Ale chodzi tu nie tylko o postaci z bajek. U dzieci granica pomiędzy rzeczywistością a światem wyobrażonym jest niezwykle płynna. Potrafią one prowadzić wielogodzinne dialogi z fikcyjnymi postaciami albo przekonywać, że obok nich stoi najlepsza koleżanka, z którą dzielą się jedzeniem. Opowiadają jej wszystko, co widzą, co właśnie przeżywają. Czasem, gdy coś przeskrobią, zapewniają, że to nie one, tylko właśnie te fikcyjne postaci są temu winne. Z jednej strony bajki, z drugiej własne opowieści tworzą świat, w którym trudno orzec, co się dzieje naprawdę, a co jest częścią opowieści. A może to pytanie jest źle postawione? Może te opowieści są pierwotne?

Czymże innym są eposy, baśnie czy mity, również mity religijne, które miały tłumaczyć nasz świat i to, co dzieje się tu i teraz? Świat realny nasi przodkowie rozumieli właśnie poprzez te opowieści. Dziś wydaje nam się, że jesteśmy tacy mądrzy, tacy dorośli, że widzimy świat takim, jaki jest, a tylko dzieci i ludzie prości żyją w baśniach. Że tu, proszę, rakieta, samochód elektryczny, elektrownia jądrowa, smartfon, astrofizyka i teoria kwantowa sprawiają, że jesteśmy tacy nowocześni. Tyle tylko, że nawet scjentyzm, czyli wiara w to, iż jedynie nauka może nam dostarczyć pewną wiedzę, jest jedną z opowieści. Choć wierzymy, że jesteśmy tacy racjonalni i naukowi, nie jesteśmy w stanie zrozumieć niczego, czego nie może opisać nasz język, ani pojąć czegoś, czego nie jesteśmy w stanie porównać do czegoś, co potrafimy sobie wyobrazić.

Świadczą o tym choćby bańki informacyjne. Zwolennik tej czy innej partii albo tego czy innego światopoglądu pewnych rzeczy po prostu nie przyjmuje do wiadomości. Światopogląd jest dla niego ważniejszy niż rzeczywistość. Woli tkwić w błędzie, bo inaczej rozsypałaby się jego wizja świata, z którą czuje się bezpiecznie. Musiałby się zmierzyć z niewygodnymi dla tej wizji faktami.

Zwolennik PiS czy Platformy w Polsce lub wyborca republikanów czy demokratów w USA wcale nie widzą tego samego świata, do którego po prostu różnie się odnoszą. Nie, oni widzą różne rzeczywistości, zdefiniowane przez narracje, które uznają za swoje. Każda z grup pewnych faktów do siebie nie dopuszcza, a inne wyolbrzymia, byleby tylko pasowały do własnej opowieści.

Zresztą nieustannie słuchamy opowieści i żyjemy nimi nawet jako ludzie dorośli. Niby dlaczego czytamy powieści? Dlaczego porywają nas dobre historie? Dlaczego oglądamy godzinami seriale, dlaczego zaprzyjaźniamy się z bohaterami, cierpimy, gdy oni cierpią, i cieszymy się, gdy dobrze im idzie? Dlaczego spędzamy długie godziny, utożsamiając się z pozytywnymi postaciami, i liczymy, że szwarccharakter zostanie ukarany. I tylko nam się wydaje, że jesteśmy dorośli. Że dokonujemy racjonalnego wyboru, głosując na kogoś, kto naszym zdaniem będzie lepszym prezydentem, a tak naprawdę wierzymy w opowiadane przez niego bajki. Może jesteśmy zupełnie jak dzieci?