Opisany przez „Rzeczpospolitą" pomysł MSWiA na wprowadzenie dodatkowego podatku dla nieposiadających dzieci jako „zachętę" do rodzicielstwa spowodował falę spekulacji, jak mogłaby wyglądać taka danina.
Czytaj także: MSWiA: obecnie nie planujemy opodatkować bezdzietnych
– Takie rozwiązania były stosowane już w starożytnym Rzymie, bo to Oktawian August wprowadził jako pierwszy taki podatek – komentuje dr Tomasz Lasocki z Katedry Ubezpieczeń na Uniwersytecie Warszawskim. – Aby zapewnić zastępowalność pokoleń, taki podatek powinien zachęcać do posiadania co najmniej trójki dzieci. Posiadanie jednego dziecka może więc nie zwalniać z zapłaty takiego podatku, może być jednak niższy niż dla osoby nieposiadającej dzieci w ogóle.
Co prawda z zapewnień Elżbiety Witek, nowej minister spraw wewnętrznych i administracji, wynika, że „na obecnym etapie" nie będą prowadzone żadne prace nad pomysłem opodatkowania bezdzietnych. Nie ma jednak gwarancji, że ministerstwo nie wróci do tego pomysłu, jeśli PiS wygra jesienne wybory. Tym bardziej że takie rozwiązanie mieści się w polityce społecznej obecnego rządu. Wynika to wprost z rządowego projektu polityki migracyjnej, który niechętnie patrzy na cudzoziemców mogących ewentualnie zasilić nasz rynek pracy. W projekcie rozważa się raczej, jak uaktywnić osoby w wieku 50+ czy długotrwale bezrobotnych.
Jak na razie zapowiedź wprowadzenia takiego podatku poruszyła opinię społeczną, szczególnie osoby młode, potencjalnych płatników bykowego. Trudno zresztą im się dziwić, bo nie mogą skorzystać ani z programu Mieszkanie+ skierowanego do młodych rodzin z dziećmi, ani z flagowego programu rządu, czyli 500+ na dziecko. Mogą za to liczyć na zerowy PIT dla młodych, przyjęty właśnie przez rząd.