Polskie sądy są umiarkowanie surowe wobec przestępców seksualnych. Najczęściej zapadają wyroki od dwóch do pięciu lat więzienia, powyżej pięciu lat orzeczono kary wobec 38 proc. sprawców. Wobec większości sprawców (79 proc.) środek zabezpieczający o leczeniu zamkniętym bądź ambulatoryjnym zastosowano fakultatywnie, w 21 proc. – obligatoryjnie. Tak wynika z najnowszego raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości na temat orzekania i wykonywania środka zabezpieczającego wobec sprawców przestępstw seksualnych wykazujących zaburzenia preferencji seksualnych. Chodzi o umieszczenie takiego sprawcy po wyroku w zakładzie zamkniętym albo skierowanie go na leczenie ambulatoryjne. Najgłośniejszym ze sprawców skierowanych już po odbyciu kary 25 lat więzienia na leczenie w Krajowym Ośrodku Seksuologii Sądowej w Gostyninie jest Mariusz Trynkiewicz.
Skazanych z zaburzeniami jest jednak więcej, w całym kraju to ponad 80 osób. Jak sądy karzą takich sprawców?
Nie za surowo
– Każdą sytuację indywidualnie ocenia sąd na podstawie opinii biegłych, to gwarancja właściwej oceny i podjęcia decyzji o konieczności leczenia. Nie wszystkich sprawców trzeba zamykać w zakładach. W wielu przypadkach odbywanie kary w systemie terapeutycznym, a więc leczenie skazanych za kratkami, zdaje egzamin i wystarczy, że po opuszczeniu więzienia będzie ono kontynuowane – mówi Marek Banaszak, kryminolog. Z raportu wynika też, że jest problem z ambulatoryjnym leczeniem sprawców.
– Na terenie całej Polski funkcjonuje pięć placówek tego typu. Dostęp do nich jest utrudniony dla skazanych ze względu na znaczną odległość od miejsca zamieszkania – zauważa Anna Więcek-Durańska, autorka analizy.
Badanie, które wykorzystano do przygotowania raportu, przeprowadzono od lutego do maja 2015 r.