Jak u Barei, czyli o prawie do ochrony wizerunku

Reakcja władz na przebieg grudniowych demonstracji pod Sejmem nasuwa filmowe skojarzenia

Aktualizacja: 23.01.2017 18:16 Publikacja: 23.01.2017 17:03

Jak u Barei, czyli o prawie do ochrony wizerunku

Foto: PAP/EPA

W filmie Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" jednym z bohaterów jest kierownik sklepu spożywczego, który zwykł fotografować uciążliwych klientów narzekających na deficyty towarów, jak też kultury i higieny sprzedaży, a następnie ich wizerunki wywieszać na tablicy ogłoszeniowej zatytułowanej: „Tych klientów nie obsługujemy". Decyzję o upublicznieniu wizerunku klientów ów kierownik sklepu podejmował „po uważaniu".

Tych klientów poszukujemy

Obserwując reakcję władz na przebieg grudniowych demonstracji pod Sejmem, nie można oprzeć się wrażeniu, że – zapewne nieświadomie – naśladują owego kierownika sklepu. Na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji zamieszczony został komunikat z następującym stwierdzeniem: „Do zdarzeń doszło w dniach 16/17 grudnia 2016 r. przed gmachem Sejmu RP. Nieznane dotąd osoby naruszyły porządek prawny. Publikujemy wizerunki osób, które mogą mieć związek z tymi zdarzeniami".

Komedia Barei pochodzi z 1978 r. Obowiązująca wówczas konstytucja z 1952 r. nie poręczała prawa podobnego do tego, które wyraża art. 51 Konstytucji RP. Zgodnie z art. 51 ust. 2 Konstytucji RP: „Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym". Nadto z art. 51 ust. 4 wynika, że: „Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą". Wskazać tu nadto należy na gwarancję płynącą z art. 54, zgodnie z którym: „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji".

Wizerunek osoby, nawet takiej, przeciwko której prowadzone jest postępowanie karne, podlega ochronie prawnej.

Warto tu przypomnieć, że Trybunał Konstytucyjny w wyroku wydanym w sprawie o sygn. K 25/09 stwierdził, że postępowanie przygotowawcze wkracza w fazę ad personam, czyli zaczyna się toczyć przeciwko określonej osobie, dopiero z chwilą przedstawienia jej zarzutu popełnienia przestępstwa, w związku z dostatecznie uzasadnionym podejrzeniem, iż to właśnie ta osoba dopuściła się czynu zabronionego. Następuje to najczęściej w drodze wydania stosownego postanowienia i z tą chwilą osoba ta uzyskuje przymiot strony postępowania przygotowawczego, określanej mianem podejrzanego.

Podejrzenie, przypuszczenie, ewentualność

We wskazanym orzeczeniu Trybunał wyraził ważną myśl: podkreślił, że skoro ustawodawca w toku postępowania karnego „chroni wizerunek i dane osobowe podmiotu, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, to podobną gwarancją powinien objąć osobę, co do której zachodzi jedynie przypuszczenie, że mogła dopuścić się czynu zabronionego, zbyt jeszcze słabe, by przedstawić jej zarzuty". Rozwijając tę myśl, należy stwierdzić, że tym bardziej za niedopuszczalne należy uznać upublicznianie wizerunku osób, które tylko „mogą mieć związek" z czynami ocenianymi przez organa ścigania jako naruszające prawo.

Dodać należy, że jedynym wyjątkiem w tym względzie, jaki dopuszcza polska procedura karna, jest zamieszczenie wizerunku (fotografii) oskarżonego (podejrzanego) w liście gończym podjętym w ramach toczącego się postępowania karnego przeciwko konkretnej osobie, wobec której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów, a osoba ta ukrywa się przed organami ścigania lub sądem. Postanowienie o poszukiwaniu listem gończym można wydać bez względu na to, czy nastąpiło przesłuchanie podejrzanego, jednak tylko gdy istnieje duże prawdopodobieństwo, iż osoba poszukiwana dopuściła się przestępstwa (art. 279 kodeksu postępowania karnego).

Upublicznianie wizerunku osób, co do których nie istnieje duże prawdopodobieństwo, że dopuściły się przestępstwa, narusza konstytucyjną zasadę proporcjonalności ingerencji w prawa lub wolności człowieka i obywatela (art. 31 ust. 3 konstytucji), stygmatyzując te osoby jako oskarżone (podejrzane).

O ile zakaz publikacji danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się już karne postępowanie przygotowawcze lub sądowe, ma charakter względny (uchylić go może zgoda prokuratora prowadzącego lub nadzorującego postępowanie przygotowawcze, a także sądu), o tyle niedopuszczalne jest propagowanie wizerunków lub danych osób, co do których ewentualnie zebrane dowody nie świadczą o dostatecznie uzasadnionym podejrzeniu popełnienia czynu zabronionego, pozwalającym na wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów.

Ukradł czy jemu ukradli

Zarówno w orzecznictwie sądów krajowych z Sądem Najwyższym na czele, jak też trybunału strasburskiego jednoznacznie stwierdza się, że ujawnianie w prasie danych pozwalających zidentyfikować osobę, przeciwko której toczy się postępowanie przygotowawcze, ingeruje bezpośrednio w sferę jej życia prywatnego, często także rodzinnego oraz może prowadzić do naruszenia czci i dobrego imienia (zob. np. wyroki SN w sprawach o sygn. II CKN 1095/99 oraz o sygn. I CSK 509/10 i wyrok trybunału strasburskiego w sprawie Sciacca przeciwko Włochom).

We wspomnianym wyroku w sprawie o sygn. K 25/09 Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że publikacja danych takich jak m.in. wizerunek osoby niesie z sobą wysokie ryzyko stygmatyzacji, zarówno samych podejrzanych, jak i ich rodzin. Przed tym nie chroni nawet wyrażone w art. 42 ust. 3 konstytucji domniemanie niewinności, w myśl którego każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Wynikające z upublicznienia danych negatywne skutki bywają dotkliwe i długotrwałe, a niekiedy nieodwracalne, nawet w razie późniejszego wydania wyroku uniewinniającego. Mogą one wywołać taki skutek, jak w znanej anegdocie o kradzieży zegarka, gdy po pewnym czasie nikt już nie wiedział, czy delikwent ukradł zegarek czy też mu go ukradziono, pamiętano tylko, że był on zamieszany w kradzież zegarka.

Autor jest sędzią TK w stanie spoczynku

W filmie Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" jednym z bohaterów jest kierownik sklepu spożywczego, który zwykł fotografować uciążliwych klientów narzekających na deficyty towarów, jak też kultury i higieny sprzedaży, a następnie ich wizerunki wywieszać na tablicy ogłoszeniowej zatytułowanej: „Tych klientów nie obsługujemy". Decyzję o upublicznieniu wizerunku klientów ów kierownik sklepu podejmował „po uważaniu".

Tych klientów poszukujemy

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO