Na wokandę Sądu Najwyższego trafiła sprawa krakowskiego radcy prawnego. Prawnik w 2005 r. podjął się prowadzenia sprawy klienta, który doznał wypadku przy pracy. Chodziło o odszkodowanie. Szkopuł w tym, że mecenas nie złożył nawet skutecznie pozwu. Gdy sąd zdecydował się zwrócić pobraną opłatę sądową, Robert K. – by zatuszować sprawę – podał numer własnego konta bankowego. Trafiło na nie około 20 tys. zł.
Czytaj także: Radcy, który za nisko wycenia swą pracę, grozi dyscyplinarka
Klient o niczym nie wiedział. Przez lata radca zdawał mu relacje z rzekomo prowadzonego procesu. Poinformował go również o zawartej ugodzie. Ta opiewać miała na 50 tys. zł. Aby to uprawdopodobnić, mecenas wypłacił nawet klientowi 10 tys. zł w transzach po 5 tys. zł. Reszty pieniędzy, jak zapewniał, nie udało się ściągnąć od byłego pracodawcy. Egzekucja okazała się bowiem nieskuteczna.
Klient o tym, że był oszukiwany przez pełnomocnika, dowiedział się dopiero w 2016 r. Wtedy też wystąpił o zwrot opłaty sądowej. Środki udało się odzyskać dopiero w wyniku egzekucji.
W 2016 r. oszukany klient zaalarmował również pion dyscyplinarny krakowskich radców prawnych. Ten zdecydował się orzec wobec Roberta K. najsurowszą z kar – zakaz wykonywania zawodu. Utrzymał go w mocy również wyższy sąd dyscyplinarny.