W październiku na ekrany kin wejdzie film „Chopin! Chopin!”, którego jest pan reżyserem. Skąd pomysł, by zająć się Chopinem?
Zapaliłem się do tego po rozmowie z Erykiem Kulmem, już po nakręceniu filmu „Filip”, w którym zagrał on główną rolę. Wspominałem, że szukam tematu na kolejny film, myślałem o małej formie. Na co Eryk odparł, że zawsze marzył, żeby zagrać Chopina i wykonać jego utwory (aktor gra na fortepianie). Pomyślałem wtedy, że Eryk to idealny Chopin. Intrygująca osobowość, cechy charakteru, a nawet warunki fizyczne były zbieżne z moim wyobrażeniem Chopina. Nie trzeba było robić castingu. I tak to się zaczęło.
Eryk dał się wciągnąć w pańską narrację? Jak wypadł w tej roli?
To wybitnie zdolny, wyjątkowy aktor, oddający się roli w stu procentach, nawet kosztem życia osobistego. Przed zdjęciami Eryk wyjechał na kilka miesięcy do Francji w Alpy. Spędził ten czas w samotności, ucząc się francuskiego i ćwicząc utwory Chopina. Związał się bardzo z powierzoną mu rolą. Wydaje mi się, że ten Chopin jeszcze długo będzie z niego wychodził.
Czytaj więcej
Ludzie próbują szukać nowych doznań, eksplorować ofertę artystyczną różnych miast, scen. Taki ruc...
Z doborem pozostałych aktorów poszło równie łatwo?
Jeśli chodzi o polskich odtwórców ról, decyzje były dla mnie dość oczywiste. Wszyscy są mi dobrze znani. Przyjaźnimy się od dawna. W filmie pojawią się m.in. Karolina Gruszka, Maja Ostaszewska, Dominika Ostałowska, Kamil Szeptycki, Michał Pawlik, Grzegorz Damięcki. W przypadku aktorów zagranicznych reżyserka castingu wysyłała mi po 10–20 propozycji na każdą rolę, nawet najmniejszą. Wybierałem po trzy osoby, z którymi potem rozmawiałem na wideospotkaniach. Po tych rozmowach miałem już jasność, z kim chcę pracować dalej.