Dzięki temu szybciej sprawdzą się na sali rozpraw i nie uciekną do korporacji.
Asesor miał wrócić na sale rozpraw od 1 stycznia 2016 r. Nowy minister sprawiedliwości odłożył jednak ten powrót o rok. W tym czasie chce zmienić ustawę – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Uważa, że przepisy, które dziś obowiązują, są nieracjonalne i mało ekonomiczne. Chodzi o to, że zanim absolwent krakowskiej szkoły zacznie się ubiegać o etat asesora, musi odbyć 18-miesięczny staż, a potem wziąć udział w konkursie i poddać się cenie Krajowej Rady Sądownictwa.
– Nie powinniśmy ponosić wysokich kosztów kształcenia aplikantów po to, aby po trudnym egzaminie sędziowskim szli na 18 miesięcy do pracy w jakiejkolwiek instytucji – kancelarii, spółce – przy tworzeniu, stosowaniu i wykładni prawa. Pieniądze publiczne nie mogą być wydawane na kształcenie aplikantów dla prywatnych firm – mówiła w wywiadzie dla „Rz" Małgorzata Manowska, dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. I to ma się zmienić.
Bez konkursu
– Chcemy, by etat asesora dostawał z automatu każdy aplikant aplikacji sędziowskiej po zdanym egzaminie zawodowym. Po np. dwu-, trzyletniej pracy w sądzie byłby oceniany i stawał do konkursu na sędziowski wakat. I dopiero wtedy byłaby uruchamiana procedura opiniowania przez Krajową Radę Sądownictwa – tłumaczy Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Nowego asesora, na wniosek KRS, powoła na pięć lat prezydent. Wyznaczy mu też sąd rejonowy, w którym będzie orzekał.