Niestety, wciąż ulegamy bezmyślnym modom i robimy pewne rzeczy, zupełnie nie zastanawiając się nad ich konsekwencjami. Kilka tygodni temu za sprawą kilku celebrytów miliony ludzi na całym świecie ściągnęły aplikację, która za pomocą specjalnego algorytmu postarzała zdjęcia. Tyle tylko, że zaczęły jej używać, zupełnie nie sprawdzając, czy ta powstała w Rosji aplikacja nie wykrada danych z telefonów. Na szczęście polskie służby wydały komunikat, że jest ona bezpieczna, ale było to już po tym, gdy media społecznościowe zalały dziesiątki tysięcy zdjęć wyprodukowanych przez FaceApp. W Chinach często osoby, które służby podejrzewają o wrogą działalność, przy przekraczaniu granicy muszą dać funkcjonariuszom smartfon, na którym instalowana jest specjalna aplikacja.




Ale o zagrożeniach związanych ze smartfonami już słyszeliśmy. Serwis Mashable zwrócił ostatnio uwagę na inną modę. Chodzi o wysyłanie do badania naszego DNA. Z ciekawości, np. by się dowiedzieć, skąd pochodzili nasi przodkowie. Zdaniem Mashable jedna z firm oferujących takie usługi, 23andMe, zgromadziła już informacje o DNA milionów osób. Kupujesz za ok. 100 dol. zestaw, patyczkiem pobierasz odrobinę śliny, wysyłasz do laboratorium i otrzymujesz informację, ile masz krwi węgierskiej, litewskiej, niemieckiej itp. Z pozoru niewinna zabawa. Tyle że jest poważne „ale". Ostatnio pisałem w tym miejscu o wielkim badaniu brytyjskich naukowców, którzy poszukiwali genetycznych uwarunkowań homoseksualizmu. Tak, dobrze się państwo domyślają, ponad pół miliona próbek wzięli właśnie od firmy 23andMe. I tu zaczynają się problemy dotyczące dostępu do tego typu baz. Choć, owszem, zdarza się, że są dobrze wykorzystywane. Jak donosi Mashable, FBI dzięki wglądowi do zasobów jednej z firm udało się namierzyć niebezpiecznego przestępcę zwanego Golden State Killer.

Jednak w świecie, w którym całe nowe gałęzie gospodarki są oparte na przetwarzaniu terabajtów danych, ciężko być spokojnym o przyszłość, gdy firmy zaczną handlować bazami zawierającymi informacje o DNA milionów ludzi na świecie. Nie mówiąc już o sytuacji wykradania tych informacji przez służby specjalne wrogich mocarstw, organizacje terrorystyczne czy zwykłych przestępców. Firma ubezpieczeniowa chętnie sprawdziłaby, czy ktoś nie ma genetycznych skłonności do poważnych chorób, nim sprzeda mu polisę na zdrowie. Można też wyobrazić sobie ludzkie dramaty związane np. z ujawnieniem, że analiza DNA wyklucza pokrewieństwo u osób, które były przekonane, że znają swoich rodziców.

Ileż tu możliwości szantażowania ludzi rozmaitymi informacjami. I to tylko garść przykładów, które jesteśmy w stanie przewidzieć, a ile pojawi się w przyszłości problemów, których dziś nawet nie potrafimy sobie wyobrazić? Przecież gdy 14 lat temu powstawał Facebook, nikt nie był świadom, że prócz mnóstwa zabawy, jaką nam da, i rewolucji na rynku reklamy tak istotnie zmieni nasze życie. Dlatego trudno bez emocji przyglądać się temu, jakie mogą być konsekwencje kolejnej mody – na bezmyślne przekazywanie innym informacji o swoim DNA. Sami radośnie budujemy nowy straszliwy świat.