Czy można bezkarnie nagrać policjanta podczas interwencji i puścić filmik na You Tube?

Swoboda wypowiedzi a prawo do ochrony wizerunku policjanta.

Aktualizacja: 12.08.2018 06:01 Publikacja: 11.08.2018 07:00

Czy można bezkarnie nagrać policjanta podczas interwencji i puścić filmik na You Tube?

Foto: Adobe Stock

Udzielenie odpowiedzi na prozaiczne pytanie o dopuszczalność rejestracji poczynań funkcjonariuszy policji w miejscach publicznych i rozpowszechniania nagrań w internecie jest trudne. Wymaga bowiem zastanowienia, czy ramy prawne regulacji prawa do wizerunku przystają do aktualnych, cyfrowych czasów.

Trochę statystyki

W Polsce w 2014 r. ze smartfonów korzystało ponad 12 mln ludzi, a w 2018 r. ich liczba ma przekroczyć 20 mln. Jednocześnie liczba polskich użytkowników mediów społecznościowych to 39 proc. mieszkańców. W skali globalnej na serwisie Youtube co minutę pojawia się 300 godzin nowych materiałów wideo, a miesięcznie odtwarza się około 30 mld godzin.

Czynnikiem, który doprowadził do ekspansji cyfrowej wizualizacji świata, był rozwój mobilnego internetu. Wzrasta liczba kontaktów między ludźmi, powstają nowe typy dóbr (np. memy). Wymiana cyfrowych nagrań sprzyja nie tylko wolności jako takiej, ale również bezpieczeństwu.

Znaczenie ma także „statyczna" rejestracja świata poprzez różne systemy monitoringu, znajdujące się w rękach publicznych i prywatnych. Zagadnienie to zazębia się nie tylko z kwestią prawa do prywatności, ale też przetwarzania danych osobowych, kontroli obywatelskiej nad poczynaniami władzy oraz praw i wolności obywatelskich.

Mamy do czynienia z bardzo głębokimi przemianami technologicznymi i kulturowymi. Przepisy o ochronie wizerunku mają zaś XIX i XX- wieczny rodowód. Na tym tle ujawnia się wiele napięć.

Szeregowy nie jest powszechnie znany

Zgodnie z przepisami nie wymaga zezwolenia rozpowszechnianie wizerunku osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych.

Choć polskie orzecznictwo dość szeroko wykłada pojęcie osoby powszechnie znanej, to czyni to przez pryzmat pełnienia przez nią funkcji publicznych, przeciwdziałając wykładni rozszerzającej. W wyroku z 2 wrzesnia 2010 r. (I ACa 620/10) Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał za bezprawne rozpowszechnienie wizerunku taksówkarza z małej miejscowości w dzienniku lokalnym. Nie ulegało wątpliwości, że taksówkarz jest powszechnie znany w swojej społeczności. Jak jednak wskazał sąd, „osoba publicznie znana" musi pełnić określoną „funkcję publiczną", czyli być na świeczniku. A zatem przeciętny policjant sprawujący służbę na ulicy, wśród ludzi nie jest taką osobą, a już na pewno nią nie jest w dużych miastach.

Czytaj też:

Ochrona wizerunku funkcjonariuszy publicznych łamiących prawo

Zasady publikowania wizerunku funkcjonariuszy publicznych – skarga do Sądu Najwyższego

Jak u Barei, czyli o prawie do ochrony wizerunku

Mimo to uważam, że rację ma wiceminister Jarosław Zieliński, który 6 lipca 2017 r. w odpowiedzi na interpelację poselską nr 12935 zawierającą pytanie o dopuszczalność umieszczania w internecie filmów z interwencji policjantów, odpowiedział (bez uzasadnienia), że nie ma przepisu, który by tego zabraniał. Interesujące jest (w kontekście formułowanych ostatnio ocen działań policji), że minister z poprzedniego rządu udzielił odpowiedzi odwrotnej. Podobne negatywne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w sprawie V CSK 51/17 (o czym dalej).

Rozbieżności w ocenach wynikają po prostu z tego, że inne wyniki wykładni otrzymujemy, odwołując się do wyizolowanego przepisu, a inne, gdy odwołamy się do całokształtu regulacji i rozumowania opartego na porównaniu wielu wartości.

Różne doświadczenia

Pierwszym krajem, który zaczął borykać się w latach 90. XX w. z nagrywaniem interwencji policjantów, były Stany Zjednoczone. Zazwyczaj nagraniom towarzyszyły skandale związane z przypadkami nadużycia broni. Nie ulegało wątpliwości, że ujawnianie takich filmów objęte jest wolnością wypowiedzi. Problem zaczął się nasilać mniej więcej dziesięć lat temu, gdy doszło do połączenia trzech czynników: upowszechnienia smartfonów, internetu i mediów społecznościowych. Ludzie masowo zaczęli nagrywać interwencje funkcjonariuszy i umieszczać je w sieci.

Jak zareagowały na to służby? Zdając sobie sprawę, że nie ma ucieczki przed obywatelskim monitoringiem wizyjnym, same zaczęły dokumentować swoją działalność. Efekty są zauważalne. Z wielu badań wynika, że powszechne nagrywanie zaowocowało zarówno spadkiem przypadków użycia siły przez policję, jak i skarg.

Jest też druga strona medalu. Pojawiło się zjawisko masowego wpływu do policji wniosków o udostępnienie nagrań w trybie dostępu do informacji publicznej, po to by następnie te nagrania publikować w internecie. W piśmiennictwie zaczęto zwracać uwagę na naruszenie prywatności osób, w interesie których interwencje są dokonywane.

Nieco inaczej jest z rejestrowaniem czynności policjantów przez osoby postronne. Zagadnienie to w USA leży na styku regulacji prawa stanowego i federalnego (chroniącego prawo do wolności wypowiedzi). Amerykańskie sądy przyjmują, że każdy może nagrywać policję w miejscach publicznych podczas interwencji. Dopuszczalne są jednak ograniczenia, np. policjant może poprosić o zaprzestanie filmowania, jeśli uzna, że utrudnia mu to wykonywanie obowiązków. Policja może też skonfiskować nagrania zawierające materiał dowodowy.

W tym kontekście nie powinien dziwić program polskiego MSWiA, by do 2020 r. zamontować kamery na mundurach wszystkich policjantów. Program ten zaakceptował rzecznik praw obywatelskich. Ministerstwo powołuje się na doświadczenia zagraniczne wskazujące na zmniejszenie liczby skarg po wprowadzeniu powszechnego monitoringu.

Co jednak z dopuszczalnością rejestracji i publikacji czynności policyjnych przez osoby postronne? Okazuje się, że w Polsce mamy do czynienia z niemalże tym samym zjawiskiem co w USA. Na serwisie Youtube znajdują się setki nagrań z interwencji funkcjonariuszy. Na większości filmów twarze policjantów są rozpoznawalne.

Sprzeczne interesy

Mamy zatem kolizję dwóch wartości: swobody wypowiedzi oraz prawa do ochrony wizerunku funkcjonariusza. Za interesem jednostkowym rozpowszechniającego film przemawia interes publiczny i wspólnotowy – konieczność kontroli poczynań władzy przez zwykłych obywateli (a nie tylko dziennikarzy).

Ciekawe, jak na te wyzwania współczesności odpowie polskie orzecznictwo. Sąd Najwyższy, choć miał okazję zaprezentować rozumowanie oparte na porównaniu różnych wartości, w tym swobody wypowiedzi, w wyroku z 10 listopada 2017 r. (V CSK 51/17) zajął zachowawcze stanowisko, odwołujące się do literalnej treści przepisów.

Okoliczności sprawy były prozaiczne. W małej miejscowości w Polsce dziennikarze lokalnej gazety otrzymali informację, że jedna z policjantek przyjeżdża do pracy samochodem, chociaż nie ma prawa jazdy. W czasopiśmie ukazało się kilka artykułów na ten temat, wraz danymi funkcjonariuszki i jej zdjęciami. Z publikacją związany był film na Youtube, na którym widać, jak policjantka wsiada do auta.

W pierwszej instancji powództwo policjantki, m.in. o ochronę wizerunku oddalono. Sąd powołał się m.in. na interwencyjny charakter materiału. Sąd drugiej instancji zmienił częściowo wyrok, nakazał przeproszenie oraz usunięcie wizerunku policjantki z artykułu i filmu. Podstawą rozstrzygnięcia było uznanie, że policjantka – w tym wypadku – nie jest osobą powszechnie znaną.

Pozwani dziennikarze wnieśli skargę kasacyjną, w której powoływali się na standardy wolności słowa przemawiające za rozszerzającą wykładnią pojęcia osoby powszechnie znanej. Powódka sama „wkroczyła na publiczną arenę", dopuszczając się naruszenia prawa. Pozwanych wsparła Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Powołała się na standardy wynikające z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, swobodę wypowiedzi prasy (publicznego kontrolera) w sprawach mających znaczenie publiczne oraz dopuszczalność rozpowszechniania wizerunku, jeżeli związane to jest z „wykazaniem prawdziwości publikacji".

Sąd Najwyższy nie podzielił tej argumentacji. Przyjął, że policjantka nie jest osobą powszechnie znaną (co jest zgodne z prawdą). Skoro zaś nie ma przepisu, który zezwalałby na rozpowszechnianie wizerunku „nieznanej", doszło do naruszenia prawa.

Na kanwie tego wyroku należy jednak zadać dwa istotne pytania. Po pierwsze, czy przyznanie prasie szczególnego statusu „pierwszego kontrolera władz" uniemożliwia potraktowanie w ten sposób zwykłych ludzi, udostępniających nagrania w internecie? A po drugie, jaki interes chroniony jest przez prawo do wizerunku? Natura tego dobra nie jest wcale oczywista. Trafnie oddała te wątpliwości J. Balcarczyk (Prawo do wizerunku i jego komercjalizacja, s. 87), podnosząc, że „wizerunek jest nośnikiem wartości uniwersalnych, wartością centralną jest jednak w większości przypadków prawo do prywatności w aspekcie samostanowienia lub ludzka godność. W tym ujęciu »wizerunek« jawi się jako dobro o charakterze instrumentalnym".

Element większej całości

To właśnie te zagadnienia rzutują na poszukiwanie równowagi między różnymi interesami. Nikt przecież nie twierdzi, że osobie, której zrobiono zdjęcie, ukradziono duszę. Co zatem się zabiera, gdy zdjęcie jest rozpowszechniane bez zgody zainteresowanego? Z art. 23 kodeksu cywilnego wcale nie wynika, jaki jest zakres ochrony wizerunku i jakie wartości odzwierciedla interesujące nas dobro osobiste. Autonomia informacyjna ma przecież swoje granice. Na zagadnienie to należy spojrzeć w świetle kolizji praw i interesów. Właściwe wydaje się badanie okoliczności wyłączającej bezprawność, jaką jest działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu.

Trudno mówić o prywatności policjanta na służbie. Funkcję kontrolera władz publicznych mogą zaś pełnić nie tylko dziennikarz, ale i osoby postronne.

By zamknąć klamrą dotychczasowe rozważania, odwołam się do sprawy C 345-17 związanej z pytaniem do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. chodziło o to, czy filmowanie policjantów na komisariacie podczas czynności proceduralnych i opublikowanie nagrania na stronie internetowej stanowi przetwarzanie danych osobowych. Sprawa nie została jeszcze rozstrzygnięta. Natomiast w innej sprawie, C-212/13, TSUE podkreślił, że przy ocenie dopuszczalności monitoringu posesji należy mieć na względzie nie tylko interesy osób, których dane osobowe się przetwarza, lecz również interesy właściciela posesji (ochrona własności, zdrowia i życia swojego oraz członków rodziny) zwłaszcza gdy monitoring jest reakcją na wcześniejsze wydarzenia.

Odpowiadając na pytanie o dopuszczalność rejestracji interwencji funkcjonariuszy, należy dojść do wniosku (mimo wyroku SN w sprawie V CSK 51/17), że zachowanie takie na pewno jest uzasadnione wówczas, gdy konkretne nagranie służy kontroli niewłaściwych zachowań i podejmowane jest dla dobra publicznego. Z nieco mniejszą pewnością – choć również uznaję za dopuszczalne – nagrywanie i rozpowszechnianie nagrań w sytuacjach pozornie neutralnych, po to by zapewniony był efekt mrożący kontroli społecznej.

Nie znajduję przekonującego uzasadnienia aksjologicznego dla bezwzględnej ochrony wizerunku w konfrontacji ze swobodą wypowiedzi. Policjant, działając w sferze publicznej, otoczony zewsząd kamerami, nie jest tylko sobą – jest elementem większej całości. Podejmując służbę, godzi się na działanie publiczne i interakcje z obywatelami. Podstawą wyłączenia ochrony w takich sytuacjach nie powinna być jednak rozszerzająca wykładnia pojęcia osoby powszechnie znanej, lecz realizacja własnego prawa podmiotowego – swobody wypowiedzi.

Odmiennie należy ocenić rozpowszechnianie informacji o nazwisku funkcjonariusza. W grę wchodzi bezpieczeństwo tej osoby, zwłaszcza wówczas, gdy określona interwencja wywołuje gwałtowne reakcje. Na okoliczność tą zwrócił uwagę profesor S. Nasarre Aznar, sędzia Sądu Apelacyjnego w Tarragonie w Hiszpanii, gdy na konferencji na Wydziale Prawa Uniwersytetu Śląskiego w listopadzie 2017 r. zadałem mu pytanie o konflikt dwóch wartości: wizerunku policjanta i swobody wypowiedzi. Powiedział, że państwo musi dbać o bezpieczeństwo swoich funkcjonariuszy, a powinności tej nie należy utożsamiać z tuszowaniem błędów.

Czym innym jest rozpowszechnianie nagrania (pokazujemy, co się stało), a czym innym wskazywanie nazwiska funkcjonariusza (informacje spoza nagrania). W tym drugim wypadku przesuwamy się z informacji rzeczowej w kierunku personalnej. Można taki pogląd skrytykować w ten sposób, że rozpowszechnienie wizerunku umożliwia wszystkim postronnym ustalenie personaliów funkcjonariusza. To jednak świadczy jedynie o tym, jak skomplikowanym problemem jest dopuszczalność rozpowszechniania nagrań z interwencji.

Autor jest doktorem nauk prawnych, adiunktem w Katedrze Prawa Cywilnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego

Udzielenie odpowiedzi na prozaiczne pytanie o dopuszczalność rejestracji poczynań funkcjonariuszy policji w miejscach publicznych i rozpowszechniania nagrań w internecie jest trudne. Wymaga bowiem zastanowienia, czy ramy prawne regulacji prawa do wizerunku przystają do aktualnych, cyfrowych czasów.

Trochę statystyki

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb