Spełniamy swoje obietnice, to bardzo ważne, bo przywraca wiarę w politykę. Opozycja nie ułatwia nam rządzenia.
Nigdy tego nie robi.
Opozycja wywołuje konflikty, żeby pokazać, że PiS jest w ciągłym sporze. Dla polityków PO oddanie władzy po ośmiu latach rządów jest czymś bolesnym, widać że tak byli przyzwyczajeni do rządzenia, że nie mogą się do dzisiaj podnieść po podwójnej porażce.
A w przyszłości oddanie władzy przez PiS nie będzie bolesne?
Oddanie władzy zawsze jest bolesne. Wiem, o czym mówię, bo byłem częścią tego obozu, gdy PiS tracił władzę w 2007 r. PO teraz nie może się odnaleźć i ten stan jeszcze potrwa. Nowoczesna z kolei musi być partią ofensywną. Stąd też walka o prymat w opozycji polega często na tym, kto brutalniej zaatakuje rząd.
Propozycja Jarosława Kaczyńskiego z liderem opozycji nie była irracjonalna?
To była ciekawa propozycja…
Sam pan się z tego śmieje.
Myślę, że w obecnej sytuacji mocnego konfliktu żaden z liderów opozycji nie skorzystałby z propozycji prezesa Kaczyńskiego, bo każdy boi się, że zostanie rozegrany. W innej sytuacji, może odpowiedź byłaby inna.
To po co prezes składa opozycji nierealne oferty? Żeby ją skłócić?
Może w innej konfiguracji byłaby realna, gdyby było mniej sporów i więcej zaufania między partiami.
Sytuacja PiS jest tak trudna, że trzeba organizować wiec poparcia dla rządu?
Skoro na ulicę wychodzą przeciwnicy rządu, to czymś naturalnym jest, że wyjdą też jego zwolennicy. Nie można tworzyć fałszywego obrazu, że wszyscy Polacy są przeciwko rządowi. Nasi zwolennicy, a jest ich sporo, chcą pokazać, że rząd nie jest sam.
Dojdzie do „marszu miliona”, o którym pisała Krystyna Pawłowicz i dziennikarze sprzyjający PiS?
W Polsce ostatnich 27 lat nie ma tradycji organizowania manifestacji prorządowych. Nie pamiętam, żeby były za rządów PO, SLD czy poprzednich rządów PiS. Zawsze łatwiej organizowało się marsze, będąc w opozycji. Dużo prościej skrzyknąć przeciwników władzy, niż zwolenników. Pytanie więc, czy zwolennikom rządu będzie chciało się wyjść na ulicę. Musimy jednak pokazać opinii społecznej, że w Polsce mieszają też zwolennicy obozu rządzącego.
Trzeba to pokazywać?
Sondaże pokazują, że PiS wygrałby dzisiaj wybory…
… ale już nie na tyle, żeby rządzić samodzielnie. I to mimo rozdawnictwa w postaci 500+, programu Mieszkanie +, obniżenia wieku emerytalnego, podniesienia najniższej pensji itd.
Oczekiwałem większej premii za pierwszy rok rządzenia, bo spełniliśmy wiele obietnic wyborczych. Widocznie Polacy uznali, że wywiązywanie się z obietnic jest czymś naturalnym. Proszę też pamiętać, że dobrą kampanią zawsze można zwiększyć poparcie, zwłaszcza jeśli startuje się z pułapu 35-37 proc. poparcia, jakie mamy teraz w sondażach.
Nie ma pan wrażenia, że po wyborach PiS zaczął mieć problem z komunikacją ze społeczeństwem?
Jest coś na rzeczy. Trudniej nam się teraz przebić w tym chaosie informacyjnym. Nie ma już czasu na komunikaty pozytywne. Nie potrafimy skutecznie chwalić się sukcesami. Spalamy się w konfliktach.
Co PiS może naprawić?
Powinniśmy wrócić do zasad komunikacji, które były w kampanii. Prezydenckiej i parlamentarnej. Wrócić do formułowania swojego, pozytywnego przekazu, bez oglądania się na działania przeciwników. Powinniśmy grać według własnych reguł, a nie tych nam narzuconych. Nasze dwie kampanie były zwycięskie, wszyscy je chwalili za dobre pomysły i konsekwencje w ich realizacji.
Lepiej kreować własną komunikację, do której będą odnosili się inni, a nie odpowiadać tylko na wydarzenia kreowane przez opozycję.
Prezes kreuje przekaz, mówiąc o próbie puczu.
W reakcji na działania opozycji. Na początku rządów PiS udało nam się narzucić temat 500+, do którego każdy długo się odnosił, a my pokazywaliśmy że spełniamy obietnice i zajmujemy się sprawami Polaków. Mieszkanie+ nie zaistniało jednak szerzej w świadomości Polaków. Coś nie wyszło.
Po 500+ za mało chwaliliśmy się innymi osiągnięciami, a jest się czym pochwalić. Jeśli w tegorocznym budżecie jest o kilkanaście miliardów więcej z podatku VAT, to można było pokazać, że to się dokonało w tym roku, dzięki temu rządowi, że wcześniej przez ileś lat państwo przez nieudolność poprzednich rządów traciło miliardy złotych rocznie, a Polacy byli zwyczajnie okradani.
PiS po wyborach osiadł na laurach?
Rządzenie jest trudniejsze niż bycie w opozycji. Jeśli chcemy rządzić więcej niż jedną kadencję, to trzeba być cały czas aktywnym. Tym bardziej na polu komunikacji.
Wizja drugiej kadencji się oddala?
Do kolejnych wyborów zostało sporo czasu, ale jeśli nie wrócimy teraz do sposobu komunikacji z czasów kampanii wyborczych, to później będzie coraz trudniej. Nie my będziemy narzucać tematy, ale będziemy odpowiadać na narzucone nam tematy przez opozycję.
Nie ma pan wrażenia, że PiS umacnia swój żelazny elektorat, a zraża do siebie umiarkowanych wyborców, którzy dali wam większość sejmową?
Jest takie niebezpieczeństwo, jeśli Polacy uznają, że to PiS, nie opozycja winien jest tych awantur. Bismarck mawiał, że biada mężom stanu, których argumenty za przystąpieniem do wojny nie są tak przekonujące po jej zakończeniu, jak były na początku. Pytanie, czy po zakończeniu tego konfliktu, będziemy mogli sobie powiedzieć, że było warto, a Polacy powiedzą, że to my mieliśmy rację, a nie opozycja.
Czy PiS nie traci przez to, że Beata Szydło jest szefem rządu, która ma swojego szefa?
Beata Szydło jest premierem skupionym na rządzeniu. Prezes Kaczyński jest liderem całego obozu rządzącego. Nikt tego nie ukrywa.
Robił pan kampanię osobie, która w założeniu miała się okazać niesamodzielnym premierem?
Byłem współodpowiedzialny za kampanię osoby odpowiedzialnej i racjonalnej. A to nie oznacza, że samodzielność Beaty Szydło ma oznaczać konflikt z prezesem, spory i kontestację jego przywództwa w obozie prawicy. Gdyby tak było, to opinia publiczna uznałaby, że miała być zgodna współpraca, a jest konflikt.
Jest jak miało być?
Role w obozie dobrej zmiany są rozpisane. Każdy spełnia swoje zadanie. Problemem jest komunikacja medialna. Sprawa zmian funkcjonowania mediów w Sejmie była błędem. Od początku mówiłem, że skłócimy świat mediów przeciwko sobie i nic na tym nie zyskamy. PiS uwikłał się w niepotrzebną wojnę. Szczęśliwie zakończył się już spór o TK.
Czy PiS nie potrafi rządzić bez politycznych wojen?
Prowadzenie jednej wojny jest trudne, a co dopiero prowadzenie wojen na kilku frontach. PiS musi minimalizować fronty walki. Im więcej frontów otwartych, tym trudniej będzie na którymkolwiek wygrać. Tym trudniej będzie wygrać następne wybory, a naszym celem jest zmienianie Polski, na to trzeba więcej czasu niż jedna kadencja.
–rozmawiał Jacek Nizinkiewicz