska: Żaden nie jest szerzej znany środowisku sędziowskiemu. Poza sędzią Dredem (Rafałem Puchalskim), myślę jednak, że wielu jest zadziwionych nową rolą. Sejm nie będzie miał kłopotów z wyborem, musi wybrać wszystkich lub prawie wszystkich, inaczej nie będzie Rady. Samo oglądanie tego spektaklu jest żenujące, zwłaszcza jeśli wspomnieć o idei, która podobno legła u podstaw ustawy. Większa demokratyzacja wyborów i lepsza reprezentacja środowiska sędziowskiego. Żaden z tych warunków nie został spełniony. Nowo mianowani prezesi już zaczęli spłacać dług wdzięczności, a pani sędzia T. Kurcyusz-Furmalik nie reprezentuje sędziów administracyjnych, bo nie uzyskała nawet ich minimalnego poparcia. Wszystkie te osoby już zawsze będą postrzegane jako reprezentanci obecnej sejmowej większości. Nie jest to dobra rekomendacja dla sędziego. Dlatego wszystkie europejskie standardy wymagają, aby nie politycy decydowali o rozwoju sędziowskiej kariery.

Odchodzi pani w stan spoczynku po 40 latach orzekania. To zaplanowana od dawna decyzja czy reakcja na to, co się dzieje z wymiarem sprawiedliwości?

W styczniu minęło 45 lat mojej pracy zawodowej na różnych stanowiskach w sądownictwie. Zaczynałam jako pomocnik sekretarza sądowego, byłam też kuratorem zawodowym i oczywiście asesorem. Przyszła pora sprawdzić, czy istnieje życie pozasądowe, i z pewnością na datę podjęcia tej decyzji miało wpływ, to co się dzieje. My, sędziowie, jesteśmy pod wieloma względami po ostatnio przyjętych rozwiązaniach ustawowych w gorszej sytuacji niż przeciętny obywatel. Wspomnę tylko o dwóch przykładach. Przestępca ma pewność, że proces nie będzie toczył się pod jego nieobecność, jeżeli jest spowodowana nagłą chorobą, pobytem w szpitalu czy inną niezawinioną przez niego przyczyną. Postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego może toczyć się bez jego udziału. Podobnie z przejściem na emeryturę. To osoba, która ma uprawnienia emerytalne, decyduje, czy chce z nich skorzystać. W przypadku sędziów polityk. Wszystkie tłumaczenia takich rozwiązań są kłamstwem. Cały SN został powołany na nowo po zmianie ustroju. W sądach powszechnych zmiana pokoleniowa dokonuje się sama. A naprawdę chodzi o pozbycie się z wymiaru sprawiedliwości ludzi najbardziej doświadczonych i niezależnych. Zastąpią je często osoby, których przygotowanie merytoryczne nie będzie najważniejszym kryterium mianowania. Każdy bardzo dobry sędzia „mający na sumieniu" orzeczenie niepodobające się władzy może zapomnieć o awansie. Jeżeli o decyzji prezydenta dotyczącej tego awansu decyduje pracownica kancelarii i to po zasięgnięciu opinii prokuratora, który był stroną w sprawie sądzonej przez kandydata, to mamy tryb, o jakim nikomu się nie śniło w praworządnym państwie. Wiedzę o tej niezwykłej procedurze zaczerpnęłam z gazety i nikt nigdy tych rewelacji nie zdementował.

Jaka jest dziś pani zdaniem sytuacja sądownictwa?

Świadczy o upadku poczucia przyzwoitości i odpowiedzialności za słowo. Premier rządu, który, jak wynika z jego wypowiedzi, ma wiedzę o działaniach przestępczych, powinien zawiadomić o nich prokuraturę, policję i CBA. Jeżeli tego nie robi, to uchybia podstawowemu obowiązkowi funkcjonariusza publicznego. Chyba że, co właśnie ma miejsce, są to zwykłe pomówienia służące celom politycznym i mające usprawiedliwić w Brukseli i Stanach Zjednoczonych zamach na niezawisłe i wolne sądy. I wtedy jest to działanie hańbiące premiera, jego urząd i nas wszystkich jako obywateli państwa, którego reprezentant zachowuje się tak niegodnie. Szkoda słów, żeby odnosić się do podnoszonych w wypowiedziach premiera zarzutów, bo zrobiono to już wielokrotnie. Sugestie o komunistycznej i agenturalnej przeszłości sędziów SN świadczą o niewiedzy albo złej woli ich autora. Wszyscy obecni sędziowie Sądu Najwyższego zostali mianowani już po zmianie ustroju, a o tych, którzy orzekali w stanie wojennym, kilkakrotnie wypowiadał się pan sędzia Strzembosz, wystawiając im jak najlepsze świadectwo. Ostatnio wzburzyła mnie wypowiedź Kornela Morawieckiego wygłoszona w programie telewizyjnym w rozmowie z europosłanką Julią Piterą. Było to pytanie do niej skierowane: „Ale przyzna pani, że sędziowie wymagają głębokiej odnowy moralnej?". Mówi tak polityk o dziesiątkach tysięcy sędziów, z których ogromna większość pracuje ponad siły, w piątek, świątek i niedzielę, na których barkach spoczywa załatwienie kilkunastu milionów spraw i dla których życie pozasądowe, do którego się właśnie przymierzam, nie istnieje. Być może głębokiej odnowy moralnej wymagają niektórzy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego i wielu polityków, którzy zbyt często mijają się z prawdą.

Jedna z pani wypowiedzi o sędziowskiej kaście jest dziś skrzętnie wykorzystywana do ataku na sędziów. Żałuje pani tych słów?

Sądy i sędziowie są dziś w bardzo trudnej sytuacji. Sędziowie są zwykłymi ludźmi. Gwarancje niezawisłości we wszystkich państwach demokratycznych istnieją po to, aby ci zwykli ludzie nie musieli się bać orzekać niezależnie od oczekiwań władzy, która decyduje o bycie ich i ich rodzin. Obecnie wiele tych gwarancji istnieje wyłącznie na papierze. A liczba chętnych na stanowiska prezesów sądów, często sędziów rejonowych na stanowiska prezesów sądów okręgowych, często po dyscyplinarkach czy wytykach, świadczy o tym, że są wśród nas osoby, które wykorzystają te pięć minut na zrobienie oszałamiającej kariery. Tylko muszą pamiętać, że wszystko ma swoją cenę. Ta kariera też. Ale wiem i jestem tego pewna, że sędziowie, jako środowisko, sobie poradzą. Ogromna większość nie da się ani zmanipulować, ani zastraszyć. Nikt nam przecież nie obiecywał, że będzie łatwo. No więc teraz będzie trudniej niż dotychczas.

Rz: Patrzy pani na nazwiska kandydatów do nowej KRS i myśli sobie...

Irena Kamińska: Żaden nie jest szerzej znany środowisku sędziowskiemu. Poza sędzią Dredem (Rafałem Puchalskim), myślę jednak, że wielu jest zadziwionych nową rolą. Sejm nie będzie miał kłopotów z wyborem, musi wybrać wszystkich lub prawie wszystkich, inaczej nie będzie Rady. Samo oglądanie tego spektaklu jest żenujące, zwłaszcza jeśli wspomnieć o idei, która podobno legła u podstaw ustawy. Większa demokratyzacja wyborów i lepsza reprezentacja środowiska sędziowskiego. Żaden z tych warunków nie został spełniony. Nowo mianowani prezesi już zaczęli spłacać dług wdzięczności, a pani sędzia T. Kurcyusz-Furmalik nie reprezentuje sędziów administracyjnych, bo nie uzyskała nawet ich minimalnego poparcia. Wszystkie te osoby już zawsze będą postrzegane jako reprezentanci obecnej sejmowej większości. Nie jest to dobra rekomendacja dla sędziego. Dlatego wszystkie europejskie standardy wymagają, aby nie politycy decydowali o rozwoju sędziowskiej kariery.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona