Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow ujawnił we wtorek część informacji, dotyczących wyników śledztwa w sprawie zabójstwa znanego dziennikarza Pawła Szeremeta, do którego doszło w lipcu ubiegłego roku w Kijowie. Od tamtej pory ukraińscy śledczy przesłuchali 1850 osób. Badają 150 tys. terabajtów danych z monitoringu miejskiego. Dzięki temu wiadomo, że zamachowcy za pomocą magnesu zainstalowali pod spodem samochodu minę przeciwpiechotną z ręcznie zrobionym detonatorem elektronicznym.
W sprawie są podejrzani, których uchwyciła jedna z kamer. Mężczyzna i kobieta obserwowali okolice bloku, gdzie mieszkał dziennikarz przez kilka dni. Nagrywali kamery, które znajdują się przy pobliskich ulicach, i ciągle zmieniali wygląd. Ze wstępnych ustaleń wynika, że bombę prawdopodobnie podłożyła kobieta, której zajęło to zaledwie dziesięć sekund.
Przyjaciel Niemcowa
Ukraińskie MSW nie podaje tożsamości zamachowców, ale wskazuje na główną wersję zabójstwa dziennikarza. Według Awakowa Szeremeta zabito za jego działalność zawodową i opozycyjną na terenie Rosji i Białorusi. – Nie wykluczamy wersji zabójstwa, które zostało zlecone z terytorium Federacji Rosyjskiej – oświadczył Awakow. Jak twierdzi, trzy dni przed śmiercią Szeremet spotykał się w Kijowie z Władimirem Kara-Murzą, byłym pomocnikiem zamordowanego pod ścianami Kremla Borysa Niemcowa. W trakcie tego spotkania omawiali kwestię zrobienia filmu dokumentalnego o zabitym rosyjskim opozycjoniście, który był przyjacielem Szeremeta. Co ciekawie, Kara-Murza na początku lutego został otruty i wybudził się ze śpiączki dopiero we wtorek.
W Rosji nie wierzą w to, że te sprawy mają ze sobą związek. – Szeremet w ostatnich latach nie prowadził tu żadnej działalności i nie wpływał na sytuację polityczną. Nie można tej sprawy łączyć ze sprawą Borysa Niemcowa, to zupełnie różne sytuacje – mówi „Rz" Siergiej Mitrochin, szef moskiewskiego oddziału opozycyjnej partii Jabłoko. – Prędzej w tej sprawie trzeba szukać białoruskiego śladu – dodaje.
Białoruski ślad
Urodzony na Białorusi Paweł Szeremet rozpoczynał karierę w Mińsku na początku lat 90. Pracował w telewizji publicznej. Gdy władzę w kraju objął Aleksander Łukaszenko, Szeremet przez chwilę był jego ulubionym dziennikarzem towarzyszącym mu w podróżach służbowych. Ich drogi szybko się rozeszły. Już w 1997 r. wylądował w więzieniu w Grodnie za reportaż dla rosyjskiej telewizji państwowej, w którym ujawnił brak kontroli na granicy białorusko-litewskiej. Spędził tam trzy miesiące i został uwolniony dzięki interwencji ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna.