Powtórzone obietnice wyborcze

Biznes chwali exposé premier Beaty Szydło za kierunek na rozwój, ale gani za brak konkretów.

Publikacja: 18.11.2015 20:00

Expose premier Beaty Szydło

Expose premier Beaty Szydło

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

– Musimy podjąć wyzwania przyszłości. A te są jasne. Musimy wyrwać się z pułapki średniego rozwoju. To znaczy przyspieszyć tempo wzrostu – przekonywała premier Beata Szydło w swoim środowym expose w Sejmie. Kwestie gospodarcze rzeczywiście zajęły sporą część przemówienia programowego nowego rządu. I wiele z nich przypadło do gustu przedsiębiorcom i ekonomistom. Część jednak wzbudziła niepokój, a kilka ważnych pytań – jak i za ile – zostało bez odpowiedzi.

Co na plus

– To było jedno z najlepszych, o ile nie najlepsze, exposé nowego szefa rządu – komentuje Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club. – Premier Szydło mówiła w miarę krótko i konkretnie, pokazała kierunki działań. Wiele z nich identyfikowało potrzeby i oczekiwania obywateli. Wszyscy chcemy i powinniśmy korzystać z rozwoju gospodarczego – zauważył.

Według organizacji przedsiębiorców na plus przede wszystkim trzeba zaliczyć zapowiedzi zwiększenia inwestycji i zdecydowanego postawienia na innowacje, co ma być wsparte zachętami podatkowymi, m.in. obniżeniem CIT do 15 proc. dla małych firm, wprowadzeniem podwójnej amortyzacji przy inwestycjach firm czy ulgą na innowacje.

Pozytywne komentarze zbiera też zapowiedź „odbiurokratyzowania" gospodarki, wzmocnienia współpracy między nauką a biznesem, bardziej efektywnego wykorzystania funduszy UE, rozruszania programu budownictwa na wynajem, zmniejszenia przewlekłości postępowań sądowych, dostosowania szkolnictwa zawodowego do potrzeb rynku pracy czy reformy aparatu skarbowego.

Hojne prezenty

Pozostałe części exposé wzbudziły jednak co najmniej niepokój wśród ekonomistów. – Pani premier mówiła, że celem rządu jest trzy razy rozwój, natomiast z exposé wynika, że celem przede wszystkim jest trzy razy wydawanie – ocenia Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Chodzi o program działań na pierwsze 100 dni rządu. – Po pierwsze, 500 zł na dziecko, począwszy od drugiego (...). Dziecko to nie koszt, to inwestycja. Po drugie, obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Po trzecie, podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku. Po czwarte, bezpłatne leki od 75. roku życia. Po piąte, podwyższenie minimalnej stawki godzinowej do 12 złotych – wyliczała premier.

To bardzo kosztowne zapowiedzi. Dodatek wychowawczy to 19–21,5 mld zł rocznie (jeśli miałby wejść od marca – 15–16 mld zł), podniesienie kwoty wolnej – 20 mld zł rocznie, obniżenie wieku emerytalnego – 4–5 mld zł w 2016 r. i 8 mld zł w 2017 r.

Jak wynika z exposé, wydatki te w 2016 r. mają zostać sfinansowane z nowych podatków (od banków i supermarketów), uszczelnienia systemu podatkowego, większych o 1 mld zł dywidend i zwiększania deficytu o 1–1,5 mld zł. Jednak ekonomiści nie wierzą, że to się uda. – To bardzo hojne obietnice zwiększania wydatków i obniżenia dochodów budżetu – zauważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Dlatego nawet po uwzględnieniu potencjalnie większych wpływów z nowych podatków i uszczelniania budżet państwa się w praktyce nie zepnie, choć na papierze oczywiście można zapisać wszystko – dodaje.

– Niestety, wydaje mi się, że politycy wierzą w cuda, że nagle i Salomon naleje z próżnego – zauważa Mirosław Gronicki, b. minister finansów. – Ale mam nadzieję, że gdy rząd przedstawi projekty ustaw, to poszczególne rozwiązania zostaną dostosowane do realiów – dodaje. Urealnieniem może być rozłożenie w czasie, ograniczenie grup docelowych, ale też zwiększenie innych podatków (likwidacja ulgi na dzieci czy wyższy VAT).

– Nie dacie rady sprawnie zarządzać Polską, jeśli nie liczycie kosztów propozycji, które składacie – oświadczył wczoraj w Sejmie Ryszard Petru, lider Nowoczesnej. – Mam obawę, że w 100 dni puścicie nas wszystkich z torbami.

Niepokój wzbudziły też zapowiedzi dotyczące roli banku centralnego w realizacji wielkiego programu inwestycji za co najmniej 1 bln zł. NBP miałby, na wzór programu LTRO EBC, tanio pożyczać pieniądze bankom komercyjnym, by te mogły udzielać więcej kredytów firmom. – Przede wszystkim NBP jest niezależny i ogłaszanie takich działań z trybuny sejmowej jest tu zaskakujące – komentuje Grzegorz Maliszewski, ekonomista Millennium Banku. – Nie też w ogóle zasadności wprowadzenia takiego programu. W Polsce problemem nie jest brak kapitału w bankach, ale brak dużego zapotrzebowania na kredyty ze strony firm.

– Inwestorzy po exposé oczekiwali szczegółów dotyczących przyszłej sytuacji banków i rynków finansowych – zauważył Tomasz Gessner z DM BDM. – Nic z tego. W exposé znalazły się generalnie same ogólniki. Wciąż nie wiemy, co z frankowiczami, w jakim stopniu obciążone zostaną banki nowym podatkiem od aktywów, w jakim stopniu sektor energetyczny ma pomóc górnictwu. Nie było potwierdzenia obietnicy zniesienia tzw. podatku miedziowego, co zaniepokoiło posiadaczy akcji KGHM. To chyba brak tych elementów spowodował nerwowość na rynkach – dodał.

Opinie

Jan Winiecki, członek Rady Polityki Pieniężnej

Kredytowanie przez bank centralny banków komercyjnych, aby udzielały pożyczek przedsiębiorcom, jest w Polsce niepotrzebne. Po pierwsze, większość małych i średnich przedsiębiorstw finansuje swoje inwestycje ze środków własnych. W efekcie już teraz popyt na kredyt jest niższy od podaży. Po drugie, doświadczenia tych państw, w których taki program jest prowadzony, nie są pozytywne. Na Węgrzech wykorzystanie pożyczek z banku centralnego jest duże, ale te pieniądze nie są efektywnie inwestowane. Z kolei w Wielkiej Brytanii popyt na pożyczki okazał się niewielki. Po trzecie, podstawowym problemem polskiej gospodarki nie jest wcale niska stopa inwestycji: ona jest najwyraźniej wystarczająca, aby w długim okresie Polska rozwijała się najszybciej spośród państw postkomunistycznych. Problemem jest natomiast niska stopa oszczędności. —gs

Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC

Generalne przesłanie, że priorytetem dla rządu będą działania na rzecz przyspieszenia rozwoju gospodarczego kraju, można przyjąć tylko z zadowoleniem. W exposé było wiele konkretnych zapowiedzi, zgodnych z naszym programem. Ale były też propozycje budzące niepokój. To przede wszystkim zapowiedź szybkiej realizacji propozycji przedwyborczych skutkujących dużymi kosztami dla budżetu, bez uzależnienia tego od efektywności uszczelniania systemu podatkowego. Stwarza to duże ryzyko znacznego przekroczenia po 2016 r. przez deficyt maksymalnego unijnego poziomu 3 proc. PKB. Są zapowiedzi poważnych zmian w systemie emerytalnym, ale pani premier nie powiedziała nic o konsekwencjach takiego kroku dla finansów publicznych i dla emerytur, szczególnie kobiet.

Ryszard Bugaj, profesor Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN

Jestem trochę rozczarowany exposé pani premier. Myślałem, że będzie bardziej spójne, urealnionie, skonkretyzowane, z wizją. Moim zdaniem pod względem przedstawienia wizji nowego rządu lepsze było przemówienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, choć wykorzystała to bezpardonowo opozycja. W exposé pani premier podobał mi się ogólny wybór kierunku korekty w polityce społeczno-gospodarczej na trochę bardziej socjalną i etatystyczną. Dobry jest pomysł likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia, który się nie sprawdził, ale nie usłyszałem propozycji, jak zorganizować służbę zdrowia, by była bardziej efektywna. Popieram pomysł wsparcia każdego dziecka kwotą 500 zł, ale nie powinno to iść w kierunku świadczeń w gotówce, tylko dóbr i usług niematerialnych.

– Musimy podjąć wyzwania przyszłości. A te są jasne. Musimy wyrwać się z pułapki średniego rozwoju. To znaczy przyspieszyć tempo wzrostu – przekonywała premier Beata Szydło w swoim środowym expose w Sejmie. Kwestie gospodarcze rzeczywiście zajęły sporą część przemówienia programowego nowego rządu. I wiele z nich przypadło do gustu przedsiębiorcom i ekonomistom. Część jednak wzbudziła niepokój, a kilka ważnych pytań – jak i za ile – zostało bez odpowiedzi.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego: Politycy PO na żelaznej miotle fruną do Brukseli
Polityka
Co z Ukraińcami w wieku poborowym, którzy przebywają w Polsce? Stanowisko MON
Polityka
Sejm podjął decyzję w sprawie języka śląskiego