Radcowie prawni: samorząd ponowoczesny

Głównym celem stanowiska rady warszawskiej izby radców prawnych jest tłumienie dyskusji wewnątrz tego samorządu i przeciwdziałanie jakimkolwiek zmianom – pisze prawnik.

Publikacja: 01.12.2016 07:19

Radcowie prawni: samorząd ponowoczesny

Foto: 123RF

W niewielkim odstępie czasu ukazały się dwa ważne stanowiska: Dariusza Sałajewskiego, byłego prezesa KRRP, będące autorskimi refleksjami po ostatnim Krajowym Zjeździe Radców Prawnych (Meandry arytmetycznej demokracji, „Rzeczpospolita" z 20 listopada 2016 r.) oraz oświadczenie Rady OIRP w Warszawie, w którym sformułowano protest przeciwko wybranym tezom sformułowanym przez byłego prezesa KRRP odnoszącym się do obecnego modelu demokracji samorządowej (Izba warszawska oburzona słowami byłego prezesa, prawnik.pl).

Można przypuszczać, że treść obu wystąpień jest znana wyłącznie radcom prawnym. Wpisuje się ona jednak w szerszy kontekst dyskusji nad modelem samorządu zaufania publicznego, w tym istotnej sfery – wyborów do jego organów okręgowych i krajowych. Warto przypomnieć, co tak oburzyło radę izby stołecznej, która nie zawahała się w tej sprawie złożyć swój stanowczy protest.

Protest dotyczy stwierdzenia, że ponad jedna czwarta głosów, którymi dysponują na krajowym zjeździe delegaci izby warszawskiej, pozwala na odgrywanie dominującej roli przy wyborach do krajowych organów samorządowych, w tym najważniejszych funkcji prezesa i członków Krajowej Rady Radców Prawnych (KRRP). Zdaniem byłego prezesa KRRP Dzieje się tak, ponieważ prawa arytmetyki demokracji dowodzą, że liczba głosów delegatów izby warszawskiej stanowi bodziec dla izb dysponujących znacząco mniejszą liczbą głosów do przystępowania do koalicji wyborczych z izbą warszawską. Nie stawia przy tym komukolwiek zarzutów, bo o kształcie takiego modelu ordynacji wyborczej decyduje przecież sam krajowy zjazd radców prawnych. Stawia natomiast pytania, czy taki model jest optymalny do realizacji zadań samorządu.

Rachunek prawdopodobieństwa

Ta wypowiedź Dariusza Sałajewskiego, a ściślej rzecz biorąc, przedstawione przez niego fakty i ich wstępna analiza, spotkały się z natychmiastową reakcją Rady OIRP w Warszawie. Wyraziła ona protest i oburzenie przeciwko „(...) propozycji dyskryminacji radców prawnych z uwagi na fakt zamieszkania w obszarze właściwości określonej okręgowej izby".

Stanowiska rady izby warszawskiej nie można skwitować wzruszeniem ramion, uśmiechem politowania lub kuluarowymi rozmowami przy kawie. Mam nieodparte wrażenie, że jej protest jest elementem przemyślanej i konsekwentnej strategii. Głównym jej celem jest tłumienie dyskusji wewnątrz samorządu warszawskiego, strach przed pojawieniem się nurtów opozycyjnych, przeciwdziałanie jakimkolwiek zmianom.

Taki kierunek działań jest przenoszony na szczebel krajowy, prowadząc do wypaczenia idei samorządu radcowskiego jako organizacji zawodowej opartej na fundamentalnej zasadzie – „równych z równymi", w którym nie siła głosów delegatów poszczególnych izb, ale kompetencje, doświadczenie i praktyka konkretnych radców prawnych powinna decydować o udzieleniu mandatu do reprezentowania wszystkich pozostałych radców na szczeblu okręgowym i krajowym.

W przeciwieństwie do stanowiska rady izby warszawskiej, poglądy wyrażone przez byłego prezesa KRRP odczytuję jako podsumowanie problemów i ostrzeżenie przed ziszczeniem się negatywnych skutków działań, które mogą przynieść szkodę całemu samorządowi radcowskiemu w dłuższej perspektywie czasu.

Głos liderów izby warszawskiej brzmi dwuznacznie, kiedy, z jednej strony, promują szczytne idee demokratyzacji i modernizacji samorządu radcowskiego pod nośnym propagandowo hasłem „Nowoczesny samorząd", z drugiej zaś, dyscyplinują pełnoprawnych przedstawicieli samorządu do głosowania według z góry obranej formuły. Tworzą instrukcje, listy, narzędzia kontroli, tym samym ograniczają dyskusję, prawo do wątpliwości czy choćby możliwość zabrania głosu w czasie obrad izby warszawskiej lub organów krajowych.

Przykładów jest aż nadto. O jednym z nich trzeba wyraźnie i głośno powiedzieć, bo miał miejsce na ostatnim Krajowym Zjeździe, a więc najwyższym organie samorządu radcowskiego. W niektórych izbach okręgowych zastosowano nowatorski mechanizm „uzgadniania i oddawania głosów". Wyznaczeni liderzy przekazywali delegatom kody obrazkowe, listy i instrukcje esemesowe, jak mają głosować (np. kandydat oznaczony na zielono – głosujemy „za", kandydat oznaczony na czerwono – głosujemy na „nie", czyli do skreślenia). Co więcej, sposób wykonania tych „instrukcji wyborczych" poddany był ścisłej kontroli dyżurujących radców prawnych, przypisanych do poszczególnych grup delegatów.

Czy takie zachowania są zgodne z zasadą tajności głosowania? Czy głosowanie według instrukcji, pod stałą kontrolą, można uznać za dokonanie aktu wyborczego według własnego przekonania? Czy jest to do pogodzenia z niezależnością radcy prawnego? Czy takie wybory, kiedy liczba kandydatów jest równa liczbie stanowisk, można jeszcze nazwać wyborami? Czy o taki model demokracji samorządowej nam chodzi? Na te pytania samorząd radcowski musi znaleźć odpowiedź.

Trudno się jednak nie oprzeć refleksji, że otworzyliśmy nowy rozdział w historii samorządu radcowskiego w wydaniu ponowoczesnym, kiedy imperatyw władzy jest przyobleczony w szaty demokracji, niezależności, tromtadracji i dramatycznych wystąpień, a i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o utrzymanie władzy lub, w przypadku niektórych działaczy, o jej ponowne zdobycie.

Nie ma sensu utyskiwanie, że izba stołeczna dysponuje ponad jedną czwartą głosów na krajowym zjeździe i poprzez ten fakt ma naturalną zdolność do zawiązywania zwycięskich koalicji wyborczych, co indukuje zainteresowanie mniejszych izb tworzeniem ich. Takie są zasady demokracji przedstawicielskiej, opartej na regule większościowej. Można się natomiast oburzać, kiedy ośmiela to wąską grupę liderów do tworzenia dworu i klientelizmu, który nie dopuszcza żadnego głosu sprzeciwu czy choćby refleksji nad faktycznie podejmowanymi działaniami samorządowymi lub dyskursem nad zmianami modelu samorządu.

Nie tylko dla orłów

Wielka szkoda, że na szczeblu krajowym i w niektórych izbach okręgowych samorząd radcowski zaczął niebezpiecznie dryfować w kierunku modelu wodzowskiego. Nieszczęściem byłoby, gdyby największą satysfakcją zwycięzców wyborów do organów okręgowych i krajowych było samo zwycięstwo. Niedobrze by się stało, gdyby na tym zakończyła się wszelka aktywność na polu postulatów i kierunków zmian w samorządzie radcowskim.

Pomysłów na zmiany obecnego modelu demokracji samorządowej jest wiele. Jednym z nich jest wprowadzenie, wzorem adwokatury, zasady incompatibilitas, czyli zakazu łączenia funkcji dziekana okręgowej izby radców prawnych z funkcją członka prezydium KRRP. Podstawową zaletą tego rozwiązania jest właśnie demokratyzacja samorządu przez otwarcie dostępu do prezydium, organu wykonawczego, innym radcom prawnym, którzy nie pełnią funkcji dziekanów. Warto bowiem zaznaczyć, że wykonywanie zadań członka prezydium Krajowej Rady wymaga dyspozycyjności, a przede wszystkim poświęcenia ogromnej ilości czasu. Bez tego nie można dobrze wykonywać licznych obowiązków członka prezydium związanych z pracą samorządową, reprezentowaniem samorządu radcowskiego przed organami publicznymi i sądami, odbywaniem licznych wyjazdów krajowych i zagranicznych. Z oczywistych względów dziekani, piastujący równocześnie funkcje członków prezydium Krajowej Rady, mają wówczas ograniczony czas na wykonywanie zadań w izbach okręgowych.

Przebudzenie mocy

Kończąc, można postawić pytanie, czy zawód radcy prawnego osiągnął już pod względem regulacji deontologicznych status kompletny. Jest oczywiste, że nigdy nie zdołamy uregulować wszystkich kwestii. Nie oznacza to jednak, że w demokracji samorządowej powinniśmy kierować się zasadą: „co nie jest zabronione, jest dozwolone". Prowadzi to bowiem do wynaturzenia podstawowych zasad demokracji samorządowej, czego przykłady można było zaobserwować na ostatnim Krajowym Zjeździe. Za Albertem Camus (Dwa eseje) warto przypomnieć: „Absurd nie wyzwala, ale wiąże. Nie upoważnia do wszystkich czynów. Wszystko jest dozwolone, nie znaczy: nic nie jest zabronione".

W samorządzie radcowskim nie ma również miejsca na zamykanie dyskusji nad modelem jego ewolucji, w tym nad modernizacją zasad ordynacji wyborczej do jej organów na szczeblu okręgowym i krajowym, a tak niestety odczytuję wspomniany protest rady izby warszawskiej. Ten model wymaga korekt, ale bez wyciągnięcia wniosków z dotychczasowych błędów, a przede wszystkim bez zaprzestania praktyk rażąco naruszających zasady demokracji samorządowej, dalsze działania nie przyniosą jakichkolwiek efektów. Brak działania naraża na poważne ryzyko, że organy samorządu radcowskiego staną się na długie lata zamkniętymi i ekskluzywnymi klubami „dobranych" osób, co bez wątpienia przeczyłoby fundamentalnym ideom samorządu zaufania publicznego.

Jestem przekonany, że mądrość i doświadczenie radców prawnych pozwolą na wprowadzenie takich zmian w wewnętrznych regulacjach samorządowych, które ulepszą model demokracji samorządowej i otworzą organy samorządu na inicjatywę, pomysły i zapał wszystkich radców prawnych. Nie możemy czekać, aż zrobi to za nas kto inny.

Autor jest radcą prawnym, członkiem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie, byłym członkiem KRRP (X kadencji)

W niewielkim odstępie czasu ukazały się dwa ważne stanowiska: Dariusza Sałajewskiego, byłego prezesa KRRP, będące autorskimi refleksjami po ostatnim Krajowym Zjeździe Radców Prawnych (Meandry arytmetycznej demokracji, „Rzeczpospolita" z 20 listopada 2016 r.) oraz oświadczenie Rady OIRP w Warszawie, w którym sformułowano protest przeciwko wybranym tezom sformułowanym przez byłego prezesa KRRP odnoszącym się do obecnego modelu demokracji samorządowej (Izba warszawska oburzona słowami byłego prezesa, prawnik.pl).

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona