Widać już wyraźnie, że opozycja nie jest w stanie pozbawić władzy Jarosława Kaczyńskiego. Może organizować wiece i demonstracje, może atakować rząd Beaty Szydło w Sejmie, może walczyć z nim w sieci, ale tak naprawdę nie jest w stanie odsunąć obecnej ekipy od władzy. Taki po prostu jest układ sił i politycy opozycji coraz bardziej chyba zdają sobie z tego sprawę. Rządy PiS prawdopodobnie przetrwają do końca kadencji, bez względu na siłę i sprawność opozycji – tej parlamentarnej i pozaparlamentarnej.
Gospodarczej wywrotki nie będzie
Ci, którzy pokładają nadzieje na obalenie tej ekipy w pogorszeniu się sytuacji ekonomicznej, także muszą się pogodzić z tym, że ludzie Kaczyńskiego utrzymają się przy władzy bardzo długo. Bez względu bowiem na to, jak bardzo szkodliwe dla budżetu państwa będą populistyczne propozycje gabinetu Szydło, nic nie zapowiada, by miało to spowodować utratę zaufania wyborców i pozbawić PiS legitymacji do sprawowania władzy.
Mylą się ci, którzy sądzą, że w przyszłym roku załamie się budżet i ludzie wyjdą na ulice, bo rząd nie będzie w stanie spełnić swoich obietnic. To nieprawda – Beata Szydło (lub ktoś, kto ją już wtedy zastąpi) zawsze będzie mogła dopiąć budżet i zadowolić protestujące grupy społeczne, zadłużając kraj po uszy i odsuwając w ten sposób widmo niepokojów ulicznych czy masowych demonstracji.
Rząd PO–PSL testował ten sposób przez osiem długich lat, zadłużając nasz kraj na niewyobrażalne sumy, więc gabinet PiS może jedynie udoskonalić ten sposób działania. Zwłaszcza że jest – jak się przyjmuje – rządem populistycznym. Jak zatem można oczekiwać od populistycznego rządu prowadzenia restrykcyjnej i opartej na rzetelnych rachunkach polityki gospodarczej?
To logiczny błąd liczących na gospodarczą wywrotkę PiS – zarzucają Kaczyńskiemu populizm ekonomiczny, a potem wierzą, że przegra społecznie, prowadząc racjonalną politykę finansową i gospodarczą. To absurdalne kalkulacje.