Coraz więcej wniosków o zastosowanie dozoru elektronicznego zamiast więzienia

Skazani na niskie kary nie chcą za kraty. Coraz więcej jest wniosków o domową odsiadkę. Wreszcie też zaczęto ją stosować wobec stadionowych chuliganów.

Publikacja: 23.10.2019 08:02

Coraz więcej wniosków o zastosowanie dozoru elektronicznego zamiast więzienia

Foto: AdobeStock

Skazani za drobne przestępstwa coraz częściej kalkulują: lepiej odbyć karę w domu, niż iść do więzienia. Trend ten widać w najnowszych statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2011 r. do sądów penitencjarnych wpłynęło niespełna 13 tys. wniosków o odbycie kary w systemie dozoru elektronicznego, czyli z bransoletą na ręku (lub nodze). Tylko w pierwszej połowie 2019 r. takich wniosków było już blisko 20 tys.

W końcu coraz odważniej do SDE podchodzą też sądy, które orzekają np. zakazy zbliżania się do określonych miejsc. Karniści zacierają ręce: o to chodziło. Taki jest światowy trend.

Czytaj także: Nowelizacja prawa karnego: dozór elektroniczny bardziej powszechny

– To rzecz trudna do przecenienia – uważa Brunon Hołyst, kryminolog. Jego zdaniem to szansa dla niegroźnych sprawców drobnych przestępstw na pozostanie na wolności, choć mocno ograniczonej. W dodatku koszt odbywania kary w taki sposób jest dużo niższy niż w kryminale – uważa profesor.

Więzienie nie zdaje egzaminu

W 2015 r. karę z bransoletą na ręce odbywało 3,2 tys. osób. W pierwszej połowie 2019 r. 5,2 tys., czyli o 2 tys. więcej.

– To sukces systemu – uważa generał Paweł Nasiłowski, pełnomocnik ministra sprawiedliwości do spraw SDE. I dodaje, że najbardziej cieszy go, że o zgodę na wykonywanie kary pozbawienia wolności w SDE coraz częściej występują skazani tuż po uprawomocnieniu się wyroku.

– Nie czekają, aż trafią za kraty czy dostaną wezwanie do stawiennictwa do kryminału – tłumaczy.

– Stale rosnąca liczba chętnych na elektroniczne bransolety jest dowodem na to, że więzienie okazało się nieskuteczne. Jest narzędziem bardziej demoralizacyjnym niż pożytecznym. Jest też dużo tańsze i nie rujnuje relacji rodzinnych – wylicza dr Paweł Moczydłowski, b. szef więziennictwa. I trudno się z nim nie zgodzić.

Kara więzienia odbywana w systemie SDE kosztuje budżet państwa 440 zł miesięcznie. Pobyt jednego skazanego za kratkami jest dużo droższy: wynosi 3200 zł.

Są rysy

Odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego nie jest jednak pozbawione problemów. Cały czas są w Polsce miejsca, gdzie istnieją problemy z zasięgiem. A bez dobrego zasięgu nie zadziała sprzęt i nie będzie jak skontrolować, czy skazany przebywa w konkretnym miejscu. Zdarzali się skazani, którym rodziny w takich sytuacjach kupowały wzmacniacze zasięgu, by tylko sprostać wymogom systemu.

Miejscem odbywania kary z bransoletką może być: dom, mieszkanie, hostel czy schronisko.

Czym jest SDE?

To najnowocześniejszy, nieizolacyjny system wykonywania kary więzienia. SDE kontroluje za pomocą urządzeń elektronicznych wykonywanie nałożonych przez sąd na skazanego obowiązków w domu w określonych godzinach. Każdy skazany ma wyznaczony szczegółowy harmonogram odbywania kary.

Od strony technicznej SDE składa się z nadajnika zainstalowanego w wodoodpornej i antyalergicznej opasce mocowanej na nodze lub przegubie dłoni (przypomina zegarek) oraz urządzenia monitorującego zamontowanego w miejscu odbywania kary. W razie nieobecności skazanego w pobliżu urządzenia system natychmiast daje znać kuratorowi.

Zakaz z nadajnika

Dużo gorzej było do tej pory z orzekaniem obowiązku powstrzymywania się od przebywania w określonych miejscach.

– W 2016 r. zastosowano trzy takie środki, a w pierwszej połowie 2019 r. – już 150.

Skąd ten wzrost? – pytamy generała Pawła Nasiłowskiego.

– Bardzo cieszy mnie fakt, że sądy coraz chętniej sięgają po SDE przy orzekaniu zakazów wobec skazanych. Byłoby ich jeszcze więcej, gdyby sąd działał z urzędu w takich sprawach. Czasem sugeruje monitoring, ale ofiary, skoro go nie znają, to i nie chcą się na niego godzić – mówi generał.

SDE w przypadku pilnowania zakazów pozwala m.in. precyzyjnie monitorować, czy sprawca gwałtu zbliża się do osoby chronionej lub zakazanego miejsca.

Sąd orzeka zakaz zbliżania się najczęściej na odległość 200 m. Osoba chroniona otrzymuje okalizator, który może nosić jak telefon. Urządzenie wysyła sygnał do centrali monitorowania SDE, dzięki czemu na monitorze widać dokładnie miejsce jej pobytu. Lokalizator pełni również funkcję komunikatora – można przez niego ostrzec o zbliżającym się zagrożeniu. Urządzenie ma także przycisk do wezwania natychmiastowej pomocy. W nowej wersji urządzenie jest mniejsze, bardziej funkcjonalne oraz, co istotne, wyposażone w funkcję obsługi dwóch stref bezpieczeństwa (np. 200 m od sprawcy i od granicy posesji).

Groźni sprawcy, poza bransoletą, są wyposażani w mobilny rejestrator, pozwalający wydawać mu polecenia. Skazany objęty takim rodzajem dozoru musi bez przerwy nosić rejestrator mobilny, odbierać połączenia i udzielać wyjaśnień na każde żądanie operatora SDE.

Skazani za drobne przestępstwa coraz częściej kalkulują: lepiej odbyć karę w domu, niż iść do więzienia. Trend ten widać w najnowszych statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2011 r. do sądów penitencjarnych wpłynęło niespełna 13 tys. wniosków o odbycie kary w systemie dozoru elektronicznego, czyli z bransoletą na ręku (lub nodze). Tylko w pierwszej połowie 2019 r. takich wniosków było już blisko 20 tys.

W końcu coraz odważniej do SDE podchodzą też sądy, które orzekają np. zakazy zbliżania się do określonych miejsc. Karniści zacierają ręce: o to chodziło. Taki jest światowy trend.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara