„Uczeń" Kiriłła Serebriennikowa

Kiriłł Serebriennikow kręci filmy rzadko, ale za to od lat jest wierny teatrowi. „Uczeń" został zainspirowany sztuką Mariusa von Mayenburga „Męczennicy", którą wystawił w moskiewskim Centrum Gogola.

Publikacja: 12.05.2017 08:00

„Uczeń" Kiriłła Serebriennikowa

Foto: materiały prasowe

W naznaczonej totalitaryzmem Rosji niemiecki dramat nabrał dodatkowych znaczeń. Serebriennikow zdecydował się przenieść go na ekran. Pokazał zmagania z wiarą w świecie, który z ateizmu uczynił swoją religię. Przede wszystkim jednak opowiedział o zagrożeniach płynących z wszelkich ideologii i o narodzinach fanatyzmu.

Młody bohater filmu Serebriennikowa nie rozstaje się z Biblią. Zna ją na pamięć, interpretuje w sposób dosłowny i konserwatywny, na każdą okoliczność ma odpowiedni jej urywek. Cytatem wyrwanym z kontekstu potrafi uzasadnić każde zachowanie i każde szaleństwo. Wieniamin uważa się niemal za proroka. Jest przekonany, że światem zawładnęły obłuda i fałsz. Daje sobie prawo, by przesądzać, co jest moralne, a co nie. Wierzy, że uzbrojony w niepodważalne prawdy Pisma Świętego jest ponad wszystkimi i wszystkim. Staje się groźny, jak każdy zatwardziały ideolog. Nie jest w stanie nawiązać kontaktu nawet z popem. „Kościół potrzebuje takich ludzi jak ty, żyjących dla wiary" – mówi do niego prawosławny duchowny. „Ja dla wiary umrę – odpowiada chłopak. – Bóg przyniósł na ziemię nie pokój, lecz miecz". Na takie stwierdzenie też ma odpowiedni fragment Biblii. Zresztą organizacji kościelnej Wieniamin nienawidzi. „Niepotrzebny mi kościół ze starymi babami i księżmi w mercedesach. Nie czytacie Biblii, inaczej wyszlibyście ze swoich świątyń i poszli modlić się do domów" – rzuca.

Ów zatwardziały ideolog żyje w świecie prostych, zagubionych ludzi. Matka wychowała syna sama, o jego ojcu nawet nie wspomina. Wezwana do szkoły, bo Wieniamin nie chce rozebrać się na pływalni, wykrzykuje do nauczycielki: „Pracuję na trzech etatach, a pani ściąga mnie tu, żeby opowiadać idiotyzmy". Potem, w rozmowie z popem, na pytanie czy jest szczęśliwa, odpowie: „Oczywiście, że nie", i przyzna, że przestała wierzyć w Boga.

Większość nauczycieli Wieniamina ma klapki na oczach. To pozostałość z czasów totalitarnego systemu komunistycznego. Pseudonowoczesność reprezentuje za to atrakcyjna nastolatka, która gotowa jest uprawiać seks nawet w klasie. A jednocześnie jej koledzy na lekcji, której tematem jest homoseksualizm, krzyczą do nauczycielki biologii: „Opowiada nam pani o facetach, którzy nawzajem wkładają sobie penisy w tyłek?!" Tyle są oni w stanie zrozumieć ze świata. Taka jest ich wrażliwość i tolerancja. To jest gleba, na której może zakiełkować fanatyzm.

Jedyną osobą, próbującą jeszcze walczyć o Wieniamina, jest właśnie owa młoda nauczycielka biologii, która zgłębia Biblię, żeby znaleźć odpowiedzi na szaleństwo, które dręczy chłopaka. I sama niemal popada w obsesję. A jednak, choć skazana na porażkę, kpinę czy utratę pracy, stara się zmienić swoich uczniów.

Film Kiriłła Serebriennikowa miał premierę na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes, kompozytor Ilia Demutski otrzymał Europejską Nagrodę Filmową za muzykę, „Uczeń" wygrał też przegląd „Sputnik nad Polską". Chwilami ten obraz staje się pretensjonalny. Gdy Wieniamin cytuje fragmenty Starego czy Nowego Testamentu, na ekranie ukazują się napisy informujące, z jakiej księgi pochodzą dane słowa. Poza tym Serebriennikow balansuje momentami na niebezpiecznej granicy. Widz musi zadać sobie pytanie, czy „Uczeń" nie przekształca się w zapis szaleństwa. A z drugiej strony – czy fanatyzm nie jest rodzajem chorobliwego zaślepienia? Ten film jest mocnym głosem przeciw wypaczonym ideologiom, ekstremizmowi, nietolerancji. To przygnębiająco aktualne kino. ©

„Uczeń", reż. Kiriłł Serebriennikow

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W naznaczonej totalitaryzmem Rosji niemiecki dramat nabrał dodatkowych znaczeń. Serebriennikow zdecydował się przenieść go na ekran. Pokazał zmagania z wiarą w świecie, który z ateizmu uczynił swoją religię. Przede wszystkim jednak opowiedział o zagrożeniach płynących z wszelkich ideologii i o narodzinach fanatyzmu.

Młody bohater filmu Serebriennikowa nie rozstaje się z Biblią. Zna ją na pamięć, interpretuje w sposób dosłowny i konserwatywny, na każdą okoliczność ma odpowiedni jej urywek. Cytatem wyrwanym z kontekstu potrafi uzasadnić każde zachowanie i każde szaleństwo. Wieniamin uważa się niemal za proroka. Jest przekonany, że światem zawładnęły obłuda i fałsz. Daje sobie prawo, by przesądzać, co jest moralne, a co nie. Wierzy, że uzbrojony w niepodważalne prawdy Pisma Świętego jest ponad wszystkimi i wszystkim. Staje się groźny, jak każdy zatwardziały ideolog. Nie jest w stanie nawiązać kontaktu nawet z popem. „Kościół potrzebuje takich ludzi jak ty, żyjących dla wiary" – mówi do niego prawosławny duchowny. „Ja dla wiary umrę – odpowiada chłopak. – Bóg przyniósł na ziemię nie pokój, lecz miecz". Na takie stwierdzenie też ma odpowiedni fragment Biblii. Zresztą organizacji kościelnej Wieniamin nienawidzi. „Niepotrzebny mi kościół ze starymi babami i księżmi w mercedesach. Nie czytacie Biblii, inaczej wyszlibyście ze swoich świątyń i poszli modlić się do domów" – rzuca.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Żadnych czułych gestów
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy