Wiekowa sofa, łóżko, stolik i kilka szafek na wyliniałym dywanie – to standardowe wyposażenie pokojów w Nowym Domu Poselskim. Posłowie w takich warunkach będą musieli wytrzymać co najmniej do końca kadencji. Odwleka się bowiem remont, o którym pisaliśmy w styczniu.
Cytowaliśmy słowa ówczesnego wiceszefa Kancelarii Sejmu Jana Węgrzyna z posiedzenia Komisji Regulaminowej. – Nowy pan marszałek, nowe prezydium Sejmu zgodziło się z kancelarią, żeby przygotować projekt modernizacji Domu Poselskiego – mówił. Relacjonował, że wymiany wymagają instalacje, a zwłaszcza okna. – W ubiegłym roku w trybie pilnym musieliśmy wymienić około dziesięciu z nich, bo można było wypaść razem z oknem – uzasadniał.
Od października Kancelaria Sejmu ma nowe kierownictwo. Spytaliśmy, na ile aktualny jest plan remontu. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi, jednak o tym, że inwestycja się odwleka, świadczy fakt, że środków na ten cel nie ujęto w budżecie na przyszły rok. Nie ruszyły też przetargi konieczne do rozpoczęcia remontu. – Wygląda na to, że nastąpi on najwcześniej w przyszłej kadencji – potwierdza Tomasz Głogowski z PO, wiceszef Komisji Regulaminowej, która opiniuje budżet Kancelarii Sejmu. Jego zdaniem na zmianie planów zaważył fakt, że kancelaria jest obecnie w trakcie innej inwestycji – stawia budynek po drugiej stronie ul. Wiejskiej.
Na razie posłom pozostaje więc przyzwyczaić się do warunków, które coraz częściej krytykują. Na początku kadencji zdjęcia swoich pokoi wrzucili do internetu Ryszard Wilczyński z PO i Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Pisali o „stylu a la Gierek", i „poczuciu cofania się w czasie". – Jakoś się przyzwyczaiłam, choć na moim piętrze latem jest bardzo gorąco, brakuje zamykanych szafek, a bezprzewodowy internet nie dociera – mówi Lubnauer.
– Trudno jest zasnąć, gdy ktoś ogląda telewizję za ścianą. Przez okna ucieka ciepło, a szerokość drzwi nie spełnia standardów. Dobrze, że przynajmniej posłom niepełnosprawnym urządzono pokoje na parterze, bo wcześniej nie mieliby szans w przypadku pożaru – wylicza Głogowski.