Prawo do wyboru odszkodowania: sprzeczne interesy poszkodowanych i ubezpieczycieli

Czy naprawdę obliczenie odszkodowania za rozbity samochód jest takie trudne, że muszą być wnoszone tysiące pozwów, a miliony wydawane na opinie biegłych i koszty sądowe?

Aktualizacja: 08.07.2018 16:45 Publikacja: 08.07.2018 07:00

Prawo do wyboru odszkodowania: sprzeczne interesy poszkodowanych i ubezpieczycieli

Foto: AdobeStock

Od kodeksów słusznie oczekuje się, aby pełniły funkcję kompleksowej i wyczerpującej regulacji w danej dziedzinie. Nie inaczej odnosimy się do kodeksu cywilnego, ale wiele jego przepisów nie nadąża za zmianami, jakie ostatnio nastąpiły w otaczającym nas świecie.

Mamy wtedy kilka możliwości; a) rewitalizacja siłami nauki – doktryna na nowo przepis ożywi siłą logiki i perswazji, b) lifting sądowy – orzecznictwo sądowe przyzna starym przepisom nieznane wcześniej cechy i możliwości, c) nowelizacja – ustawodawca postanowi przepis zmienić, aby go dostosować do rzeczywistości. Dla praktyki niestety nic to nie znaczy, bo problemy trzeba rozwiązywać tu i teraz. Jeżeli podstawy prawne, jakimi dysponujemy, niespecjalnie się nadają, to nie są to wnioski odpowiednie dla sądu, nauczyciela akademickiego, trenera czy eksperta, a zwłaszcza przedsiębiorcy i konsumenta.

Czytaj też:

Naprawa auta po kolizji: jedni powiększają szkodę, drudzy zaniżają koszty naprawy

Dwa kosztorysy ubezpieczyciela

Wracając do korzeni

Prakseologicznie – każdy przepis jest rodzajem narzędzia, które ma posłużyć do jakiegoś celu. Przepisy prawa cywilnego, które między innymi reguluje większość codziennych problemów życiowych, mają być pomocą, a nie dodatkowym utrudnieniem. I tak z reguły jest. Na przykład skodyfikowana umowa sprzedaży zabezpiecza interesy konsumentów, którzy wcale nie muszą każdorazowo negocjować swoich umów oraz zabiegać o ochronę interesów i praw. Mają je zapewnione w ustawie, bez względu na to, czy w ogóle o tym wiedzą.

W praktyce wystarczy więc poszukać odpowiedniego przepisu i z niego skorzystać. Problemy zaczynają się, kiedy wprawdzie wiemy, czego chcemy i do czego mamy prawo – ale gdy zechcemy to wyegzekwować, okaże się, że przepisy wyraźnie do naszej sytuacji nie pasują. Wtedy od wytrawnego prawnika oczekuje się, aby poszukiwał odpowiedniej podstawy prawnej do skutku i znalazł odpowiednie narzędzia ochrony prawnej. Trudno z tej perspektywy oceniać, czy stan prawny jest lepszy czy gorszy, bo praktyka polega na sprawności w posługiwaniu się tym, co nam ustawodawca daje. Trzeba jednak przyznać, że istnieją problemy, których nie da się porządnie rozwiązać lub osądzić na gruncie obecnych przepisów.

Deficyt normatywny jest przeszkodą, do której pokonania nie wystarczą uchwały SN, zgodne stanowiska doktryny i precedensy sądowe. Bo rolą i zadaniem prawa nie jest wcale rozwiązywanie problemów lub sądzenie spraw. To są tradycyjne role nauki i sądownictwa. Rola prawa jest inna – normy prawne mają wskazywać, kto, kiedy i do czego jest uprawniony, a gdy trzeba – w jaki sposób może to wyegzekwować. Wówczas wątpliwości i spory przenoszą się na margines, a głównym nurtem stosowania prawa jest jego bezpośrednie przestrzeganie. Nie jest normalna sytuacja, w której do sprawnego i skutecznego rozwiązywania typowych problemów nie wystarczają najwyższe kwalifikacje i sprawności prawnicze.

Naprawa auta po wypadku

Jednym z przykładów jest posługiwanie się art. 363 kodeksu cywilnego jako podstawą stosunku prawnego między poszkodowanym a zakładem ubezpieczeń dokonującym tzw. likwidacji szkody. Kiedy sprawca jest ubezpieczony – ubezpieczyciel przejmie odpowiedzialność sprawcy i będzie go zastępował względem poszkodowanego (art. 822 k.c.). Równocześnie dyspozycja art. 363 k.c. pozwala poszkodowanemu wybierać pomiędzy żądaniem naprawienia szkody w naturze i roszczeniem o zapłatę odszkodowania. Ta norma jest uniwersalna – odnosi się do wszelkich roszczeń poszkodowanych przeciwko sprawcom szkody. Ponadto prawo unijne nakazuje ustawodawcy krajowemu, aby poszkodowany miał takie równe prawa przeciwko sprawcy i ubezpieczycielowi.

A wtedy pojawia się sprzeczność – ponieważ poszkodowany chce wybierać między naprawą a odszkodowaniem, a w istocie nie może, bo ubezpieczyciel tylko wypłaca odszkodowanie. Doktryna i orzecznictwo uznało raczej zgodnie, że art. 363 k.c. stosować można także przeciwko ubezpieczycielom. Dzięki temu sądy pozwalają poszkodowanym rościć za naprawienie szkody w naturze, ponad kwoty uznane przez ubezpieczycieli, oraz za naprawy, na które ubezpieczyciel zgadzać się nie chciał. Skutkiem są procesy, a tych raczej być nie powinno. Korzyści odnoszą nieliczni (co przed sądem wygrali), podczas gdy większość traci – bo ktoś musi składkami ubezpieczeniowymi zapewnić finansowanie sporów sądowych.

Czy naprawdę obliczenie odszkodowania za rozbity samochód jest takie trudne, że muszą być wnoszone tysiące pozwów, a miliony wydawane na opinie biegłych i koszty sądowe?

Powróćmy jeszcze do struktury art. 363 k.c., który znajduje zastosowanie, kiedy jest szkoda, poszkodowany i sprawca. To poszkodowany decyduje o sposobie naprawienia szkody, a sprawca jest tym żądaniem związany. Literalnie wygląda to tak:

- żądanie naprawienia szkody w naturze – zniszczyłeś moje plony, stłukłeś dzban, zabiłeś zwierzę – oddaj to samo. Niech majątek poszkodowanego zostanie przywrócony do stanu sprzed szkody, poprzez przywrócenie zniszczonych jego składników;

- żądanie naprawienia szkody poprzez zapłatę odszkodowania – sprawca ma zapłacić tyle, ile warte są wszystkie wyrządzone przez niego szkody. Niech majątek poszkodowanego powróci do stanu sprzed szkody, ale co do jego wartości, bo aktywa majątkowe nie będą już takie same. Poszkodowany ma odzyskać majątek, ale nie musi powracać do tych samych rzeczy.

Ugruntowana praktyka i orzecznictwo odwołują się do tej zasady także wtedy, kiedy szkoda polega na uszkodzeniu pojazdu i odpowiada za nią ubezpieczyciel.

Popatrzmy więc, jak likwiduje się szkody w podstawowych przypadkach:

a) poszkodowany chce naprawić pojazd po kolizji, żąda więc, aby ubezpieczyciel zapłacił za naprawę, i jego żądanie zostaje spełnione, chociaż zdarzają się spory, jak naprawę wykonać i ile będzie kosztowała,

b) poszkodowany nie chce naprawiać pojazdu, więc żąda zapłaty odszkodowania, a jego roszczenie również zostanie spełnione, chociaż zdarzają się spory o wartość pojazdu sprzed szkody (o to, ile odliczyć za wrak i kto ma go sprzedać),

c) poszkodowany uważa, że szkoda, jakiej doznał na swoim pojeździe, mu nie przeszkadza i godzi się nadal go używać w takim stanie, niemniej żąda odszkodowania, które mu się należy, i zostanie wypłacone, chociaż zdarzają się spory, ile należy wypłacić poszkodowanemu.

Co łączy te wszystkie przypadki – zawsze i niezmiennie ubezpieczyciel płaci odszkodowanie, a poszkodowany wybiera sposób naprawienia szkody. Jaka więc jest różnica?

Różnica polega na tym, za co zapłaci ubezpieczyciel w odpowiedzi na żądanie poszkodowanego:

ad a) – ubezpieczyciel zapłaci za naprawę pojazdu, ponieważ poszkodowany wybrał przywrócenie stanu sprzed szkody w naturze,

ad b) – ubezpieczyciel płaci odszkodowanie za uszczerbek w majątku, ponieważ poszkodowany wybrał odszkodowanie pieniężne zamiast naprawy, ale również w ten sposób jego majątek zostanie przywrócony do stanu sprzed szkody,

ad c) – jak w punkcie b) – odszkodowanie pieniężne zamiast naprawy wyrówna szkodę w jego majątku.

Proste? Niestety, wcale nie, ponieważ każde z wymienionych roszczeń trzeba zamienić na kwotę odszkodowania. W praktyce utarło się to w sposób następujący:

ad a) – ubezpieczyciel przygotowuje kosztorys, z którego wynika, za jaką naprawę chce zapłacić i ile. Poszkodowany wówczas szuka i wybiera warsztat naprawczy, który podejmuje się naprawy według zasad określonych przez ubezpieczyciela. Po naprawie ubezpieczyciel płaci rachunki za naprawę, godząc się na dodatkowe koszty, jeżeli je zaakceptuje,

ad b) – ubezpieczyciel zapłaci odszkodowanie według kosztorysu (szkody czy naprawy!) oraz za dodatkowe koszty według rachunków. Całość ma odpowiadać uszczerbkowi w majątku poszkodowanego, w tym stracie pojazdu. Odszkodowanie nie może jednak odpowiadać wartości pojazdu przed szkodą, ponieważ poszkodowany nadal jest właścicielem wraku (tzw. pozostałości). Wrak to nie pojazd, do jazdy się nie nadaje, ale wartość posiada – bo poszkodowany może go sprzedać na części lub złom,

ad c) – ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie za koszty naprawy także wtedy, kiedy poszkodowany uważa, że nie musi naprawiać pojazdu, nadal może z niego korzystać mimo szkody – wybrał więc odszkodowanie pieniężne zamiast przywrócenia stanu sprzed szkody.

Powyższa praktyka wydaje się logiczna, uzasadniona technicznie i ekonomicznie. Jest w niej jednak jakiś błąd, skutkujący tysiącami procesów. Ponieważ żaden ubezpieczyciel nie reperuje samochodów ani innych szkód w naturze nie naprawia – zawsze musi szkodę wycenić i zapłacić odszkodowanie (art. 822 k.c.). Tutaj w grę wchodzą sprzeczne interesy poszkodowanych i ubezpieczycieli.

Niektórzy poszkodowani próbują przy okazji coś dla siebie uzyskać. Na przykład naprawią samochód taniej, ale żądają zwrotu kosztów według najwyższych możliwych cen, stawek i rachunków. A niektóre sądy im na to pozwalają, powołując się na dwa argumenty: a) że przecież mają prawo do przywrócenia stanu sprzed szkody w naturze, czyli naprawy, b) że sposób naprawy to prywatna sprawa poszkodowanego, który nie musi dokonywać naprawy ani się spowiadać, jak i za ile jej dokonał – bo może szkodę wykazać opinią rzeczoznawcy.

Poszkodowani mają interes ekonomiczny w konstruowaniu takiego roszczenia, ponieważ kiedy uda im się naprawę wykonać taniej albo wcale – mają szansę na dodatkową gotówkę z wyroku. Czy ktoś widział pozew przeciwko ubezpieczycielowi z żądaniem naprawy pojazdu zamiast odszkodowania?

Takich pozwów nie ma, ale jeśli miały być wywiedzione z prawa do restytucji naturalnej – to takie być powinny. A także zawierać klauzulę, że w razie nienaprawienia pojazdu ubezpieczyciel może się zwolnić od zobowiązania poprzez zapłatę kwoty pieniężnej, a poszkodowany w trybie wykonania zastępczego wykona tę naprawę. Jeżeli bowiem żądamy według kosztów naprawy, to musimy pamiętać, że żaden z ubezpieczycieli nie naprawia samochodów.

Powyższe przesłanki pokazują, że w przypadku naprawiania szkody przez ubezpieczyciela – art. 363 k.c. zupełnie nie nadaje się do stosowania wprost, ponieważ wchodzi w kolizję z art. 822 k.c., który nie pozwala uznawać prawa poszkodowanego za zobowiązanie przemienne (art. 365 k.c.).

Rozwiązanie problemu

Trzeba zacząć od art. 822 k.c. i zasady, że ubezpieczyciel zawsze wypłaca odszkodowanie. To nie musi oznaczać utraty prawa wyboru, jak szkodę naprawić, ponieważ poszkodowany może się opowiedzieć, za co tego odszkodowania żąda. Jeżeli za naprawę – to ubezpieczyciel obliczy koszty naprawy i za naprawę zapłaci (także więcej, pod warunkiem że wzrost kosztów był uzasadniony). Jeżeli poszkodowany wybierze odszkodowanie – przedmiotem kalkulacji będzie obliczenie szkód wyrządzonych przez sprawcę.

Takie podejście powoduje kilka prostych konsekwencji:

a) kto żąda zwrotu dodatkowych kosztów za naprawę, musi dowieść, dlaczego kosztowała więcej, niż ustalił to ubezpieczyciel. Prowadzenie takiego sporu wyklucza „pojedynki na kosztorysy", ponieważ kosztorys nie jest dowodem na koszty naprawy ani tym bardziej na wysokość szkody,

b) kto żąda odszkodowania pieniężnego, może wytykać błędy obliczeń poczynionych przez ubezpieczyciela, a dopiero w ostateczności powoływać się na opinie innych rzeczoznawców.

Rozkład korzyści i ciężarów powyższego rozwiązania jest następujący. Można oczekiwać spadku roszczeń i spraw sądowych, ponieważ rozliczanie kosztorysem staje się możliwe tylko w przypadku braku naprawy. Kto chce pojazd naprawić – raczej zyska, ponieważ rzetelne rachunki, jakie powinien przedstawić, muszą być uznawane (obecnie ubezpieczyciele lekceważą je z powodu kolizji z ich kosztorysami). Sądowe „pojedynki na kosztorysy" zostają wykluczone, co powinno przyspieszyć procesy i obniżyć ich koszty.

Autor jest sędzią Sądu Gospodarczego w Krakowie, głównym specjalistą w Departamencie Nadzoru Administracyjnego w MS

Od kodeksów słusznie oczekuje się, aby pełniły funkcję kompleksowej i wyczerpującej regulacji w danej dziedzinie. Nie inaczej odnosimy się do kodeksu cywilnego, ale wiele jego przepisów nie nadąża za zmianami, jakie ostatnio nastąpiły w otaczającym nas świecie.

Mamy wtedy kilka możliwości; a) rewitalizacja siłami nauki – doktryna na nowo przepis ożywi siłą logiki i perswazji, b) lifting sądowy – orzecznictwo sądowe przyzna starym przepisom nieznane wcześniej cechy i możliwości, c) nowelizacja – ustawodawca postanowi przepis zmienić, aby go dostosować do rzeczywistości. Dla praktyki niestety nic to nie znaczy, bo problemy trzeba rozwiązywać tu i teraz. Jeżeli podstawy prawne, jakimi dysponujemy, niespecjalnie się nadają, to nie są to wnioski odpowiednie dla sądu, nauczyciela akademickiego, trenera czy eksperta, a zwłaszcza przedsiębiorcy i konsumenta.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów