- Jeżeli było tak, jak twierdzi pan minister, że nie wiedział, to tym bardziej powinien podać się do dymisji jako prokurator generalny - powiedział Budka w TVN24, komentując aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości.
- Przypomnę, że prokuratura została tak skonstruowana, że to są jego najbardziej zaufani ludzie. W prokuraturze regionalnej w Katowicach jest ekipa, do której trafiają najbardziej istotne śledztwa, tzw. polityczne i jeżeli było tak, że od marca tego roku do chwili wyjścia na jaw tych materiałów Ziobro nic nie wiedział, że tam są tak bardzo obciążające jego zastępcę rzeczy, to znaczy, że nie panuje nad prokuraturą. To się wydaje niezrozumiałe i niepojęte - przekonywał były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL.
- My idziemy dalej. My mówimy: prokurator generalny to nie powinien być polityk. To powinien być doświadczony prokurator, powinna być osoba o nieskazitelnym charakterze, bo dochodzimy do sytuacji, której nie ma w żadnym cywilizowanym kraju. Otóż Zbigniew Ziobro jako polityk ma prawo wglądu do każdego postępowania. Co więcej, ma prawo informować opinię publiczną - zauważył Budka, zauważając, że minister sprawiedliwości "nawet sam nie zdymisjonował Łukasza Piebiaka, tylko pozwolił mu położyć dymisję albo wymusić".
Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości udostępniali wrażliwe informacje z życia co najmniej 20 sędziów. Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak aranżował i kontrolował akcję, która miała skompromitować szefa Stowarzyszenia "Iustitia" - poinformował w zeszły poniedziałek Onet.pl.
Aby zdyskredytować prof. Krystiana Markiewicza, szefa "Iustitii", wykorzystano pogłoski i plotki na temat jego życia intymnego. Dokument w sprawie sędziego przekazała wiceministrowi sprawiedliwości kobieta o imieniu Emilia w czerwcu 2018 roku. Kobieta współpracowała z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Za jego zgodą anonimowo wysyłała do mediów kompromitujące materiały - ustalił Onet.
Kobieta miała dać pracownikom resortu dostęp do swojego konta na Twitterze, by można było skopiować historię jej wpisów, także tych wykasowanych. Prywatnie Emilia jest związana z jednym z pracowników Krajowej Rady Sądownictwa, sędzią, który wcześniej pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Dowody świadczą o tym, że kobieta była w bezpośrednim kontakcie z ministrem Piebiakiem. Za pośrednictwem komunikatorów internetowych ustalała sposoby kompromitowania sędziów w mediach społecznościowych oraz w mediach prorządowych. Plan ten zaakceptował wiceminister.
"Dziękuję bardzo. Teraz trzeba wypocząć by dalej walczyć o dobrą zmianę. O podwyżce się pomyśli" - pisał w jednej z wiadomości wiceminister Piebiak.
Inna rozmowa miała dotyczyć ataku medialnego na sędziego Piotra Gąciarka z warszawskiego oddziału „Iustitii". Materiał na jego temat pojawił się w programie "Alarm" w TVP1.
- Może wybuchnie mała afera w programie Alarm. Mam nadzieję, że nie zawiodłam - pisała kobieta.
Politycy opozycji, w związku z publikacją Onetu, domagają się dymisji wiceministra Piebiaka i ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry.
Z kolei SLD złożyło zawiadomienie do prokuratury ws. wiceministra Piebiaka.
Według kolejnych materiałów opublikowanych przez Onet to zaufany człowiek Piebiaka, sędzia Jakub Iwaniec z Ministerstwa Sprawiedliwości, dostarczał hejterce wrażliwych danych dotyczących sędziów i wspólnie z Emilią opracował akcję mającą na celu skompromitowanie sędziego Markiewicza.
Po opublikowaniu materiałów dotyczących Iwańca jego delegacja do Ministerstwa Sprawiedliwości została skrócona w trybie natychmiastowym. Poinformował o tym rzecznik rządu Piotr Müller w programie #RZECZoPOLITYCE.