Był pan kiedyś na terapii?
Nie, nigdy.
Nie myślał pan o tym?
Co prawda czasem ludzie mi mówili: „Och Graeme, powinieneś pójść na terapię”. Ale nie. Nie zrobiłem też tego na potrzeby pisania „Studium przypadku”. Silną inspiracją były za to psychiatryczne studia przypadków autorstwa Freuda, które czytałem przez lata. W latach 40. i 50. ubiegłego wieku takie opisy to była zresztą bardzo popularna forma literatury. Psychiatrzy publikowali co sensacyjniejsze, zawsze te najdziwniejsze, najbardziej oburzające przypadki. Często nie mogłem uwierzyć w to, co czytałem. Sam Freud jawił mi się w tych opisach niekiedy jak jakiś szalony facet. I w tych książkach zacząłem postrzegać terapeutów i psychiatrów jako swego rodzaju niewiarygodnych narratorów. W wielu tych opisach jest oddana relacja władzy. To mężczyzna zna prawdę – tylko on wie, jak jest. I on ma za zadanie naprawić „złamane” kobiety. Zastanawiałem się, co by powiedział pacjent o tamtej rozmowie. To był kluczowy pomysł: napisać to samo z punktu widzenia pacjentki. No bo co, jeśli to psychiatra jest szalony?
Pańska powieść „Studium przypadku”, która niedawno się ukazała w Polsce, przedstawia działalność Collinsa Braithwaite’a. Określa się on mianem „antyterapeuty” i przypomina w tym autentyczną postać Ronalda Davida Lainga.
R.D. Laing to był psychiatra z Glasgow, który napisał słynną książkę „Podzielone »ja«”. Laing kwestionował założenia psychiatrii i sposób, w jaki psychiatrzy diagnozowali i leczyli pacjentów. Działo się to na przełomie lat 50. i 60. Moja postać Braithwaite’a była częściowo inspirowana Laingiem, który był niesamowitą, ekscentryczną osobowością. Na dodatek dużo pił i zażywał narkotyki.
Zmarł w 1989 r. w wieku 62 lat.
Co ciekawe, zmarł na zawał serca, grając w tenisa w Monte Carlo. Był już wówczas skończonym alkoholikiem. Ponadto czytałem też relacje o tym, jak różni terapeuci, nieterapeuci podchodzili do pacjentów. Bo pamiętajmy, że powieściowy Braithwaite de facto nie jest psychiatrą. On porzucił studia i nie ma kwalifikacji medycznych. Jest terapeutą, a w tamtym czasie każdy mógł nim zostać. Nie było żadnych regulacji w tej branży.